Pies Salsa (4 m.) urodził się tuż po Wielkanocy na podkarpackiej wsi. Malutka sunia miała braciszka. Dwa szczeniaki z matką, mieszkały w domu swojego pana, Bogusława Marcinkiewicza (49 l.) w Widnej Górze. Po tym jak szczeniaczki urodziły się i trochę podrosły właściciel zamieścił ogłoszenie w Internecie, że odda w dobre ręce malutkie słodkie pieski.
- Chłopczyka szybko ktoś wziął, Salsa musiała zaczekać na swoją kolej - wspominał pan Bogusław - Oba psy to były wulkany energii. Na początku mieszkały w piwnicy pod domem z matką, gdzie było im ciepło i były bezpieczne.
Salsa chyba czuła, że w końcu znalazł się ktoś, kto chciał ją adoptować, jednak pierwotnie nie podobała się jej ten pomysł. W wieczór przed oddaniem, pies w piwnicy przegryzł plastikowe zabezpieczenie klatki wentylacyjnej i wszedł do komina!
Właściciel z żoną długo go szukali. W końcu usłyszeli skamlenie z komina. Niepowodzeniem zakończyła się próba dostania go ręką. Wtedy właściciel psa, postanowił wykuć większy otwór. Jednak to działanie pogorszyło jeszcze położenie szczeniaka. Odgłosy kucia wystraszyły zwierzę, na tyle że powędrowało wyżej! Sytuacja na tą chwilę stała się patowa, nie było żadnych szans na ratunek.
– W pewnej chwili ku przerażeniu dotarło do mnie, że nic się nie da zrobić, i że szczeniak będzie musiał spędzić noc w kominie! – opowiadał pan Bogusław. Rodzina była gotowa rozebrać komin, żeby uratować psiaka, ale nie mogli tego robić w nocy.
Zaraz po 6.00 następnego dnia, jako ostatnią deskę ratunku małżeństwo zadzwoni po straż.
- O 6:37 rano otrzymaliśmy zgłoszenie, że w przewodzie kominowym znajduje się pies. Po przybyciu na miejsce i rozpoznaniu, poprzez wpuszczenie specjalnej kamery do komina, strażacy stwierdzili, że pies jest na wysokości sześciu metrów . Mając podstawowe informacje ekipa strażaków musiała podjąć odpowiednie działanie. Sprawę utrudniał fakt, że w dotychczasowej pracy nie spotkali się z takim przypadkiem. Wszelkie błędne decyzje i realizacja mogły bowiem zabić szczeniaka. Dzięki kamerze poznali nie tylko dokładne położenie zwierzaka ale także to jak się usadowił w przewodzie. W końcu po konsultacjach wybrano pewne rozwiązanie. Strażacy wyszli na komin. Spuścili obok psa łańcuszek do samego spodu. Tam przez otwór wentylacyjny zaczepili do niego szczotkę do czyszczenia komina. To co dzieje się z psem w trakcie akcji obserwowali przez wpuszczoną do środka kamerę. I tak ciągnęli łańcuszek, aż szczotka znalazła się na wysokości zwierzęcia. Dalej przyrządy zadziałały jak winda. Wydostanie szczeniaka zakończyło się sukcesem – mówił Zygmunt Jasiłek, Rzecznik prasowy Powiatowej Komendy Straży Pożarnej w Jarosławiu.
Pies w nocy trzymając się łapkami spędził kilka godzin samotnie w kominie na wysokości sześciu metrów. Gdy wrócił na ziemię był bardzo szczęśliwy. Potem trafił do nowych właścicieli, gdzie rozpoczął nowe życie. Salsa znów tryska energią, ale już z dala od wszelkich kominów i przewodów wentylacyjnych.
Masz podobny temat?
Napisz do autora tekstu: