Nadano mu stopień kaprala i... lubił jeździć ciężarówką. Taki był miś Wojtek - syryjski niedźwiedź brunatny adoptowany przez żołnierzy gen. Andersa. Teraz rzeźba Wojtka stanie w Sopocie, a dokładniej - na słynnym Monciaku. Miejsce to jest nieprzypadkowe, ponieważ to właśnie w bitwie pod Monte Cassino - Miś Wojtek odegrał szczególną rolę.
- Będzie siedział na skarpie należącej do Kościoła św. Jerzego. Będzie siedział na skrzynce po amunicji, a u jego stóp będzie plecak z zapasowym, drugim sercem - mówi Ewa Rakowska z Fundacji Klub Przyjaciół Misia Wojtka.
Jedną z największych tajemnic jest fakt, w jaki sposób udało się polskim żołnierzom oswoić misia. Zwierzak nie był w ogóle agresywny i uwielbiał towarzystwo ludzi. W ramach zabawy siłował się z żołnierzami, a przegranych... lizał po twarzy. Niedźwiedzia traktowano jak maskotkę korpusu. Mógł spać z żołnierzami w namiocie, jadł z nimi posiłki, a wieczorami – popijał piwo.
Miś Wojtek stał się prawdziwą sesnsacją, gdy po zakończeniu działań zbrojnych wraz ze wszystkimi żołnierzami został przeniesiony do Szkocji. To właśnie tam trafił do edynburskiego zoo, gdzie spędził całą swoją "emeryturę". Niedźwiedzia przez długie lata odwiedzali dawni przyjaciele, którzy nigdy nie podziwiali go zza krat, lecz wchodzili do jego klatki.
Dziś Miś Wojtek ma swoje pomniki w siedmiu, europejskich miastach. Sopot dołączy do tej listy już niebawem.
- Jest pomnik Misia Wojtka w Londynie w Instytucie Sikorskiego. Wojtka spotkamy także w Edynburgu, gdzie miś przedstawiony jest ze swoim opiekunem, Piotrem Prendysem. Jest także wielki, potężny niedźwiedź w Krakowie. Sympatyczny niedźwiadek dźwigający pocisk w Żaganiu i taki nieco smutny i zmęczony miś w Szymbarku. Jest także mały miś we Włoszech - dodaje Rakowska.
Koszt budowy pomnika w Sopocie to prawie 200 tys. złotych. W jego sfinansowanie zaangażowali się jednak ludzie dosłownie z całego świata.