Halina Frąckowiak surowo o młodszych artystach. Posłuchają jej słów? [TYLKO U NAS]

2020-09-03 4:45

Któż nie zna takich przebojów jak „Papierowy Księżyc”, „Tin Pan Alley”, „Mały Elf”? Te piosenki znają i śpiewają kolejne pokolenia. I nie ma się co dziwić, bo Halina Frąckowiak (73 l.) jest artystką ponadczasową, która swoim głosem czaruje publiczność od lat. Artystka wciąż jest w doskonałej kondycji. W sobotę na opolskiej scenie w galowym koncercie „Festiwal, Festiwal!!! - Złote Opolskie Przeboje” znów zachwyci fanów muzyki.

Halina Frąckowiak

i

Autor: Kurnikowski/AKPA/ Archiwum prywatne Halina Frąckowiak

Kiedy mówi się o opolskim festiwalu, nie można pominąć kwestii kreacji, bo te wspomina się często jeszcze przez wiele lat po występie, tak jak tę słynną zbroję z 1969 roku. A czym zaskoczy pani w tym roku?

W tym roku stawiam na elegancję. Mam kilka propozycji sukien od Violi Piekut. Wszystkie są tak piękne, że mam trudny wybór.

A skoro Opole, to przede wszystkim muzyka. Co pani zaśpiewa?

Zaproszono mnie do koncertu „Złote Opolskie Przeboje” (sobota, 20.05). Będzie „Tin Pan Alley” i „Papierowy księżyc”. Pamiętam, jak w 1985 roku śpiewałam w Opolu „Papierowy księżyc” i ta piosenka wtedy nie dostała nagrody, a do dziś jest nieprawdopodobnym utworem dla publiczności, która nie wyobraża sobie żadnego mojego recitalu bez niego. Za to zaskoczeniem była dla mnie nagroda dla „Pieśni Geiry”.

Podobno Opole ma już inny klimat niż ten, co przed laty, a artyści już nie biesiadują między występami i po koncertach, tylko pakują walizki i uciekają. To się odczuwa?

Jest inny styl życia i inny nadawany sens temu życiu. Wszyscy gdzieś pędzą, szybko żyją bo przed nimi kolejne zadania. Ja nigdy nie myślałam w sposób zadaniowy. I tak też podchodzili do życia przed laty moi rówieśnicy. Cieszyliśmy się muzyką naprawdę i tym żyliśmy. Nigdy w życiu nie pomyślałam, że mogę muzykę wykorzystać do innych celów. Liczyło się przede wszystkim jej piękno i pasja. Dzisiaj jest trochę inaczej, ale to nie znaczy, że ci młodzi artyści nie kochają muzyki, ale ten pęd ich trochę gubi.

Czytaj również: Halina Frąckowiak w szczerej rozmowie z „Super Expressem”: Żyję z głową w chmurach... ale nogami stoję na ziemi!

Pęd i pieniądze?

Pewnie tak. Ja pamiętam swoje trasy za darmo. Zresztą teraz też śpiewam charytatywnie. Chętnie służę swoim głosem na rzecz potrzebujących i to też daje mi radość.

Rozumiem, że sensem pani życia nigdy nie były pieniądze.

Pieniądze nigdy nie były dla mnie nadrzędną sprawą. To naturalne, że jak człowiek pracuje, to dostaje wynagrodzenie za pracę. Najważniejsze jest to czym żyjemy, a jeżeli żyjemy muzyką to ona jest najważniejsza. Ludzie potrafią docenić otwartość i szczerość artysty.

Skąd u pani ten optymizm i serdeczny uśmiech, który mam wrażenie, że nie schodzi pani z twarzy?

Nie wiem… Taka już jestem (uśmiech).

Ale życie nie zawsze panią rozpieszczało?

Moje życie bywało bardzo trudne, bo przeżyłam wiele ciężkich chwil, ale na szczęście nic mnie nie złamało. Mój pozytywny stosunek do ludzi i do świata nie pozwolił mi upaść, a nawet jak na chwilę upadłam, to zawsze miałam siłę, żeby się podnieść. Teraz nie mam powodów do narzekań. Zdrowie mi dopisuje, wciąż robię, to co kocham.

Czy w dobie koronawirusa nie obawia się pani o siebie?

Nie myślę o tym w kategorii paniki. Na pewno jestem roztropna i staram się przestrzegać obowiązujących nas zasad. Mam nadzieję, że koronawirus mnie ominie. Bardziej odczuwam to psychicznie, bo brak możliwości swobodnych kontaktów z ludźmi jest smutny i bolesny. Przykro mi, że nie mogę iść swobodnie do kina, filharmonii, czy teatru. Oczywiście jak każdy miewałam różne momenty. Moje zdrowie dostało w kość wiele lat temu, kiedy miałam poważny wypadek samochodowy i przyszło mi wiele miesięcy spędzić w szpitalu.

Ciężko żyć w zamknięciu?

Na szczęście mam wokół siebie przyrodę. Niedawno znów zamieszkałam w otoczeniu natury. Cieszę oko widokiem saren i lisów.

Ewa Wąsikowska VIDEOBLOG: Maryla Rodowicz jest tyranem? Ujawniamy kulisy festiwalu w Opolu!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki