W takich sytuacjach to jedyny sposób, by zapobiec niedożywieniu. To procedura, która może uratować życie.
Już 17 lat
Kiedy jeszcze studiowałem, zdiagnozowano u mnie chorobę Leśniowskiego-Crohna, jedną z nieswoistych chorób zapalnych jelit. Nie przypuszczałem wówczas, że aż do tego stopnia zdeterminuje ona moją przyszłość – mówi pan Marek Lichota, prezes Stowarzyszenia Pacjentów „Apetyt na Życie”. To tak, jakby życie, bez pytania o zgodę, wsadziło mnie wtedy do wagonika kolejki górskiej. Od tamtej pory jadę: raz w górę, raz w dół, bez możliwości wysiadki.
Dziś, po wielu operacjach, pan Marek ma tylko 80-centymetrowy fragment jelita cienkiego i połowę grubego. Jelita przyswajają połowę tego, czego potrzebuje, by żyć. Resztę potrzebnych składników wtłaczanych jest przez silikonową rurkę do żyły centralnej. I tak 5 razy w tygodniu przez 14 godzin na dobę.
– Ale dzięki temu, że korzystam z pompy żywieniowej, nie jest to aż tak bardzo uciążliwe – uśmiecha się pan Marek. – To pozwala mi funkcjonować bardziej normalnie, a przede wszystkim być mobilnym. Co najważniejsze, dzięki żywieniu pozajelitowemu nie jestem już wyniszczony, jak w najtrudniejszym momencie mojego życia, gdy przy wzroście 187 cm ważyłem zaledwie 48 kg. Byłem chodzącym kościotrupem.
To nie koszt, to inwestycja
W wielu przypadkach leczenie żywieniowe decyduje o życiu pacjenta. Niewdrożenie terapii w odpowiednim momencie prowadzi do dalszego pogorszenia stanu zdrowia chorego, niekiedy do zgonu. Pacjenci niedożywieni wymagają dłuższego pobytu w szpitalu, generują nawet 78 proc. wyższe koszty leczenia. Brak takiego leczenia nie tylko pogarsza rokowania, ale obciąża system opieki zdrowotnej. Natomiast wczesne wdrożenie lecenia żywieniowego obniża koszty leczenia o 30-40 proc. Tak więc jest to przykład interwencji która jednocześnie poprawia wyniki leczenia i przynosi rzeczywiste oszczędności systemowe.
Polska szkoła żywieniowa najlepsza, ale…
– Mamy najlepszą szkołę leczenia żywieniowego na świecie, ale przed nami jeszcze sporo wyzwań – ocenia prof. Przemysław Matras, prezes Polskiego Towarzystwa Żywienia Klinicznego, kier. Zakładu Żywienia Klinicznego, UM Lublin. – Przede wszystkim rozliczenia świadczeń szpitalnych, zwłaszcza dotyczące pacjentów objętych leczeniem domowym dojelitowym i pozajelitowym, nie powinny być limitowane. Wzmocnienia wymaga rola dietetyków klinicznych w szpitalach, wreszcie edukacja w zakresie żywienia klinicznego wśród zawodów medycznych – wprowadzenie do programów kształcenia tych grup obowiązkowych zajęć z żywienia klinicznego. Uznanie tej procedury za ratującą życie i nielimitowaną to rozwiązanie korzystne dla pacjentów, ich rodzin, personelu medycznego i całego systemu zdrowia.