Karetka ratownictwa medycznego

i

Autor: archiwum portalu Zdjęcie poglądowe

Karetka przyjechała po 68 minutach, a pierwszą odwołano. Pacjentka nie żyje

2021-07-23 21:24

To jedna z tych historii, która podważa zaufanie do Państwowego Ratownictwa Medycznego. Starsza kobieta w środku nocy nagle poczuła potworny ból w klatce piersiowej. Przerażony jej stanem mąż zadzwonił po pogotowie. Niestety, karetka przyjechała za późno. Kobieta zmarła. Jak się później okazało, dyspozytorka odwołała pierwsze zgłoszenie.

Wstrząsającą i niezwykle przykrą historię opisał portal Onet. Starsze małżeństwo, Jadwiga i Tadeusz, mieszkali w dwupiętrowym domu w Wesołej. Niedługo mieli obchodzić 50-lecie małżeństwa. Los nie szczędził im zmartwień. We wrześniu minionego roku zmarł nagle na zawał serca ich starszy syn, który z nimi mieszkał. Nic nie wskazywało, że niedługo nastąpi kolejna rodzinna tragedia.

ZOBACZ TEŻ: Hulajnogą elektryczną pod koła samochodu! NAGRANIE z wypadku wywołuje dreszcze

Koszmar rozegrał się w nocy 23 czerwca. Pani Jadwiga obudziła męża przeraźliwym krzykiem. Kobieta nagle poczuła potworny ból w klatce piersiowej. Z trudem oddychała i potrzebowała natychmiastowej pomocy. Pan Tadeusz podał żonie tabletki przeciwbólowe, jednak niewiele one pomogły. Jest stan pogarszał się. Mężczyzna około godz. 4:40 zadzwonił więc po karetkę. Wyjaśnił dyspozytorce całą sytuację i opisał wszystkie objawy u swojej 80-letniej żony. Dyspozytorka powiedziała, że już wysyła karetkę.

- Wyszedłem już nawet na podwórko, otworzyłem furtkę, bo miałem nadzieję, że karetka za chwilę przyjedzie i lekarz ją uratuje. Miałem wrażenie, że liczyła się każda minuta, więc z niecierpliwością nasłuchiwałem sygnału pogotowia. Ale odpowiadała mi tylko cisza - relacjonował w rozmowie z Onetem pan Tadeusz.

Niestety, karetka nie przyjeżdżała, a pani Jadwiga słabła z każdą chwilą. W oczekiwaniu na pomoc mężczyzna zadzwonił również do syna, który mieszka w Markach. Przyjechał on szybciej niż wezwana karetka. Zdenerwowany postanowił drugi raz zadzwonić pod 112. Było już przed godz. 6.

- Opisałem sytuację i powiedziałem, że już raz karetka była wzywana, ale wciąż jej nie ma. Próbowano mnie połączyć z pogotowiem, ale przez kilkanaście sekund nikt nie odbierał. W końcu odezwał się ten sam operator i stwierdził, że karetka jest w drodze - powiedział Onetowi Marek, syn pana Tadeusza i pani Jadwigi.

Po dziewięciu minutach od telefonu karetka przyjechała na miejsce. Niestety, było już za późno. Ratownicy próbowali jeszcze przywrócić kobiecie akcję serca, jednak bezskutecznie. Lekarz stwierdził zgon pani Jadwigi.

Portal Onet nieoficjalnie dowiedział się, że to dyspozytorka, która przyjmowała zgłoszenie za pierwszym razem, odwołała karetkę pogotowia, którą sama wysłała. Nie podała jednak powodu takiej decyzji. Jak podaje portal, dyspozytorka miała także próbować potem wpłynąć na załogę pogotowia, którą wysłała na miejsce, by nie umieszczała w dokumentach, że karetka była wysyłana pod ten sam adres dwa razy.

ZOBACZ TEŻ: Ale afera! Policja dorwała ducha w galerii w Warszawie. Ten mężczyzna od roku nie żyje

Dziennikarze Onetu próbowali wyjaśnić sprawę najpierw w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans".

- Pierwsze zlecenie wyjazdu trafiło do nas o godzinie 4:44. Zespół wyjechał do 79-letniej pacjentki Jadwigi S. minutę później, a więc o godzinie 4:45. Z informacji przekazanych przez dyspozytora medycznego wynikało, że pacjentka skarży się na bóle klatki piersiowej, jest przytomna, ma duszności, jest bez kontaktu, po udarze, covid ujemny. Zespół nie dojechał jednak do pacjentki, bo dyspozytor go zawrócił – poinformował Onet Piotr Owczarski, rzecznik prasowy WSPRiTS "Meditrans".

Reporterzy Onet o wyjaśnienie sytuacji poprosili również wojewodę mazowieckiego Konstantego Radziwiłła.

"Po przeanalizowaniu zgłoszenia z 23 czerwca 2021 wynika, że powyższa sytuacja została spowodowana błędnym zadysponowaniem karetki przez dyspozytora w wyniku przyjęcia wezwań do realizacji przez Zespół Ratownictwa Medycznego na ulicach o tej samej nazwie w dwóch różnych dzielnicach Warszawy. Wobec osoby przyjmującej zgłoszenie zostały wyciągnięte konsekwencje służbowe i została ona ukarana" - otrzymali w odpowiedzi od Zespołu Prasowego Wojewody Mazowieckiego.

Ale afera. Policja dorwała ducha w galerii w Warszawie. Ten człowiek nie żyje od roku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki