Tucznik zwala winę na Kawiaqa. Kolejna rozprawa w procesie patostreamerów

2025-05-30 16:42

Bartłomiej K. używał ksywki „Tucznik”, gdy wraz z Marcinem F. (19 l.), czyli Kawiaqiem transmitowali do sieci swoje obrzydliwe zachowania względem kilku młodych kobiet. Chcieli być sławni. A zamierzali zdobyć rozgłos pokazując je nago, molestując, bijąc i pojąc alkoholem. Popularność zyskali, tyle że ich obleśne zabawy skończyły się aresztowaniem i sprawą w sądzie. W piątek (30.05) odbyła się druga rozprawa w procesie patostreamerów.

Bartłomiej K. tym razem stawił się w sądzie. Poprzednio był chory. Podobnie jak jego kolega ma podstawowe wykształcenie. W odróżnieniu od Kawiaqa po zwolnieniu z aresztu zaczął chodzić do szkoły dla dorosłych i podjął pracę. Zapytany przez sąd nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu przestępstw. Odmówił też składania wyjaśnień, choć postanowił odpowiadać na pytania swego obrońcy. Ten jednak nie miał żadnego pytania do swego klienta.

Sąd postanowił odczytać wyjaśnienia złożone przez „Tucznika” w czasie prokuratorskiego śledztwa. Już po odczytaniu pierwszego z protokołów Bartłomiej K. podtrzymał swoje słowa. - Ale w tych wyjaśnieniach pan się przyznał, a dziś nie – dopytywała sędzia.

- Policja mnie zmusiła, żebym się do tego przyznał, powiedzieli, że albo się przyznaję albo idę na dołek, ale treść zeznań podtrzymuję - stwierdził Bartłomiej K. (19 l.).

Z odczytanych na sali wyjaśnień wynika, że Tucznik przedstawia Marcina F., Kawiaqa, jako głównego wykonawcę i pomysłodawcę obrzydliwych transmisji. Upokarzanie i upadlanie w internecie, przemoc i seksualne ekscesy były nazwane przez patostreamerów „Projekt Magical”. Jednakże K. utrzymywał w swych wcześniejszych wyjaśnieniach, że pomysł na transmisje pochodził od Marcina F., czyli Kawiaqa. - On tak nazwał ten pomysł na streamy. To były wszystko jego pomysły - odczytywała sędzia z akt sprawy słowa Bartłomieja K.

Mimo że dziś Bartłomiej K. nie był skory do rozmów, to jednak przed prokuratorem składał chętnie wyjaśnienia. - Na początku z dziewczyną było ok. Marcin zaproponował, żeby się wykąpała. Zaczęliśmy kręcić stream ok. trzech godzin przed przyjazdem dziewczyny. Zaproponowałem, żeby przyjechała na streama, ona wyraziła zgodę. Nie dotykałem jej w miejsca intymne, rozebrała się dobrowolnie na prośbę Marcina. To Marcin wszystko wymyślił. On miał 40 tys. obserwatorów, a ja tylko tysiąc, bo streamem zająłem się niedawno. Chodziło nam o sławę, czego teraz żałuję – tak opisywał wydarzenia podczas jednej z transmisji na żywo.

W czasie tych osobliwych pokazów internetowych lał się alkohol. Obaj oskarżeni utrzymują również, że sponiewierane i upokorzone przez nich dziewczyny brały narkotyki.

- Jak wszedłem do mieszkania, to wypiłem od razu pełna miskę wódki, to musiało być ok 200 mililitrów. Wtedy przed pójściem do więzienia ważyłem około 100 kg i to nie robiło na mnie wrażenia. ... mogła wypić ok. 300 ml wódki. W pewnym momencie zaczęła wymiotować – opowiadał śledczym Tucznik.

Patostreamerzy znęcali się nad nastolatkami

i

Autor: YouTube/ Archiwum prywatne Patostreamerzy znęcali się nad nastolatkami

Widząc kłopot pijanej nastolatki patostreamerzy wyrzucili ją z mieszkania i kazali czekać na pogotowie, które zawiadomili. Sami jej nie towarzyszyli do przyjazdu ratowników. Wpadli na inny pomysł. - Podaliśmy inny adres, niż ten, gdzie byliśmy. Myśleliśmy, że pod tamten adres przyjadą służby, pogotowie ratunkowe, a my się będziemy śmiać z okna – wyjaśniał w śledztwie Tucznik.

Innym razem Tucznik i Kawiaq pojechali do hotelu w Gliwicach. Była z nimi inna dziewczyna. Mieli butelkę wódki 0,7. - Robiliśmy sobie żarty i dokuczaliśmy sobie. Dziewczyna zgodziła się na nagranie. Skończyła się wódka, więc Marcin pojechał po kolejną butelkę. Ona w pewnym momencie rzuciła się na mnie z pięściami. Była większa ode mnie, nie mogę powiedzieć, że się jej bałem, ale nie mogłem oberwać na livie – wyjaśniał Tucznik.

Po tej transmisji z Gliwic obaj patologiczni twórcy rzeczywiście zaczęli być popularni, ale ich "popisy" zainteresowały nie tylko internautów, lecz także policję. Wtedy wyjechali do Egiptu. - Marcin powiedział, że jedziemy do Egiptu, bo teraz wszyscy będą o nas mówić. Będziemy sławni. Tak naprawdę nie chcieliśmy uciekać – przekonywał w wyjaśnieniach Tucznik.

Bartłomiej K. z jednej strony próbuje bagatelizować obrzydliwe transmisje z udziałem nastolatek, z drugiej obarcza za nie winą Marcina F. - To Marcin namawiał mnie do tych transmisji. Ja miałem inne plany. Od początku mi się to nie podobało. Kłóciłem się z nim, by nie wrzucał wszystkiego do internetu – twierdzi Tucznik. - Większość z tych rzeczy było w formie żartów i nic nie było na poważnie – zapewniał.

Super Express Google News
Sonda
Czy oglądasz patostreamy?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki