Jego kariera trwa już od 55 lat. Krzysztof Cugowski (75 l.) śmiało mógłby już tylko odpoczywać. Ale jego wciąż ciągnie na scenę. W tym i w kolejnym roku zagra aż kilkadziesiąt koncertów z Zespołem Mistrzów. Jak on znajduje na to wszystko siłę? I jak wspomina czasy, kiedy wiódł znacznie mniej grzeczne niż teraz, "rockowe" życie?
Zobacz też: Tyle 75-letni Cugowski ma miesięcznie na życie. Kwota robi wrażenie
Krzysztof Cugowski hulaszcze życie ma już za sobą!
"Super Express": - Chciałabym na początku zapytać o zdanie, które przyświeca pana książce, to znaczy „śpiewanie mnie nie męczy”. Muszę powiedzieć, że ja jestem troszkę młodsza, a mnie męczy wszystko (śmiech). Jak pan to robi, że to pana nie męczy?
Krzysztof Cugowski: - Śpiewanie męczy mnie najmniej (śmiech).
- Trasa na kilkadziesiąt koncertów wydaje mi się dość dużym przedsięwzięciem, wymagającym ogromu pracy i dobrej formy. Jak pan się do tego przygotowywał, jak pan się przygotowuje do każdego z tych koncertów?
- Nic specjalnego nie robię, nie będę opowiadał, że na przykład ćwiczę szpagaty i to mi jakoś pomaga na głos (śmiech). Jestem na scenie wiele lat i przyzwyczaiłem się do jeżdżenia oraz do śpiewania na koncertach. Chyba bardziej niż same występy męczą mnie podróże. Nam się tylko tak wydaje, że wszędzie są fantastyczne drogi, natomiast są takie rejony Polski, gdzie komfortowych dróg jeszcze nie ma i obawiam się, że nieprędko będą. Ale to jest rzecz drugorzędna. Powiem pani, że tak na dobrą sprawę, to ja się nauczyłem prawidłowo śpiewać stosunkowo niedawno, bo jakieś 30 lat temu. Przedtem przeszedłem długą drogę prób i błędów, stosowałem różne sposoby i techniki śpiewania. Jedne były lepsze, inne gorsze, ale na dłuższą metę nie sprawdzały się. Dopiero na początku lat 90. wypracowałem taki sposób śpiewania, który mnie nie męczy i nie tracę głosu, nie „chrypię”, co jest bolączką wielu wokalistów.
- Sam pan do tego doszedł, czy potrzebował pomocy nauczyciela?
- Kiedy zaczynałem śpiewać, czyli na początku lat 70., nie było żadnych nauczycieli, ani prywatnie, ani w szkołach muzycznych. Zresztą chodziłem do takiej szkoły całą podstawówkę i połowę liceum muzycznego. Od nauki śpiewu był tylko chór i kształcenie słuchu - przedmiot, który funkcjonuje do dzisiaj. Techniki śpiewania rozrywkowego czy rockowego nikt nas w szkołach muzycznych nie uczył. Wszyscy wykonawcy z tamtych lat sami musieli dochodzić do swojego systemu śpiewania. Rozmawiałem z wieloma kolegami z branży i wszyscy powtarzają to samo.
- W książce jest też trochę o słynnym „rockowym” stylu życia przez te piękne lata. To chyba też ma czasami negatywny wpływ?
- Gdy prowadziłem tak zwany „rockowy” styl życia, byłem na tyle młody, że w sposób naturalny organizm sobie dawał radę z tym, co mu fundowałem. Natomiast, kiedy już przeszedłem w rejony wieku średniego i starszego, moje „rockowe” życie mocno się uspokoiło, więc nie musiałem wymyślać żadnych patentów. A gdybym teraz zaczął działać tak, jak to było 30 czy 40 lat temu, to obawiam się, że za daleko bym nie dojechał (śmiech). Tak zwany hulaszczy tryb życia dawno już mam za sobą. Ubolewam nad tym, ale co zrobić? Taka jest rzeczywistość.
- Czyli trochę pan tęskni...
- Oczywiście, że tęsknie! Za używkami mniej, ale za młodością bardzo. Proszę mi powiedzieć, czy człowiek nie chciałby mieć znowu 20, czy 30 lat, cieszyć się świetnym zdrowiem, niespożytą siłą? Chyba nie ma takiej osoby!
Zobacz też: Krzysztof Cugowski wyznał bolesną prawdę o relacji z synami. "Nie brałem udziału w ich wychowaniu"
- 55-lecie to piękny jubileusz. Bardzo niewielu artystom udaje się osiągnąć taki staż pracy. Jak pan ocenia, co panu dało ten sukces, dlaczego innym się może nie udawać? Nie da się ukryć, że właściwie całe to 55 lat to są same sukcesy muzyczne.
- Ja bym tak nie ocenił moich lat na scenie. Bywały górki i sukcesy, ale bywały także dołki i porażki - tak jak w życiu każdego człowieka. Moja kariera, podobnie jak innych ludzi, nie jest linią prostą, ale sinusoidą. Raz się jest na szczycie, a innym razem spada się na dół. Do tego się trzeba przyzwyczaić. Mało tego - gdyby tak nie było, to by człowiek nie miał szacunku do wszystkiego, co zrobił, przeżył i niewiele by się również nauczył. Wielokrotnie byłem pytany o jakiś patent na sukces, a ja zwyczajnie takiego nie mam. Robię to, co lubię, staram się być w tym szczery, a dodatkowo mam trochę szczęścia w życiu. Cieszę się także, że mimo mojego PESEL-u jestem zdrowy i mogę ciągle śpiewać. To, co jest jednak dla mnie najważniejsze, to że publiczność nadal przychodzi na moje koncerty! Granie plenerów jest ważne, ale na takie ogólnodostępne koncerty przychodzą wszyscy. Zapewne części z tych osób nie interesuje mój koncert, może chcą posłuchać innego wykonawcy, albo skorzystać z dodatkowych atrakcji.
- Oczywiście, darmowe koncerty to jest zupełnie co innego...
- Koncerty biletowane są swoistym sprawdzianem dla wokalisty i zespołu. Publiczność przychodzi na nie z konkretną intencją. Chce posłuchać dokładnie tej muzyki, w wybranym przez siebie wykonaniu i decyduje się zapłacić za bilet. My mamy to szczęście, że gramy bardzo dużo - przeciętnie od 50 do 60 koncertów biletowanych w roku. Muszę tu jednak zaznaczyć, że nie od początku tak było. Z Zespołem Mistrzów występujemy od ośmiu lat i nasze początki były w tym względzie skromne. Natomiast założyliśmy sobie, że będziemy się konsekwentnie starać, żeby wszystko, co robimy, było na jak najwyższym możliwym poziomie. Nasz plan starannie wprowadzamy w życie ze wsparciem całej ekipy zespołowej i managementu.
- A gdyby mógł pan dać jakąś garść złotych rad dla początkujących artystów, jakie by one były?
- Doskonale pamiętam, gdy byłem młody i próbowano mi różne złote myśli i rady przekazywać. Ja zawsze mówiłem: „Co oni chrzanią, przecież ja wiem najlepiej”. Ludzie się pod tym względem nie zmienili, także, po co ja będę sobie opowieści snuł i strzępił język? Młodzi i tak wiedzą lepiej, zrobią tak, jak trzeba. I tak powinno być, bo właśnie dzięki temu nabierają doświadczenia. Muszą swoje przeżyć, muszą się obić, muszą na te różne rafy trafić. To buduje człowieka, jego doświadczenie, jego podejście do życia. I dlatego ja absolutnie nie udzielam żadnych rad.
Rozmawiała Aleksandra Pajewska-Klucznik
Zobacz też: Krzysztof Cugowski już spisał testament, pomogła mu żona. "Synowie to wiedzą, że sprawy są ułożone"
Zobacz naszą galerię: Krzysztof Cugowski - hulaszcze życie mam już za sobą