Wolą z duchami, byle taniej. Nawiedzone domy cieszą się powodzeniem na rynku nieruchomości w Azji
Czy mógłbyś zamieszkać w domu, w którym doszło do makabrycznego morderstwa? A czy wynająłbyś mieszkanie, o którym krążą plotki, że jest nawiedzone? Niektórzy w odpowiedzi na takie pytania zapewniają, że duchów nie ma, a oni niczego się nie boją, inni mają pewne wątpliwości. A przecież także w Polsce nie brak domów, gdzie doszło do drastycznych scen. Niegdyś zrobiło się głośno choćby o wystawieniu na sprzedaż domu w Rakowiskach. "Dom ma historię" - głosił fragment ogłoszenia, kuszącego atrakcyjną ceną. Takie nieruchomości często w końcu znajdują nabywców, zwłaszcza, że z uwagi na makabryczną przeszłość miewają obniżoną cenę. Jak się okazuje, takie sytuacje zdarzają się o wiele częściej w zupełnie innej części świata - w Hongkongu. Jak pisze CNN, tam mieszkania i domy po morderstwach, a także uznawane za nawiedzone osiągają znacząco inne ceny, a tego rodzaju historie są opisywane w ogłoszeniach o nieruchomościach.
ZOBACZ TEŻ: "Duch kradnie staniki mojej żony!" Dramat gwiazdy "Harry'ego Pottera"
ZOBACZ TEŻ: Schowają upadłego księcia w nawiedzonym zamczysku! Duchy to codzienność
Ceny mieszkań określanych jako nawiedzone spadają średnio o 20%, a jeśli doszło do morderstwa — nawet o 34%
Coraz więcej osób w Hongkongu decyduje się zamieszkać w lokalach, w których doszło do zabójstwa, samobójstwa lub tragicznego wypadku. W mieście, gdzie mikroskopijne mieszkanie może pochłonąć połowę miesięcznej pensji, to spora okazja. Według badań Uniwersytetu Nauki i Technologii w Hongkongu, ceny mieszkań określanych jako „nawiedzone” spadają średnio o 20%, a jeśli w lokalu doszło do morderstwa — nawet o 34%. Zjawisko jest tak powszechne, że powstały specjalne listy nieruchomości z tragiczną przeszłością, prowadzone przez agencje i portale, jak Spacious.hk, który ma już 92-stronicowy katalog takich adresów. Wiele wpisów to lakoniczne opisy z dopiskiem „fell from height” — ktoś wyskoczył lub spadł z balkonu. W zatłoczonym Hongkongu, gdzie drapacze chmur stoją jeden przy drugim, takich przypadków nie brakuje.
W Hongkongu sprawa duchów jest traktowana dużo poważniej, niż u nas. Ale wielu woli nawiedzony dom, niż zbyt drogi
W chińskiej kulturze głęboko zakorzenione są wierzenia, zgodnie z którymi tragiczna śmierć zaburza równowagę i przynosi pecha. Mistrz feng shui Andrew Kwan tłumaczy dla CNN:„Jeśli ktoś umiera gwałtownie, jego duch nie zazna spokoju. Zostaje tam, gdzie zginął. To miejsce staje się skażone”. Dlatego większość mieszkańców unika takich mieszkań jak ognia. Ale kto nie wierzy w duchy, może dostać rabat, o jakim inni mogą tylko marzyć. Jednym z nielicznych, którzy uczynili z tego biznes, jest Ng Goon-lau, znany jako King of Haunted Houses. Ten 70-letni inwestor skupuje nieruchomości, których właściciele chcą się pozbyć jak najszybciej — często za bezcen — i wynajmuje je 20–30% taniej niż rynkowa cena. Jak mówi prof. Utpal Bhattacharya, autor badania o wpływie przesądów na rynek nieruchomości: „Wiara w feng shui jest głęboka. 94% populacji Hongkongu to etniczni Chińczycy, a większość z nich po prostu nie chce żyć w miejscu, które kojarzy się ze śmiercią”. Ale w dzisiejszych czasach wielu woli mimo wszystko zamieszkać z duchem, ale przynajmniej na swoim.