We wtorek w Hawanie zakończył się zjazd Komunistycznej Partii Kuby. Po kilkuletniej przerwie pojawił się na nim przywódca rewolucji Fidel Castro. Jego słowa jednak wywołały szok zebranych delegatów. Po pierwsze, wystąpienie było krótkie, a El Comendante zasłynął przemówieniami, które ciągnęły się nawet do 14 godzin. Po drugie, wieszczył swój koniec. - Być może to jedno z moich ostatnich wystąpień w tej sali. Wkrótce skończę 90 lat. Na każdego przychodzi kolej - zasmucił towarzyszy.
Wykrzesał z siebie jednak resztki rewolucyjnego ducha. Zachęcał następców, by dalej szli jego drogą. - Idee kubańskich komunistów pozostaną jako dowód, że jeśli na tym świecie pracuje się ciężko i godnie, to można wytworzyć dobra materialne i kulturalne, których ludzie potrzebują - podkreślił. Po tych słowach cała sala zaczęła skandować jego imię.
Fidel Castro w 2006 r. ze względu na zły stan zdrowia przekazał władzę w kraju swojemu bratu Raulowi (84 l.). Jak donosiły amerykańskie media, dyktator cierpi na raka przewodu pokarmowego, jednak strona kubańska do tej pory nie skomentowała tych spekulacji.
Zobacz: Wybuch w autobusie. Co najmniej 15 osób poszkodowanych