- W Ostródzie ceny na deptaku zostały obniżone, aby przyciągnąć turystów, co wskazuje na trudności handlowców.
- Lody rzemieślnicze i gofry kosztują znacznie mniej niż rok temu, a sprzedawcy walczą o przetrwanie sezonu.
- Mimo niższych cen, ruch turystyczny jest mniejszy, a sprzedawcy obawiają się strat.
- Czy obniżki cen wystarczą, by uratować sezon w Ostródzie i jakie są rzeczywiste powody tej sytuacji?
Przed jedną z lodziarni stoją dwa czarne bębny, na których kredą wypisano: „Lody rzemieślnicze – 6 zł”, „Gofry czy Świderki amerykańskie – 8 zł”. Jeszcze rok temu te same przysmaki kosztowały niemal dwa razy więcej.
Gdybyśmy trzymali stare ceny, nie sprzedałabym nic. Teraz ludzie się zatrzymują, dzieciaki ciągną rodziców, ale to nie jest taki ruch jak dawniej.
– mówi nam sprzedawczyni.
Menu przyklejone na ścianie budki też wygląda jak po małej rewolucji. Naklejki z nowymi cenami zasłaniają stare kwoty. Świderek kosztuje 8 zł, gałka lodów 6 zł, rurka z kremem 8 zł, granita 7 zł. Zestaw, który rok temu obciążał portfel, dziś wrócił do stawek sprzed pięciu lat.
Deptak żyje, ale w spokojniejszym rytmie. Przed budkami kolejki są krótkie, a wielu turystów zamiast wydawać na drogie obiady, decyduje się na tani deser.
– Mamy szczęście, że jest taniej, bo przy tej inflacji człowiek dwa razy się zastanowi, zanim wyda pieniądze – mówi para z dzieckiem, które właśnie trzyma w ręku loda w waflu.
Ten rok to klapa. Pogoda zrobiła swoje, turystów mniej, a koszty te same. Jak się uda zamknąć sezon bez dużych strat, to będzie cud.
– słyszymy od jednego z handlowców.
Na deptaku jednak widać życie – rodziny z dziećmi, młodzież na rowerach i rolkach, starszych spacerowiczów, którzy przystają przy stoiskach z pamiątkami. Ostróda ma swój urok, ale lato 2025 zapisze się w pamięci sprzedawców nie jako czas zarobku, lecz walki o przetrwanie.