- Ten rok w dużym stopniu spędzasz w drodze – zaczęłaś na Filipinach na planie „Hotelu Paradise”, później ruszyłaś w drogę do Afryki, do tego dochodzą wyjazdy związane z modelingiem. Co pomaga ci znaleźć balans w tak rozpędzonym życiu?
- Da się to wszystko pogodzić, choć rzeczywiście rok zaczął się intensywnie. Dwa miesiące na Filipinach, potem wyjazd do Afryki, a do tego niezmiennie praca dla „Dzień Dobry TVN” – sporo tego, ale w ostatnim czasie udało mi się znaleźć czas, by trochę się zregenerować, a nawet polenić. To ważne, bo jesień też zapowiada się intensywnie! Trzeba natomiast pamiętać, że ponieważ pracuję od 10. roku życia w modelingu, życie na walizkach było moją codziennością przez lata. Teraz osiadłam już w Polsce, od lat mieszkam w Warszawie a wyjazdy modelingowe zdarzają się już sporadycznie. Jeśli zaś chodzi o projekty telewizyjne, to one rządzą się innymi prawami. Gdy przyszła propozycja z „Afryki Express”, nie ukrywam, że miałam obiekcje, po pierwsze dlatego, że znów trzeba by wyruszać w drogę, ale też dlatego, że jest to format wyjątkowo trudny i wymagający wielu wyrzeczeń. Jest to też jednak wspaniała przygoda i jestem za nią bardzo wdzięczna, bo nie da się czegoś takiego zorganizować sobie samemu, a dla mnie, jako osoby związanej z telewizją zawodowo, także okazja, żeby trochę podpatrzeć, jak taka produkcja wygląda od środka.
- Za to „Hotel Paradise” zdążyłaś już całkiem dobrze poznać, nowa edycja będzie bowiem drugą, którą prowadzisz. Czujesz się już tej roli swobodnie?
- Tak. Pewnie zresztą wpływ na to miało choćby to, że gdy zaczynaliśmy zdjęcia, byliśmy już na miejscu, zdążyłam też już trochę poznać Filipiny czy sam hotel, w którym mieszkali uczestnicy, a co najważniejsze, znałam się też już wcześniej z produkcją, pracowaliśmy razem wcześniej przy programie „True Love”, który prowadziłam. Z jednej więc strony miło było poczuć, że już się wie, co z czym się tutaj je, ale nie obyło się w 11. edycji bez zmian, podobnie zresztą jak w poprzedniej. Jak widać, że nie tylko nowa prowadząca jest w tym formacie nowością! Myślę, że ten element zaskoczenia jest fajny nie tylko dla widzów, ale też uczestników.
- Tej jesieni po raz pierwszy pojawią się nowe zasady - Złote Jabłko i Ruchome Rajskie Rozdania. W jaki sposób namieszają one w grze uczestników?
- Nie mogę za wiele zdradzić, ale rzeczywiście, będę kusić uczestników Złotym Jabłkiem. Czasem będzie ono nieść ze sobą coś dobrego, a czasem coś mniej miłego i tylko od uczestników zależy, czy się skuszą. Ruchome Rajskie Rozdanie też będzie elementem zaskoczenia i wprowadzi nutkę niepewności. Na pewne rzeczy uczestnicy nie będą mogli się przygotować, choć większość z nich przed zgłoszeniem się do programu oglądała poprzednie sezony, więc pewnie wychodzili z założenia, że świetnie już zdążyli poznać reguły gry. Tymczasem na miejscu przekonają się, że tym razem będzie nieco inaczej.
- Doświadczenie w „Afryce Express”, gdzie sama znalazłaś się pod ciągłym obstrzałem kamer, pozwoliło ci jakoś lepiej zrozumieć uczestników „Hotelu Paradise”?
- Zawsze staram się podchodzić do uczestników ze zrozumieniem, dawać im dużo dobrej energii, ciepła, a czasem i spokoju, zwłaszcza wtedy, gdy pojawiam się z mało przyjemnymi wieściami. Zależy mi, żeby – mimo tego, że są w programie, kamery śledzą ich 24 godziny na dobę i muszą odnaleźć się w gronie nowo poznanych osób, jednak znaleźli w tym wszystkim balans i wyjeżdżali z programu z poczuciem, że przeżyli świetną przygodę, ale i pamiętali, że nikt, tak jak oni, w pełni nie zrozumie tego, co tu przeżyli. W końcu dzieje się tutaj bardzo wiele, ale do emisji może trafić tylko niewielki wycinek wszystkich nagrań. Z „Afryką Express” jest podobnie. To zresztą nie był pierwszy tego typu format, w którym wzięłam udział, bo wystąpiłam też kiedyś w programie „Agent Gwiazdy”, choć konwencja była oczywiście nieco inna, a kamery może nie towarzyszyły nam aż tak często. Ponieważ pracuję z kamerami od lat, ich obecność nie była więc dla mnie niczym szokującym. Często się zresztą mówi, że w takich produkcjach szybko się o nich zapomina. I rzeczywiście tak jest! Tym bardziej, że akurat „Afryka Express” jest programem tak dynamicznym, że gdy człowiek już wkręci się w tę przygodę, koncentruje się na konkretnych zadaniach, a po całym dniu po prostu pada się ze zmęczenia. Trzeba pamiętać, że są tu bardzo ekstremalne warunki, do tego często dochodzi naprawdę duże zmęczenie… Każdy też ma jakieś granice swojej odporności. To jest tak naprawdę eksperyment na żywym organizmie. Jesteśmy w ciągłym ruchu, na nieznanym terenie, a trzeba przyznać, że Afryka jest terenem wymagającym, choć przywitała nas fenomenalnie, a ludzie okazali się fantastyczni: życzliwi, pomocni, uśmiechnięci. Przerosło to moje najśmielsze oczekiwania, choć celowo starałam się na nic nie nastawiać, nie oglądać wcześniej sezonów właśnie po to, żeby dać się zaskoczyć.
- W programie wystąpisz w duecie ze swoim życiowym partnerem, aktorem Michałem Mikołajczakiem. Dotąd trzymaliście wasz związek z dala od mediów. Mieliście jakieś obawy, zanim zdecydowaliście się wystąpić w programie razem?
- Oboje bardzo chcieliśmy przeżyć tę przygodę i zależało nam, by zrobić to razem, więc po prostu nie było innej opcji! Nie było tu miejsca na długie rozmyślania, po prostu wyruszyliśmy do Afryki, wychodząc z założenia, że potraktujemy to jako wyjątek, bo będzie to raczej jedyna okazja, kiedy widzowie będą mogli zobaczyć w bardziej prywatnej odsłonie, także w tych trudnych momentach, chociaż będzie też sporo zabawnych. Oboje jesteśmy zawodowo związani z telewizją, więc udział w takim programie sam w sobie nie był dla nas czymś nienaturalnym, natomiast wiedzieliśmy, że chcemy to przeżyć wspólnie i przekonać się, jak to będzie.
- Czy taka ekstremalna przygoda to dobry test dla relacji?
- Myślę, że tak. Pewnie na każdym etapie związku można się w ten sposób jeszcze czegoś nowego o sobie dowiedzieć, ale taki program może też relację bardzo umocnić i uświadomić, że jesteśmy z odpowiednią osobą w odpowiednim miejscu i to właśnie dzięki niej ta wyprawa, zamiast trudnym wyzwaniem, staje się po prostu piękną przygodą. Bo z odpowiednim partnerem u boku wszystko jest w życiu przyjemniejsze, po prostu.