- W Kołobrzegu zmarła półtoraroczna dziewczynka, pozostawiona pod opieką dziennych opiekunów.
- Sekcja zwłok ma wyjaśnić przyczynę śmierci dziecka, która nastąpiła pomimo reanimacji.
- Śledztwo bada okoliczności zdarzenia, w tym legalność działalności opiekunów i liczbę dzieci pod ich opieką.
Informację przekazała w rozmowie z PAP Ewa Dziadczyk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Prok. Dziadczyk przekazała, że o wstępnych wynikach sekcji zwłok może będzie mogła cokolwiek powiedzieć w piątek (24 października). Zaznaczyła, że są one kluczowe dla śledztwa wszczętego przez Prokuraturę Rejonową w Kołobrzegu. Na obecnym etapie prowadzone jest ono w sprawie, w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Nikt nie usłyszał zarzutów.
– Nic nie wskazuje na to, by tej dziewczynce ktoś coś zrobił, by doszło do uderzenia, do upadku. Opiekunowie byli trzeźwi – mówiła PAP prok. Dziadczyk, informując o pierwszych ustaleniach policji i prokuratury na miejscu zdarzenia.
Niespełna półtoraroczna dziewczynka zmarła w budynku przy ul. Bajecznej w Kołobrzegu. Rodzice pozostawili ją tam pod opieką małżeństwa, które świadczy usługi dziennego opiekuna, zajmując się dziećmi w wieku żłobkowym.
Z relacji opiekunów wynika, że wrócili oni z dziećmi ze spaceru, dziewczynka zasnęła i w pewnym momencie zrobiła się sina, przestała oddychać. Zauważyła to opiekunka, zaalarmowała służby, zaczęła reanimować dziecko.
Kołobrzeska policja podała, że pierwsi na miejscu byli strażacy, oni przejęli resuscytację. Wezwano śmigłowiec LPR. Niestety dziecku nie udało się przywrócić funkcji życiowych. Zmarło na miejscu zdarzenia.
Rzecznik kołobrzeskiego magistratu Michał Kujaczyński informował w poniedziałek PAP, że działalność opiekuna dziennego została zarejestrowana pod wskazanym adresem, jest legalna, umieszczona w miejskim wykazie, z tym że zgodnie z wnioskiem może sprawować opiekę maksymalnie nad pięciorgiem dzieci.
Z kolei prok. Dziadczyk informowała PAP, że w chwili tragicznego zdarzenia „było tam 12 dzieci”. We wtorek uściśliła, że przesłuchana opiekunka tłumaczyła, że część z nich to były dzieci znajomych, dla których organizowała bal.
– Prokuratura będzie sprawdzać, czy ta sytuacja mogła narazić pozostawione tu pod opiekę dzieci na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia, na jakich zasadach prowadzona jest tam działalność, ilu jest opiekunów, czy posiadają wymagane zezwolenia i certyfikaty – powiedziała prok. Dziadczyk.
CZYTAJ TEŻ: 15-latek brutalnie pobity na placu zabaw. Wszyscy się przyglądali, nikt nie zareagował. "Nikt nie stanął w obronie"
Polecany artykuł: