„Nie ma Cię, a jesteś”. Pogrzeb Joanny Kołaczkowskiej był hołdem dla życia, nie śmierci. Zdjęcia Asi mówią wszystko

Choć deszcz lał rzęsiście, a żałoba malowała się na twarzach tłumu, pogrzeb Joanny Kołaczkowskiej nie był uroczystością w czerni. Przeciwnie – stał się poruszającą celebracją życia, osobowości i niezapomnianego uśmiechu jednej z najukochańszych polskich artystek kabaretowych.

Pogrzeb Joanny Kołaczkowskiej - nietypowe pożegnanie nietuzinkowej osoby

Uroczystość pogrzebowa Joanny Kołaczkowskiej miała świecki charakter, ale pełna była symboliki i głębokich emocji. Zamiast typowych, poważnych portretów, jakie zwykle wybiera się na pogrzeby, pojawiły się zdjęcia, które mówiły o niej więcej niż niejedna mowa pożegnalna.

Na jednym z nich – delikatna artystyczna wizualizacja z zamkniętymi oczami i ledwie zarysowanym uśmiechem. Na innym – charakterystyczne zdjęcie aktorki w czerwonej sukience, z przymrużeniem oka i dłonią uniesioną w geście „halo, jestem tu!” – jakby chciała wszystkich rozbawić jeszcze raz, ostatni raz. Był też portret z kwiatową koroną, ukazujący jej marzycielską, dziewczęcą stronę. A także ekran, na którym wyświetlano ujęcia z prywatnych nagrań, tych z życia codziennego – pełnego śmiechu, sarkazmu, spojrzeń spod okularów.

Zobacz też: Trzymała ją za rękę do końca. Ostatnie słowa siostry Joanny Kołaczkowskiej poruszają do łez

Te zdjęcia nie zostały wybrane przypadkiem. Były wyrazem tego, kim Joanna Kołaczkowska naprawdę była – ciepłą, inteligentną, zabawną, ale i bardzo refleksyjną kobietą. Osobą, która nie lubiła sztampy, patosu i zadęcia. Dlatego właśnie pogrzeb był inny. Jakby sama go zaprojektowała, z uśmiechem, lekkością i dystansem do śmierci.

Mimo deszczu Asię żegnały tłumy

Na cmentarzu wśród wieńców znalazła się też symboliczna biała wstęga z napisem „Nie ma Cię, a jesteś”. I rzeczywiście – mimo fizycznej nieobecności, Kołaczkowska była tam bardzo obecna: w śmiechu, który wspomniano z drżeniem głosu, w anegdotach, które krążyły wśród znajomych i fanów, i w spojrzeniach tych, którzy przyszli się pożegnać – zatopieni w smutku, ale i w cichej wdzięczności, że mogli ją znać i oglądać na scenie.

Pojawili się przyjaciele z kabaretu Hrabi, przedstawiciele środowiska artystycznego, dziennikarze i setki widzów – ci, którzy traktowali Joannę jak kogoś bliskiego. Z głośników nie popłynęła muzyka żałobna – było lirycznie, ale prawdziwie, zgodnie z duchem artystki, która przez całe życie uczyła, że śmiech i łzy mogą iść w parze.

Zobacz: Piękny gest na pogrzebie Joanny Kołaczkowskiej. To było jej ostatnie życzenie

Taka naprawdę była

Joanna Kołaczkowska zmarła 17 lipca 2025 roku. Miała 58 lat. Dla wielu była nie tylko aktorką kabaretową, ale też głosem zdrowego rozsądku w absurdach świata, mistrzynią komicznej pauzy i królową niuansu.

Jej pogrzeb był nie tylko pożegnaniem, ale także rodzajem manifestu – że nawet najciemniejszy moment można rozświetlić, jeśli pamięta się o tym, kim się było. A Joanna była światłem. I taka – z przymrużonym okiem, z różami we włosach, z ironicznym uśmiechem – zostanie w naszej pamięci.

Pogrzeb Joanny Kołaczkowskiej. Pojawił się prawdziwy tłum
Mellina
WSPOMNIENIE WYWIADU: Joanna Kołaczkowska. Pierwsza taka rozmowa na poważnie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki