W rozmowie z "Vivą" Durczok nie stara się lukrować rzeczywistości. Przyznaje wprost, że jest pracoholikiem, spędzającym dziennie poza domem ponad 13 godzin. Czasem szkoda mu czasu nawet na to, żeby w wolnej chwili w czasie dni zdrzemnąć się. Całe życie w biegu...
- Nie potrafię usiedzieć w miejscu. Ciągle jeszcze szukam i ciągle jeszcze coś chciałbym zrobić. To fatalne uczucie. Ciągle patrzę na zegarek. Diagnoza jest taka: Jestem facetem, który bez przerwy gdzieś biegnie. Podświadomie tęskni do spokoju, ale w gruncie rzeczy tego spokoju się boi, bo mógłby oznaczać zawodową stagnację.
Durczoka nie przestraszyły nawet problemy ze zdrowiem. Ciągle gna przed siebie. Czy kiedyś się zatrzyma?