W środę wieczorem w Waszyngtonie, nieopodal Capital Jewish Museum, doszło do tragicznego zdarzenia. Jak poinformowała sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego USA Kristi Noem, dwóch członków personelu ambasady Izraela zostało zastrzelonych na ulicy, tuż obok budynku, w którym odbywało się wydarzenie organizowane przez American Jewish Committee (AJC) - czytamy na stronie "The New York Times". – Dwóch pracowników ambasady Izraela zostało dziś wieczorem bezsensownie zamordowanych w pobliżu Muzeum Żydowskiego w Waszyngtonie – napisała Kristi Noem w mediach społecznościowych.
Tragedia w Waszyngtonie. Nie żyje dwóch pracowników ambasady Izraela
Do zdarzenia doszło około godziny 21 czasu lokalnego. Burmistrz Waszyngtonu Muriel Bowser poinformowała, że ta "przerażająca tragedia" wywoła lęk wśród mieszkańców miasta i całych Stanów Zjednoczonych. – Nie będziemy tolerować przemocy ani nienawiści w naszym mieście. Nie zaakceptujemy aktów terroryzmu. W najbliższych dniach i tygodniach musimy jako społeczność wspólnie sprzeciwić się antysemityzmowi – podkreśliła Bowser podczas konferencji prasowej.
Czytaj też: ONZ: 14 tysięcy dzieci może umrzeć w Strefie Gazy w ciągu 48 godzin. „Pomoc stoi na granicy”
Napastnik zatrzymany. Mówił: "Free Palestine"
Szefowa stołecznej policji Pamela A. Smith przekazała, że podejrzany działał sam. Tuż przed atakiem miał chodzić w tę i z powrotem przed muzeum, a następnie oddać strzały z bliskiej odległości i wejść do budynku, gdzie został zatrzymany przez ochronę. W trakcie aresztowania miał powtarzać: "Free, free Palestine". Zatrzymany ma 30 lat.
Capital Jewish Museum, przy którym doszło do tragedii, znajduje się w pobliżu siedziby waszyngtońskiego oddziału FBI.
Danny Danon, ambasador Izraela przy ONZ, w rozmowie z CNN stwierdził, że atak był „aktem antysemityzmu” i że nie był przypadkowy. Senator Chuck Schumer określił incydent jako „kolejny potworny przejaw antysemityzmu”, podkreślając, że problem ten jest coraz bardziej powszechny w społeczeństwie.
