Wizyta w więzieniu, Muzeum Art Deco i spacer nad morzem, czyli Litwa na weekend. Jeśli zastanawiasz się, dokąd pojechać na urlop blisko Polski, mamy idealną propozycję

2025-10-07 5:10

Jednego dnia można zgubić się w uroczych wąskich uliczkach, usianych restauracjami i kawiarniami. Zajrzeć do dawnego więzienia, które dziś jest centrum kultury. Przenieść się do miejsca, w którym zgodnie z konstytucją „Człowiek ma prawo do leniuchowania i nic nierobienia”. Drugiego - ruszyć nad Niemen i zanurzyć się w sztuce modernizmu. Trzeciego- zobaczyć inne oblicze Bałtyku. Oto inspiracja na city break na Litwie. Odwiedzamy Wilno, Kowno i Połągę.

Litwa na weekend? Większość z nas myśląc o wizycie u naszych sąsiadów, planuje spędzić czas w Wilnie. I choć stolica Litwy ma do zaoferowania tyle atrakcji, że można byłoby spędzić w niej nawet tydzień, to warto odkryć także inne miasta, by lepiej poznać ten kraj.

Litwa na weekend. Wilno w jeden dzień

Wilno to dla Polaków miejsce szczególne, każdego roku tłumy rodaków przyjeżdżają pod Ostrą Bramę, ruszają śladami Adama Mickiewicza i Czesława Miłosza. Jednak stolica Litwy ma do zaoferowania znacznie więcej. Wileńska starówka jest pełna wąskich uliczek, kawiarni i zabytkowych kamienic. W centrum znajduje się ratusz, który niegdyś pełnił funkcję teatru — to tu odbyła się prapremiera „Halki”. Kościół św. Anny zachwyca gotycką fasadą, obok niego znajduje się kościół św. Franciszka i św. Bernarda. Wzgórze Giedymina z basztą to doskonały punkt widokowy na panoramę miasta. Alternatywą jest wieża telewizyjna z obrotową kawiarnią, najwyższy budynek na Litwie. W Wilnie działa wiele galerii sztuki współczesnej, m.in. MO Museum, prezentujące litewskich twórców. Atrakcje można wymieniać bez końca, jednak jeśli mamy do dyspozycji jeden dzień i chcemy poczuć klimat współczesnego miasta, pójdźmy na spacer ulicą Giedymina. To główna arteria miasta, pełna sklepów, restauracji, ale także widocznych śladów z przeszłości.

Warto też odwiedzić „Więzienie na Łukiszkach 2.0”. To może być najbardziej emocjonujący punkt na mapie zwiedzania. Budynek ma za sobą straszną historię. Przez dziesiątki lat był miejscem kaźni więźniów politycznych (i nie tylko) zarówno podczas pierwszej, jak i drugiej wojny. Więzienie działało także po odzyskaniu przez Litwę niepodległości. Kompleks składał się sześciu budynków. Oprócz cel znajdował się tu więzienny szpital, pomieszczenia administracyjne oraz cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy. Ostatnich więźniów przeniesiono stąd dopiero w 2019 r. Władze Wilna i lokalni artyści postanowili odczarować to miejsce. Dziś więzienie na Łukiszkach jest przestrzenią artystyczną, które nie zapomina o przeszłości. Działają tu restauracje i kluby.Odbywają się wystawy. Wiele pomieszczeń zachowało oryginalne elementy wyposażenia – kafelki i dekoracje. Podczas zwiedzania z przewodnikiem można poznać historię tego miejsca. Teren więziennego kompleksu często służy także za plan zdjęciowy. Kręcono tu m.in. sceny do czwartego sezonu serialu „Stranger Things” Netfliksa.

Wilno. Łukiszki 2.0

i

Autor: Agnieszka Morawska/ Archiwum prywatne

Na koniec dnia warto odwiedzić Republikę Zarzecza, czyli Užupis. Przed wojną w tej dzielnicy mieszkał m.in. Konstanty Ildefons Gałczyński. W czasach radzieckich Zarzecze było jedną z najbardziej zaniedbanych dzielnic. Główny trakt nazywany był „ulicą śmierci”. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości do tanich, zaniedbanych domów zaczęli wprowadzać się artyści. Otworzyli pracownie, powstały liczne galerie sztuki, kolorowe murale ozdobiły obskurne budynki. W 1997 grupa twórców proklamowała niepodległą Republikę Zarzecza. Jej konstytucja składa się z 41 punktów i mówi m.in. o tym, że: „Człowiek ma prawo mieszkać obok Wilenki, a Wilenka płynąc obok człowieka", „Człowiek ma prawo umrzeć, lecz nie jest to jego obowiązkiem", „Człowiek ma prawo do leniuchowania i nic nierobienia«, Pies ma prawo być psem", „Kot nie musi kochać swego gospodarza, ale w trudnej chwili powinien mu pomóc". Na centralnym placu Zarzecza przez kilka lat stał cokół z olbrzymim jajem. Z czasem wykluł się z niego anioł – symbol dzielnicy. Nad rzeką znajduje się kawiarnia Užupio Kavinė. Nazywana jest Parlamentem Republiki Zarzecza.

Wilno

i

Autor: Agnieszka Morawska/ Archiwum prywatne Konstytucja Republiki Užupis

Wilno - gdzie i co zjeść?

Wilno to także doskonałe miejsce, by skosztować lokalnej kuchni w nowoczesnym wydaniu. Znajduje się tu wiele doskonałych restauracji. Cztery z nich mogą pochwalić się gwiazdkami Michelin – Demo, Džiaugsmas, Pas mus i Nineteen18. Nie brakuje także miejsc polecanych przez słynny przewodnik np. Dine (fantastyczny chłodnik!) lub Stebuklai. Podczas spaceru po mieście z pewnością zauważysz sklepy firmowe, w których sprzedawany jest Džiugas. Twardy dojrzewający litewski ser jest dostępny także w naszych sklepach, ale Wilnie można skosztować także czekoladek z jego użyciem. Fani słodkości znajdą tu też wiele sklepów z czekoladą o najrozmaitszych smakach np. gorzka z bekonem. Do kawy warto spróbować mrowiska lub sękacza – ciast znanych nam z Podlasia. W zasadzie w każdej restauracji na starym mieście podaje się tradycyjne litewskie potrawy. Buraczany chłodnik ze smażonymi ziemniakami, cepeliny solidnie okraszone skwarkami oraz kiszkę ziemniaczaną. Do picia obowiązkowo kwas chlebowy – wybitny serwuje restauracja Ertlio Namas (także polecana w przewodniku Michelin). Miejsce z tradycyjną kuchnią w nowoczesnym wydaniu. Szukając lokalnych trunków, warto zainteresować się winem. Litwini wytwarzają je z mrożonych jabłek, a także z białych lub czerwonych owoców. Ortodoksyjni smakosze mogą się skrzywić na samą myśl, że winem można nazwać napój, którego nie wyprodukowano z winogron, ale zawsze można potraktować to jako ciekawostkę. Jeśli jednak od wina wolimy piwo – nie mogliśmy trafić lepiej. Nasi sąsiedzi z północy rozkochali się w piwowarstwie i nie boją się eksperymentować. Obok tradycyjnych złotych i ciemnych trunków znajdziemy tu np. piwa z mniszkiem lekarskim. Do przegryzienia smażony chleb z czosnkiem lub cienko pokrojone smażone świńskie uszy. Jeśli po wieczorze testowania lokalnych specjałów z procentami, następnego dnia obudzimy się z lekkim niesmakiem – warto pójść na targowisko „Pod Halą” i zaopatrzyć się w zbawiennie działające na nasz organizm kiszonki. Na Litwie kisi się wszystko: pomidory, fasolkę, ogórki, kapustę, paprykę, a nawet agrest. Na targowisku możemy też zjeść śniadanie, obiad i kolację. Oprócz restauracji i kawiarni są tu tradycyjne targowe stoiska. Kupimy lokalne specjały: ciemny chleb z kminkiem lub bez (bez konserwantów, jest świeży nawet przez miesiąc), wędliny, słoninę i sery – także z jabłek. Ser jabłkowy z prawdziwym nie ma nic wspólnego. Został tak nazwany ze względu na proces produkcji. Jabłka podgrzewa się tak długo, aż powstanie zwarta masa. Taki ser smakuje trochę jak marmolada, a trochę, jak żelki. Kroi się go w plasterki i podaje do herbaty. Może być świetnym prezentem dla znajomych wegetarian i wegan.

Wilno

i

Autor: Agnieszka Morawska/ Archiwum prywatne

Weekend na Litwie. Odwiedzamy Kowno

Wystarczy nieco ponad godzina w pociągu lub półtorej godziny w samochodzie, by z Wilna dojechać do Kowna. To drugie co do wielkości miasto Litwy. Jest zupełnie inne niż Wilno, ale także można byłoby w nim spędzić tydzień, by poznać wszystkie atrakcje. Kowno słynie z licznych kościołów. Najbardziej znana jest Bazylika Archikatedralna św. Apostołów Piotra i Pawła, największa świątynia katolicka na Litwie, dumnie wznosząca się obok rynku. To miejsce pielgrzymek wiernych z Litwy i Polski. Fani sportu mogą kojarzyć miasto z koszykarską drużyną Žalgiris Kowno (koszykówka na Litwie to sport numer jeden). Ale Kowno jest także jednym z najważniejszych ośrodków modernizmu w Europie Środkowej. Spacer szlakiem modernistycznych budynków to lekcja architektury, ale też spojrzenie na Litwę lat 30. XX wieku — ambitną, nowoczesną, zorientowaną na przyszłość. Warto tu odwiedzić m.in. Muzeum Art Deco. Więcej o zwiedzaniu Kowna w jeden dzień piszemy tu.

Kowno

i

Autor: Agnieszka Morawska/ Archiwum prywatne

Połąga. Spędź dzień nad Bałtykiem

Ostatni dzień to czas odpoczynku. Szum fal, przyroda i bursztyn czekają w jednym z najpopularniejszych nadmorskich kurortów na Litwie. Z Kowna do Połągi samochodem lub autobusem jedzie się około 2,5 godziny, pociągiem około 4. Tutaj zwiedzanie warto połączyć z odpoczynkiem. Można spojrzeć na Bałtyk z innej perspektywy, szczególnie chwilę po sezonie, kiedy temperatury są jeszcze przyjemne, ale turystów mniej. Nie ma tu nadmiaru bilbordów i straganów z maskotkami z Chin. Są budki z bursztynem i wędzoną rybą, kawiarenki oraz restauracje z lokalną, nowoczesną kuchnią. Dwieście lat temu, gdy hrabia Michał Tyszkiewicz przybył do Połągi, zastał jedynie niewielką osadę z kilkuset mieszkańcami, których życie kręciło się wokół rybołówstwa i handlu bursztynem. Jednak dostrzegł przyrodniczy potencjał tego miejsca. Rodzina Tyszkiewczów inwestowała w miasto, tworząc z niego kurort. Największy wpływ na rozwój Połągi miał hrabia Feliks Tyszkiewicz. Wybudował ciąg drewnianych willi dla notabli, murowaną część Kurhausu (połączoną z drewnianą częścią zbudowaną przez jego ojca) - pierwszego hotelu z restauracją dla kuracjuszy. W Połądze powstał także teatr i neogotycki kościół. Kurort cieszył się ogromną popularnością także wśród polskich artystów, nazywano go nawet „Nadbałtyckim Zakopanem”. Władysław Reymont w willi „Olga” pisał noblowską powieść „Chłopi". Swoje marynistyczne pejzaże malował tu Stanisław Witkiewicz. Bywali Lucjan Rydel, Tadeusz Miciński i Leon Wyczółkowski. Przy ulicy Basanavičiusa wciąż znajduje się sporo charakterystycznych drewnianych willi, w których gościli i do dziś goszczą turyści. 

Połaga

i

Autor: Agnieszka Morawska/ Archiwum prywatne

Dla siebie Tyszkiewiczowie wybudowali pałac, w którym dziś mieści się muzeum bursztynu. W XIX wieku hrabia sprowadził niemieckiego architekta Feliksa Schwechtena, który miał stworzyć neogotycką rezydencję. Zanim jednak postawiono mury, przekopano teren – wykopano staw, a ziemię usypano w pagórek, na którym stanął pałac. Wokół urządzono ogromny angielski ogród, który do dziś jest jednym z ulubionych miejsc spacerowych mieszkańców i turystów. Znajduje się w nim, także wybudowana przez Tyszkiewiczów, grota Matki Boskiej z Lourdes. Ciekawy jest również posąg królowej węży – Egle, według legendy kobieta poślubiła i pokochała węża, po jego tragicznej śmierci bogowie zamienili ją w drzewo. W drodze do parku, Muzeum Bursztynu lub po prostu nad morze, warto zwrócić uwagę na wspomnianą drewnianą XIX- wieczną zabudowę. Przy ulicy Vytautasa 33 znajduje się najstarsza apteka. W budynku z 1897 roku, według legendy powstała receptura na słynną litewską nalewkę „999”, czyli „trojankę”. Miał ją stworzyć aptekarz, który w poszukiwaniu nalewki idealnej stracił życie i majątek. W spadku zostawił długi i recepturę. Wdowa podała nalewkę na stypie, a ziołowy trunek tak zasmakował gościom, że domagali się więcej. Za pieniądze ze sprzedaży nalewki, kobieta spłaciła długi i kupiła kilka willi w Połądze. Warto spytać o tę nalewkę lokalnych restauracjach. Wiele z nich serwuje dania inspirowane lokalną kuchnią i tradycją.

Połąga - plaża

i

Autor: Agnieszka Morawska/ Archiwum prywatne

Litwa na weekend. Trzy dni to za mało

Trzy dni to zdecydowanie za mało, aby poznać Litwę w pełni, ale wystarczająco, aby poczuć jej magię i zapragnąć powrotu. Wilno to połączenie historii i nowoczesności, Kowno to raj dla miłośników modernizmu, a Połąga to idealne miejsce na relaks nad morzem. Tyle na początek wystarczy.

Super Express Google News
QUIZ. Naszpikowany pułapkami arcytrudny test podróżniczy. Komplet punktów zdobędzie tylko prawdziwy obieżyświat
Pytanie 1 z 11
Na rozgrzewkę prosta sprawa. Wypoczywamy w Chorwacji i słyszymy, jak miejscowi mówią „Polaco, polaco”. Co to oznacza?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki