35 dni umierania, 8 lat życia, zero pomocy. Kamilek z Częstochowy zakatowany na śmierć

2025-09-11 10:07

Kamilek zmarł w maju 2023 roku. Jego krótkie życie przypominało drogę przez piekło. Szokujących wątków w tej sprawie jest aż nadto. Już 10 września 2025 r. miała miejsce premiera przejmującej książki dziennikarza „Super Expressu”, Bartosza Wojsy, pt. „Dzieci odchodzą w ciszy. Sprawa Kamilka z Częstochowy”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Harde.

35 dni umierania, 8 lat życia, zero pomocy. Kamilek z Częstochowy zakatowany na śmierć

i

Autor: ART SERVICE / SUPER EXPRESS, PRZEMYSŁAM GLUMA / SUPER EXPRESS, Facebook
  • Kamilek z Częstochowy został skatowany przez swojego ojczyma, który oblał go wrzątkiem i położył na rozgrzanym piecu. Matka chłopca nie reagowała na dramat syna. Niewinny chłopiec marł w wieku zaledwie 8 lat.
  • 29 marca 2023 roku, gdy dziecko zrzuciło telefon swojego oprawcy ze stołu, Dawid B. wpadł w furię. 27-latek kopał i bił chłopca, polewał go wrzącą wodą i rzucił na rozpalony piec kaflowy w kuchni. Kamil zmarł w szpitalu 8 maja, bo długiej i ciężkiej walce.
  • 35 dni umierania, 8 lat życia, ZERO pomocy! Przeczytaj reportaż „Dzieci odchodzą w ciszy” Bartosza Wojsy o głośnej sprawie zakatowania dziecka. Premiera książki miała miejsce 10 września. Więcej na se.pl.

Śmierć Kamilka z Częstochowy. Szokujące szczegóły sprawy

O tym, że w domu Kamilka z Częstochowy dzieje się źle wiedzieli pracownicy socjalni, policjanci, a także sądy w Olkuszu i Częstochowie. Mimo to nikt nie zapobiegł tragedii. Niewinny Kamilek był ofiarą przemocy. Trafił na potwora w ludzkiej skórze. Ojczyma Dawida B. nie można nazwać inaczej. 8-latek był przez niego brutalnie maltretowany. 29 marca 2023 roku, gdy chłopiec zrzucił telefon swojego oprawcy ze stołu, Dawid B. wpadł w furię. 27-latek kopał i bił chłopca, polewał go wrzącą wodą i rzucił na rozpalony piec kaflowy w kuchni. Kamil zmarł w szpitalu 8 maja, choć lekarze robili wszystko, co w ich mocy.

Czytaj więcej o tej sprawie: Szokujące szczegóły sprawy Kamilka z Częstochowy. Nie da się zapomnieć

30 czerwca przed sądem stanęli oprawcy chłopca - Dawid B. (29 l.) oraz Magdalena B. (37 l.). Obojgu grozi dożywocie. Dalszy ciąg materiału znajduje się pod galerią ze zdjęciami.

Proces po śmierci Kamilka

Dawid B. jest oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Matka Kamila Magdalena B. odpowiada za pomoc w zabójstwie ze szczególnym okrucieństwem. Oskarżycielką posiłkową jest przyrodnia siostra Kamilka, Magdalena Mazurek (31 l.). - Kamilek byłby teraz już po komunii św. Szedłby do czwartej klasy. Muszę mieć siłę, by jeszcze raz to wszystko przeżyć. Dla Kamilka i dla jego braciszka Fabiana - powiedziała pani Magdalena. - Kamilka widziałam w lutym 2023 r. Widziałam wtedy oparzenia na rękach, oparzenia po papierosach. Głupia troszkę byłam. Zaufałam jednak w tym względzie instytucjom. Myślałam, że coś z tym zrobią - dodała rozemocjonowana kobieta.

Ojciec Kamilka chciał zostać w procesie oskarżycielem posiłkowym, ale  sąd się na to nie zgodził. Jako "zwykły" świadek będzie mógł uczestniczyć w procesie, ale dopiero po złożeniu zeznań. Artur Topól był bardzo rozżalony na tę decyzję. - Wyrzucają mnie z sali jak śmiecia, a jak Kamil potrzebował pomocy to nikogo nie było. Tak nie powinno być. Wszyscy przeciwko mnie - mówił załamany ojciec.

Premiera książki Bartosza Wojsy

„29 marca 2023 roku, w środę, Kamilek doznał ze strony ojczyma najpoważniejszych obrażeń. Ledwo miesiąc wcześniej skończył osiem lat. Feralnego dnia chłopiec wstał w dobrym humorze, pogoda za oknem zaczęła się poprawiać, zima ustępowała wiośnie. Oprócz zajęć w szkole i lekcji do odrobienia, wśród planów miał zapewne zabawę. Dziecięce dokazywanie ponownie rozwścieczyło Dawida B. Do tego stopnia, że ten nie tylko pobił chłopca, lecz – jak ustalili śledczy – miał rzucić nim na rozżarzony piec węglowy. Przed tym siłą zaciągnął go pod prysznic, gdzie polewał twarz malucha gorącą wodą. Przeraźliwy krzyk dziecka, zdolny rozedrzeć kamienicę na pół, nie zaalarmował sąsiadów. Nie wzbudził też współczucia pozostałych domowników. Przez kolejnych kilka dni nikt nie wezwał karetki pogotowia, ani nie udzielił chłopcu szczególnej pomocy, której tak bardzo potrzebował. Matka nieudolnie próbowała jedynie smarować jego głębokie rany maścią.

Łzy, spływające po twarzy dziecka, zatrzymywały się na licznych śladach poparzeń. Nieleczone, zaczęły pękać, pogłębiać się. Niemal w każde z nich wdało się zakażenie. Upadając, Kamilek doznał ponadto stłuczenia głowy i złamania lewej kości ramiennej. Dwadzieścia pięć procent jego ciała pokrywały blizny, piekące tak bardzo, że ośmiolatek nie mógł się nawet dotknąć. Każdy ruch potęgował ból, więc większość czasu maluch spędził siedząc skulony w kącie. W pewnym momencie nie miał już nawet siły, by dalej płakać”. - to fragment książki „Dzieci odchodzą w ciszy. Sprawa Kamilka z Częstochowy”, ukazujący zaledwie skrawek piekła, przez które musiał przejść kilkuletni chłopiec.

Ze szponów matki Magdaleny B. i ojczyma Dawida B. wyrwał go dopiero biologiczny ojciec, Artur Topól, który w przeszłości co najmniej kilka razy zgłaszał, że jego dziecku może dziać się krzywda. Nikt jednak go nie słuchał, a prawo do opieki nad chłopcem miała matka.

3 kwietnia 2023 roku wreszcie wezwano karetkę pogotowia. Numer alarmowy wykręcił jego biologiczny ojciec, który przyszedł odwiedzić syna. Widząc, w jakim jest stanie, aż odebrało mu oddech. 8-latek wymagał „bardzo pilnej interwencji lekarskiej” i trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie zaczęła się nierówna walka o jego życie. Po 35 dniach nadeszły jednak koszmarne wieści: Kamilka nie udało się uratować.

Tu kupisz książkę z reportażem o sprawie Kamilka

Książka „Dzieci odchodzą w ciszy” to reportaż nie tylko traktujący o sprawie z Częstochowy, lecz także szerzej opisujący problem przemocy wobec dzieci w Polsce. Los malucha, maltretowanego latami przez opiekunów prawnych, poruszył bowiem cały kraj dopiero wtedy, gdy ten w stanie krytycznym trafił do szpitala. Wcześniej, kiedy dramat dziecka trwał, nie zareagował nikt. Ani nauczyciele szkoły specjalnej, ani wykwalifikowani pracownicy opieki społecznej, ani policjanci, którzy kilkukrotnie przyprowadzali chłopca z powrotem do domu, z którego próbował uciekać.

To pierwszy tak kompletny zapis tych wydarzeń. Bartosz Wojsa dociera do niepublikowanych dotąd dokumentów i świadków, analizuje błędy instytucji i społeczeństwa. Stawia pytania, które bolą, i daje wskazówki, jak działać, by podobna tragedia nigdy się nie powtórzyła. To również raport z tego, jak bardzo zawiedliśmy – instytucjonalnie, ale przede wszystkim jako społeczeństwo. To książka-oskarżenie. I książka-apel. Do każdego z nas.

Po książkę zapraszamy do serwisu księgarni Vivelo!

„Dzieci odchodzą w ciszy” Bartosza Wojsy

i

Autor: Canva/ Materiały prasowe „Dzieci odchodzą w ciszy” Bartosza Wojsy
Grób Kamilka z Częstochowy tonie w zniczach i maskotkach
Pokój Zbrodni
Kamilek z Częstochowy. Trwa proces oprawców chłopca | Pokój ZBRODNI

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki