Warszawa zakazała trzymania toreb na siedzeniach w autobusach. A kto to wyegzekwuje?

2025-11-20 16:02

Rada Warszawy wprowadziła właśnie dwie zmiany do regulaminu obowiązującego w komunikacji miejskiej. Rajcy zabronili „zajmowania przez pasażera więcej niż jednego miejsca siedzącego w pojeździe” i „umieszczania na nich bagażu lub innych przedmiotów, jeżeli uniemożliwia to korzystanie z tych miejsc innym pasażerom.". - Takie zachowanie powinno być standardem kulturalnych osób. Ale jeśli ktoś nie nauczył się kultury w domu, trzeba mu to napisać czarno na białym w postaci regulaminu. Tylko kto to wyegzekwuje? - zastanawia się w felietonie z cyklu "Kraj o Warszawie " redaktor Izabela Kraj.

Izabela Kraj, Super Express

i

Autor: Sebastian Wielechowski / Super Express Izabela Kraj, Super Express

Wchodzę do metra, wagon jest prawie pusty, siadam na wolnym siedzeniu, naprzeciwko pani z torebką na kolanach. Obok niej, na dwóch siedzeniach leżą siaty wypchane warzywami – wystaje kapusta, czerwienią się pomidorki, a na wierzchu wiązka bananów. Ponieważ ja już wiem coś, czego ta pani pewnie jeszcze nie wie, postanawiam zagadnąć.

– Wie pani, że to będzie zakazane? – pokazuję palcem torby.

- Co zakazane? Zakupy? – pani patrzy ze zdumieniem i popłochem w oczach to na mnie, to na kapustę. Na wszelki wypadek odruchowo zasłania ją jakimś wystającym papierem.

– Nie. Nie zakupy. Wożenie zakupów na siedzeniu – precyzuję lekko rozbawiona.

– Pani żartuje?! – kobieta zaczyna patrzeć na mnie podejrzliwie.

– Nie. Serio. Radni uchwalili zmiany w przepisach. Nie może pani zająć więcej niż jednego miejsca siedzącego – zaczęłam, z nadzieją na reakcję. Ale skończyć nie mogłam.

To co usłyszałam później, do zacytowania się nie nadaje. Pani się odblokowała mniej więcej na czas przejazdu od stacji Pole Mokotowskie do Natolina. Zaczęło się od „A to banda nierobów nie ma ważniejszych spraw do załatwienia, tylko im moje zakupy przeszkadzają?!… idiotyzm… głupota… skandal…itd”. Musiałam wysiąść, kobiecie złość nieco sklęsła, ale jeszcze mamrotała pod nosem. Nie zdążyłam już wtrącić, że siaty z zakupami na siedzeniach nie mogą stać tylko wtedy, gdy jest tłum i inny pasażer zechce usiąść na tym miejscu. W pustym metrze nie były zagrożone. Nie wiem więc, czy pani była na tyle kulturalna, że zdjęłaby torby, gdyby do wagonu nagle weszło kilkudziesięciu pasażerów. Ale jej reakcja utwierdziła mnie w przekonaniu, że radni zmianę wprowadzili słusznie.

Rada Warszawy wprowadziła właściwie dwie zmiany do regulaminu obowiązującego w komunikacji miejskiej. Zabronili „zajmowania przez pasażera więcej niż jednego miejsca siedzącego w pojeździe” i „leżenia na miejscach przeznaczonych do siedzenia oraz umieszczania na nich bagażu lub innych przedmiotów, jeżeli uniemożliwia to korzystanie z tych miejsc innym pasażerom.".

Takie zachowanie powinno być standardem kulturalnych osób. Ale w autobusach często kultury brakuje. Ale jeśli ktoś nie nauczył się kultury w domu, trzeba mu to napisać czarno na białym w postaci regulaminu.

Tylko kto to wyegzekwuje? Czy będzie to rodziło konflikty? Zapewne. Na sesji już sami radni dzielili się wątpliwościami. - Czy uczeń wracający ze szkoły z naładowanym plecakiem musi trzymać ten ciężar na kolanach? A jeśli przysnę w autobusie to dostanę mandat? - pytał radny Filip Frąckowiak.

Wątpliwości są, to prawda, ale od teraz każdy pasażer widząc paniusię z klamotami będzie przynajmniej miał podstawę, by poprosić, żeby klamoty zjechały na podłogę, bo siedzenie jest do siedzenia.

Właśnie – do siedzenia, a nie do spania. To ten drugi, trudniejszy do wyegzekwowania aspekt. Oczywiste dla mnie jest, że ten zapis o zakazie powstał nie po to, by utrudniać życie babciom wracającym z targu z zakupami, ale by służby mogły wypraszać bezdomnych z autobusów i metra (jakoś w tramwajach ich mniej - bo siedzenia niewygodne), którzy z komunikacji miejskiej, zwłaszcza nocą, robią sobie sypialnie. Tylko że im nikt z pasażerów raczej uwagi nie zwróci. Kierowca sam nie wyrzuci podśmierdujacego biedaka za drzwi. Chyba, że to będzie teraz zadanie dodatkowe dla straży miejskiej czy policji - jakby mieli mało do roboty, będą teraz przyjeżdżać do bezdomnych w autobusie?

Mandaty nic tu nie zdziałają, bo bezdomny i tak ich nie zapłaci. Może to być więc jeszcze jeden martwy przepis, który poprawi humor radnym, że coś w tym kierunku zrobili, ale realnie nie zadziała. Przepis sobie, a życie sobie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki