Ewa Bem zaśpiewała podczas dwóch dni festiwalu Top of the Top w TVN. Po pierwszym występie publiczność zaśpiewała jej "Sto lat" i nagle zaczęła rzucać na scenę różowe róże. Diwa nie kryła zaskoczenia i wzruszenia.
- Dziękuję wam z całej mocy. Dziękuje bardzo! Naprawdę, nie wiem, czym sobie zasłużyłam - powiedziała Ewa Bem. - Boże! Że też mój Dindi tego nie może zobaczyć - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Może! Z góry. Jest tu z nami - powiedział obecny na scenie Andrzej Piaseczny (54 l.).
- Na pewno. Na pewno tak! - powtórzyła sobie artystka, zerkając w niebo.
Mąż gwiazdy, podróżnik i producent telewizyjny, zmarł 17 stycznia.
Jestem nieszczęśliwa pełnią nieszczęścia. Po brzegi. Mój Ryszard "Dindi" Sibilski, mój piękny mąż i sens mojego życia, choć tak mężnie walczył, musiał przegrać. Dla mnie wygrał, bo pozostawił mi wiarę w miłość od pierwszego wejrzenia do grobowej deski. Do zobaczenia, Dindiku" - napisała wtedy Ewa Bem w internecie.
W jednym z wywiadów udzielonych niedawno ujawniła, że nie może pogodzić się ze śmiercią męża. I że chciała odejść razem z nim. Taki mieli zresztą plan...
Nie można się na to przygotować. My rozmawialiśmy czasem, mąż nie był taki wylewny, był skryty trochę też, ale się zdarzało, że rozmawialiśmy o tym, że nie możemy pozwolić na to, żeby los, czy choroba, czy pan Bóg, czy jak to nazwać, nas rozdzieliło. Za daleko poszły nasze sprawy, żeby to tak rozdzielić i że właściwie to powinniśmy razem umrzeć, nie wiem, dziabnąć jakąś pigułkę czy coś i się pożegnać. I być razem - powiedziała Bem w rozmowie ze Światem Gwiazd.
Gdy mąż zachorował, ona sama walczyła o własne zdrowie. Lekarze wykryli bowiem u niej raka jajników IV stopnia.
Lekarz mi w ogóle powiedział, że on nie rozumie, jak to się stało, że ja nie miałam jednego płuca. Zaatakowało je jakimś straszliwym zarazkiem, ale w dodatku oni znaleźli właśnie w płucach tkanki rakowe. Okazało się, że ja mam czwartego stopnia nowotwór jajników, ni stąd, ni zowąd - ujawniła w czerwcu. - Można powiedzieć, tak jak to mówią, uciekłam spod łopaty. Wszelkie prognozy i projekcje w wyobraźni dotyczyły mnie. Że ja zostawię Dingiego i Dindi sobie będzie musiał radzić. Natomiast to przyszło z jego chorobą, która się rozwinęła w trybie makabrycznym. W sześć tygodni zabrała absolutnie wydawałoby się zdrowego, przebadanego od góry do dołu, dbającego o siebie, niepalącego, niepijącego, no wspaniałego chłopaka - wyznała.