Mieszko R. - który 7 maja 2025 r. na Uniwersytecie Warszawskim zamordował kilkoma ciosami siekiery Małgorzatę D. przy drzwiach Audytorium Maximum – został przebadany przez dwie psychiatry, Bożennę Kajkę-Sikorę i Bożennę Jarnuszkiewicz. Zadaniem ekspertek z wieloletnim doświadczeniem jest odpowiedzieć na pytanie, czy R. był poczytalny w momencie zbrodni. Na wydanie opinii mają 14 dni. Jeśli stwierdzą, że jednorazowe badanie jest niewystarczające do oceny psychiki sprawcy, będzie konieczne zlecenie dłuższej obserwacji sądowo-psychiatrycznej.
Rzucał się , pluł i krzyczał
Tymczasem już po zatrzymaniu, jak się teraz dowiadujemy, Mieszko zachowywał się tak absurdalnie w stosunku do policjantów, że zasłużył na kolejny zarzut. Ponoć rzucał się, pluł i krzyczał, przypomniał osobę odurzoną narkotykami. Ale badanie wykazało, że był trzeźwy.
Jak słyszymy, już na komendzie przy ul. Wilczej tak ciężko było go okiełznać, że był niesiony. Wtedy jednego z policjantów solidnie ugryzł w nogę.
– Naruszył nietykalność cielesną funkcjonariusza policji podczas i w związku z wykonywaniem przezeń obowiązków służbowych w taki sposób, że w trakcie zakładania mu kaftana bezpieczeństwa ugryzł go w nogę – podaje Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ w oficjalnym komunikacie.
Jak Mieszko R. ugryzł policjanta
Jak to możliwe, że skuty kajdankami człowiek gryzie policjanta w nogę? Dlaczego głowa zatrzymanego znajdowała się na wysokości łydki funkcjonariusza?
Policjanci wyjaśniają, że mężczyzna był tak pobudzony, że trzeba go było przenosić z miejsca na miejsce za ręce i nogi. - Takie chwyty transportowe są przewidziane w naszych przepisach - tłumaczą. Ochraniacz na głowę był mu nakładany w pozycji leżącej. Wtedy Mieszko R. ugryzł stojącego najbliżej funkcjonariusza w łydkę.
Czyn ten zagrożony jest karą do lat trzech lat pozbawienia wolności, co przy dożywociu grożącym za zabójstwo Małgorzaty D., usiłowanie zabójstwa strażnika uniwersyteckiego i zbezczeszczenie zwłok, może być już tylko dodatkiem.
Nieoficjalnie słyszymy, że gryzienie policjanta to nie jedyny „wyczyn” Mieszka już po zatrzymaniu. Gdy był konwojowany, siedząc z tyłu w radiowozie ściągnął ponoć buta i próbował dotykać stopą policjantkę siedzącą na przednim fotelu. Tego jednak policja nie potwierdza.
Jak wynika ze wcześniejszych informacji prokuratora, Mieszko R. przekonywał, że chciał stać się drapieżnikiem.
Na badaniu zachowywał się normalnie
Relacje opisujące zachowanie 22-latka z początku maja pozwalają na domysły, że student prawa Uniwersytetu Warszawskiego może być chory psychicznie. Ale jednocześnie osoby, które w ubiegłym tygodniu brały udział w jego przesłuchaniu zwracają uwagę, że zachowywał się normalnie. Podczas testów psychiatrycznych też w niczym nie przypominał obłąkańca z siekierą.
Z jego deklaracji wynika, że w areszcie nie bierze żadnych leków wyciszających.
Tymczasem orzeczenie jakiejkolwiek kary sądowej możliwe będzie tylko wtedy, gdy Mieszko R. okaże się w pełni lub chociażby częściowo poczytalny.
Wszystko wskazuje zatem, że Mieszko R. zostanie skierowany na dłuższą obserwację psychiatryczną. Może ona trwać dwa miesiące.
Mieszko R. w areszcie tymczasowym też zachowuje się - jak dotąd - spokojnie