O "Czekolindzie" i jej seksbiznesie pisaliśmy na początku listopada. Centralne Biuro Śledcze Policji zatrzymało wtedy Karolinę P. i jej wspólników, z którymi prowadziła dom rozpusty na warszawskim Wilanowie.
Burdelmama rozpieszczała w "Rasputinie" bardzo bogatych i znanych ludzi, którzy jednego wieczoru potrafili zostawić w agencji nawet 100 tysięcy złotych. Piękna brunetka trafiła do aresztu. Okazuje się jednak, że po miesiącu mieszkania w ciasnej celi i jedzenia kanapek z mortadelą zatęskniła za przepychem i wygodą, jaką miała na co dzień. Jej rodzina postanowiła stanąć na głowie, by biedną Karolinę zza krat wyciągnąć.
- Do prokuratury wpłynął wniosek obrońcy podejrzanej o zmianę stosowanego tymczasowego aresztowania na dozór policji, a także zakaz opuszczania kraju oraz poręczenie majątkowe w wysokości 170 tysięcy złotych w postaci hipoteki - mówi Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Czytaj: Przez błąd lekarski od 10 lat jest w śpiączce. Lekarz nie chce płacić
Wychodzi na to, że "Czekolinda", choć na prowadzeniu burdelu wyciągała rocznie nawet milion złotych, nie zrobiła żadnych oszczędności i dlatego musiała zaoferować prokuraturze mieszkanie w zamian za wolność. Wniosek nie został jeszcze rozpatrzony, ale mało prawdopodobne, by śledczy skusili się na taki układ. M.in. dlatego, że "Czekolinda" nie przyznała się do kierowania "Rasputinem" i zgrywa przed prokuratorem zwykłą bizneswoman, która fortuny dorobiła się na organizowaniu imprez. Grozi jej nawet 10 lat więzienia.