Kultowy lokal przetrwał nawet po tragicznej śmierci właściciela. Niezwykła historia słynnej jadłodajni

2025-12-03 4:16

To legendarne miejsce na kulinarnej mapie Krakowa i magiczne w sercach mieszkańców! Słynna "Jadłodajnia u Stasi" przy ul. Mikołajskiej 12 wkrótce będzie świętować 100 lat istnienia. Od 98 lat serwuje mieszkańcom i turystom pyszne domowe obiady, których smak pozostaje niezmienny. Lokal przetrwał nawet po tragicznej śmierci właściciela.

Kraków: Kultowe miejsce na gastronomicznej mapie miasta

W małym lokalu gastronomicznym, w bramie przy ul. Mikołajskiej 12 spotykają się nie tylko stali bywalcy i turyści. Przy stoliku można dostrzec profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, aktorów z Teatru Słowackiego, artystów, muzyków, znanych polityków czy studentów. Na domowe obiady chadza tu Stanisław Kracik, wiceprezydent Krakowa, czy krakowski bard Andrzej Sikorowski. Przy niepozornym stoliku ubity został niejeden interes, bo biznesmenów w lokalu także nie brakuje.

Jaki jest jego fenomen? - Nie mamy żadnego przepisu na sukces, po prostu staramy się gotować dobre, domowe obiady. Codziennie jest rosół, w czwartki mamy schabowe - mówi nam Aneta Konieczny-Węgrzyn (47 l.), która wraz z mężem Kazimierzem prowadzi jadłodajnię. - Ja przyjmuję zamówienia, a mąż miesza w garach - śmieje się pani Aneta.

Swoich klientów świetnie zna, większość z nich to stali bywalcy. Wie, co będą jedli. Wie także, przy którym stoliku usiądą. - Czasem jak "ich" stolik jest zajęty to muszą zająć inny, ale robią to niechętnie - dodaje z uśmiechem. Pani Aneta otwiera jadłodajnię o 11:55. Musi pilnować, by się nie spóźnić nawet o minutę. Bo już pół godziny przed otwarciem schodzą się klienci. Czekają aż duża żelazna brama zostanie otwarta i będą mogli wejść do środka. Jadłodajnię swoim imieniem firmuje Stanisława - to słynna "Babcia Stasia", babcia pani Anety. To ona sprawiła, że jadłodajnia przy Mikołajskiej stała się kultowym miejscem.

Przeczytaj też: Gigantyczne podwyżki w jednym z polskich miast. To będą najdroższe bilety w Polsce!

Historia "Jadłodajni u Stasi"

- Babcia pojawiła się w tym miejscu, gdy miała 14 lat, u swojego szwagra, do pomocy i tak została. Lokal prowadziła wraz ze swoim mężem Edwardem przez lata. Zawsze stała na kasie i podawała obiady. Nawet jak już była starsza, to także codziennie przychodziła i doglądała, czy wszystko idzie tak, jak ma być - opowiada naszej dziennikarce pani Aneta. To zawsze był rodzinny biznes. Wraz z panią Stasią w lokalu bywał jej syn Maciej, pomagał rodzicom w pracy.

- Kiedy babcia zmarła, tata przejął jadłodajnię i prowadził ją aż do śmierci - dodaje. Pan Maciej Konieczny niemal stał się ikoną jadłodajni. - Zawsze serdeczny, zawsze stał w tym samym miejscu i witał nas uśmiechem. Do dziś nie mogę uwierzyć, że go nie ma - mówi w rozmowie z Super Expressem pan Adam, stały klient tego miejsca.

Faktycznie - ze śmiercią Macieja Koniecznego wiąże się bolesna historia. W wieku 72 lat został potrącony na pasach przez kierowcę porsche. Prokuratura ustaliła, że w prawidłowo przechodzącego przez przejście dla pieszych pana Macieja wjechało rozpędzone auto. Jego kierowca, Szymon P. usłyszał łagodny wyrok, dostał karę w zawieszeniu.

Po śmierci pana Macieja prowadzeniem lokalu zajęła się jego córka Aneta. To właśnie ona jest dziś szefową i wita codziennie klientów pięknym uśmiechem. - Brat nie chciał, więc padło na mnie - mówi. W pracy pomaga jej mąż Kazimierz. A krakowianie cieszą się, że kultowy lokal nadal istnieje, nieprzerwanie od tylu już lat, a obiady dalej smakują jak w domu. 

Galeria ze zdjęciami: Słynna "Jadłodajnia u Stasi" przy ul. Mikołajskiej 12 w Krakowie

Super Express Google News
Jadłodajnia u Stasi

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki