Marian Dziędziel o Toruniu, niepokorności i trudnych rolach

i

Autor: fot. materiały prasowe festiwalu Tofifest Marian Dziędziel o Toruniu, niepokorności i trudnych rolach

Marian Dziędziel dla ESKA INFO Toruń: Pokora i niepokorność idą ze sobą w parze. Toruń jest piękny i zadbany

2018-10-23 15:34

W Toruniu trwa Międzynarodowy Festiwal Filmowy Tofifest. Jednym z nagrodzonych za niepokorność jest Marian Dziędziel, aktor znany m.in. z "Wesela", "Kreta" i "Domu Złego". W krótkiej rozmowie opowiedział nam o swoich wrażeniach z pobytu w Toruniu, o postrzeganiu niepokorności i o tym, które role były dla niego najtrudniejsze.

Marian Dziędziel spotkał się z nami w Hotelu Bulwar, gdzie rzecz jasna zapytaliśmy go, jakie ma wrażenia z pobytu w Toruniu. - Czuję się tu bardzo dobrze. Podoba mi się Toruń w ogóle. Jest to piękne i zadbane miasto. Po prostu przyjemnie tu być - przyznaje doświadczony aktor.

Marian Dziędziel - pokora i niepokorność w jednym

Tuż po tym jak Marian Dziędziel odebrał statuetkę Złotego Anioła za niepokorność twórczą, zaczął się zastanawiać jak z tą niepokornością właściwie u niego jest. Jak się okazuje, wszystko można wszystko wyważyć.

- Niepokorność i pokora idą ze sobą w parze. W tym zawodzie trzeba mieć obie cechy. Pokorę dla zawodu, ale jednocześnie walkę o swoje. Szacunek do bycia aktorem, co jest bardzo trudnym zawodem musi być. Tak to postrzegam - opowiada Marian Dziędziel.

Sympatia do filmów "śląskich"

Marian Dziędziel urodził się w Gołkowicach, w powiecie wodzisławskim. Mając to na uwadze, zapytaliśmy o szczególne uczucia, związane z filmami o tym regionie, na przykładzie "Zgorszenia publicznego", wyreżyserowanego przez Macieja Prykowskiego.

- Na pewno jest sympatia dla tego, że robimy to na Śląsku. Klimat, granie po śląsku - ja to czuję i rozumiem. Zawsze mam jednak obawy, czy to zostanie przyjęte i zrozumiane w kraju. W przypadku "Zgorszenia publicznego" było bardzo ciężko, żeby to poczucie humoru trafiło do innych regionów. Wszystko przez specyfikę. Z pewnością dużo rzeczy mi się tam spodobało - podkreśla Marian Dziędziel.

Najtrudniejsze role Mariana Dziędziela - komedie gra się trudniej?

Mariana Dziędziela większość widzów kojarzy przede wszystkim z mocnymi, często bardzo dramatycznymi rolami. Jak sobie radzi z takimi postaciami?

- Nie obserwuje się tego momentu, kiedy człowiek "wychodzi ze swojej postaci". Dobrze jest złapać oddech po takiej mocnej roli, ale także po komediowej! Trzeba się otrząsnąć po tym, ile się włożyło pracy w daną rolę. Jakieś ślady w człowieku na pewno zostają po takich filmach jak "Dom Zły", "Wesele", "Kret", czy nawet "Wino Truskawkowe". O dziwo nie zostaje to tak na długo. Najtrudniej było chyba w przypadku obrazu "Moje córki krowy", gdzie doszła świadomość choroby, dowiadywanie się, doświadczenie tego wszystkiego przez kontakt z lekarzami - jak to wszystko jest. Potem człowiek się zastanawia, jak choroba może unicestwić człowieka. Później to wszystko mija. Postacie dramatyczne są trudne i wymagające, natomiast wyjątkowo trudno gra się role komediowe. To jest wielkie wyzwanie! Najlepiej czytać powieści komediowe, w klasyce można znaleźć wiele rzeczy - opowiada.

"Wesele" "odkryło" Mariana Dziędziela? Wielu uważa, że dało mu pokazać pełnię potencjału.

- W kwestii pełni potencjału chyba rzeczywiście coś w tym jest. Ten film dał mi taką szansę. Czy mnie odkrył? Jeżeli człowiek pokazuje swój potencjał, to na pewno w jakimś stopniu jest to odkrywanie. Pokazałem się widzom w znacznie większej roli - potwierdza sam zainteresowany.

Marian Dziędziel wyjątkowo często jest gwiazdą filmów Wojciecha Smarzowskiego. Krytycy zarzucają reżyserowi, ze jego filmy są przerysowane. Szczególnie ten zarzut pojawia się przy "Drogówce" i "Klerze". Co aktor odpowiedziałby takim osobom?

- Przyznaję się, że "Kleru" jeszcze nie widziałem. Nawał obowiązków sprawił, iż jeszcze nie było kiedy. Natomiast jeśli człowiek chce coś pokazać, uderzyć w widza, no to trzeba w pewnym sensie wzmocnić czy przerysować. W przypadku Wojtka wydaje mi się, że raczej mówimy o wzmacnianiu tematu, który np. chce skrytykować - podkreśla Dziędziel.

Spytaliśmy wybitnego aktora o wzorce zagraniczne. Czy do kogoś dąży? A może po prostu kogoś szczególnie podziwia?

- Z dążeniem zdecydowanie nie, bo po prostu nie było takiej możliwości. Jest wielu takich aktorów. Wystarczy spojrzeć na Anthony'ego Hopkinsa, Ala Pacino, Gene'a Hackmana, Roberta De Niro - to są to wspaniali ludzie. Wcześniej byli Paul Newman i Robert Redford - to jest zupełnie inna poetyka - przyznaje Marian Dziędziel.

>>> 5 rzeczy, których nigdy nie usłyszysz w Toruniu! [GALERIA]

Czytaj też: Miłość do gór i rodziny. Torunianin producentem niezwykłego filmu o Macieju Berbece [AUDIO]

#TOWIDEO

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki