Szokująca relacja mieszkańca Żor! Mój teść zmarł na COVID-19. Służba zdrowia rozkłada ręce

i

Autor: pixabay.com

Szokująca relacja mieszkańca Żor! "Mój teść zmarł na COVID-19. Służba zdrowia rozkłada ręce"

2020-04-16 7:36

Pan Marcin podejrzewa, że jest zakażony koronawirusem. Mimo, iż prosił sanepid i szpital o wykonanie testu, przez tydzień nie udało się go wykonać. W tym czasie z powodu COVID-19 zmarł jego ojciec. - Człowiek jest pozostawiony samemu sobie. To cud, że nie ma więcej zachorowań w kraju - napisał zrezygnowany w mediach społecznościowych.

Pan Marcin udał się w zeszły czwartek do dentysty. To miało być zwykłe leczenie kanałowe. Nagle poczuł, że stracił zarówno węch, jak i smak. Są to jedne z objawów zakażenia koronawirusem. Zaniepokojony zadzwonił na pogotowie, ale jak twierdzi "dyspozytorka go zbyła". -  Rozpocząłem łańcuch połączeń, odbijając się raz po raz od kolejnych miejsc, które w teorii powinny mi pomóc. Właściwie to telefon do dentysty okazał się najskuteczniejszy, bo właśnie tam pani w recepcji przekierowała mnie do sanepidu - pisze pan Marcin.

Dramat dopiero się rozpoczął. Sanepid skierował mieszkańca Żor do szpitala w Raciborzu celem zrobienia testu. Placówka była jednak zamknięta. Przez domofon dowiedział się, że wymazu mu nie pobiorą. Chyba, że zostanie na oddziale i poczeka na sanepid. Ale ten w kolejnej rozmowie miał poinformować, że testu nie wykona. Po kilku dniach przekomarzania się z sanepidem wreszcie udało się coś zmienić. - Następnego dnia w niedzielę znowu dzwoniłem do sanepidu, gdzie kolejny raz mnie przekierowywano. Dowiedziałem się, że mam się wstrzymać, bo nie mam gorączki i mam czekać. Podjąłem kolejną próbę. W końcu spisano PESEL mój i moich bliskich i nałożono na nas kwarantannę. Okej, dostosujemy się - relacjonuje pan Marcin.

Najgorsze jednak stało się w poniedziałek. - Mój teść po południu zaczyna bełkotać, nie odpowiada jasno na pytania, bolą go ręce i tył głowy. Szwagierka dzwoni po karetkę, informując, że mamy kwarantannę. Godzinę później przyjechała karetka, która zabrała teścia. O 20 wciąż czekali na przyjęcie w szpitalu. Jednocześnie dowiadujemy się, że dzwoniono ze szpitala w Raciborzu do sanepidu i nikt nie wie o naszej kwarantannie.
Dzień później mój teść umiera. Dowiadujemy się, że miał robiony test, ale wynik będzie na drugi dzień. Pojawia się jednak szybciej i był dodatni - czytamy na profilu społecznościowym.

Pan Marcin dzwoni do sanepidu. Informuje, że ma objawy zakażenia, a jego teść właśnie zmarł z powodu COVID-19. Obawia się o swoją rodzinę - żonę i dwójkę dzieci. - Poinformowano mnie po raz kolejny, że nałożono na mnie kwarantannę i dopiero poinformują mnie, co z wymazem. W środę dzwonię, by dowiedzieć się kiedy w końcu przeprowadzi ktoś testy lub jakkolwiek zadba o nasze zdrowie. Te same starania podejmują moi współpracownicy. Po tych wszystkich zawirowaniach, niezliczonych telefonach i przekierowaniach, po raz kolejny biorą nasze numery PESEL i informują, że będą szukać opcji dla nas wszystkich. Nie chcemy się rozdzielać, nie w takiej chwili - pisze ze zrezygnowaniem.

Pan Marcin, jak zaznaczył na wstępie, napisał ten post ku przestrodze. Jak zaznaczył, chce, by każdy wiedział, jak tak naprawdę wygląda w Polsce walka z koronawirusem. - W telewizji politycy mówią o przepustowości 20 tys. testów dziennie, po czym robione są 4 tys., a ja nie mogę doprosić się o pobranie wymazu przez prawie tydzień, pomimo, że po drodze na koronawirusa umiera mój teść, a ze mną jest moja żona i dzieci.
Człowiek jest pozostawiony samemu sobie. To cud, że nie ma więcej zachorowań w kraju - dodaje.

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Wojewódzką Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną w Katowicach. - Nie wiemy nic na temat takiego zgłoszenia. Sprawą powinien zając się Powiatowy Inspektor Sanitarny. W sytuacji, gdy mamy obawę, że jesteśmy zakażeni koronawirusem, należy w pierwszej kolejności skontaktować się z lekarzem - mówi Beata Kempa z katowickiego sanepidu. Pytamy zatem w sanepidzie w Rybniku, któremu podlegają Żory. - Znamy tę sprawę, trwa jej wyjaśnianie. W tej relacji znajduje się sporo nieścisłości. Mogę tylko dodać, że mężczyzna znajduje się pod nadzorem naszej stacji i szpitala w Raciborzu - mówi dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rybniku Michał Dudek.

Pan Marcin na sam koniec zaapelował do każdego, kto przeczyta jego słowa. - Dbajcie o siebie, zachowujcie najważniejsze zasady izolacji i dystansowania i nie lekceważcie żadnych objawów. Chciałbym dać jakieś praktyczne rady, do kogo dzwonić i kiedy, ale jak sami widzicie - każdy radzi sobie sam.

Pogrzeby bardzo drogie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki