W sobotę, 12 lipca, fani mocnego grania z całej Polski zjechali się do stolicy, by zobaczyć na żywo Axl'a Rose'a, Slasha i resztę ekipy Guns N' Roses. Trzy lata przerwy od ich ostatniego występu tylko podkręcały emocje. Zespół zawitał do Warszawy w ramach trasy "Because What You Want & What You Get Are Two Completely Different Things Tour" i ponownie wybrał PGE Narodowy jako miejsce swojego koncertu. Miejsce okazało się pechowe. Niestety, po raz kolejny okazało się, że największy stadion w Polsce jest fatalnym pomysłem, jeśli chodzi o organizację wydarzeń muzycznych. Od lat mówi się o tym, że jego akustyka woła o pomstę do nieba.
Zobacz też: Małgorzata Ostrowska skradła serca publiczności na imprezie "Lato z Radiem i Telewizją Polską"
Fani załamani koncertem Guns N' Roses
Choć organizatorzy zdecydowali się zamknąć dach stadionu, co teoretycznie miało poprawić akustykę, efekt okazał się wręcz odwrotny. Już podczas występu supportu – grupy Public Enemy – pojawiły się pierwsze skargi. Publiczność na trybunach miała problem z rozpoznaniem melodii, a wokale odbijały się echem po całym obiekcie.
Zobacz też: Edyta Górniak nie będzie zadowolona. Viki Gabor nie miała dla niej litości!
Kulminacja chaosu nastąpiła jednak podczas głównego występu Gunsów. W mediach społecznościowych zawrzało. Internauci pisali o "akustycznej zbrodni" czy "piekle dla uszu". Niektórzy opuścili stadion już po kilkunastu minutach, nie mogąc znieść tych dźwięków.
Komentarze fanów w sieci mówią same za siebie. Pod postami relacjonującymi wydarzenie roiło się od słów rozczarowania i złości.
Było spoko. Chociaż narodowy to kryminał jeśli chodzi o nagłośnienie. Powinien być zakaz organizowania tam koncertów. A ktoś mówił, że Axl nie daje rady śpiewać?! - czytamy w sieci.
Zobacz też: Zobacz Justynę Steczkowską z bliska... jeśli masz gruby portfel! Ceny za bilety sięgają zenitu
Zobacz naszą galerię: Tragiczna śmierć Magika poruszyła Polskę, a ale jego muzyka wciąż żyje. Teraz Paktofonika wystąpi w Opolu