Syn Magdy Umer ujawnia kulisy jej choroby. W lipcu diagnoza, w grudniu śmierć. Tak odchodziła artystka

2025-12-13 15:12

To jeden z najbardziej poruszających tekstów, jakie pojawiły się po śmierci Magdy Umer. Jej syn, Franciszek, w długim, intymnym wpisie opisał ostatnie miesiące życia artystki – miesiące naznaczone chorobą, nadzieją, troską o bliskich i spokojnym godzeniem się z tym, co nieuniknione. Z czułością i bólem.

  • Syn Magdy Umer opisał ostatnie miesiące jej życia artystki – od lipcowej diagnozy guza po śmierć w grudniu.
  • Gwiazda chorowała na nowotwór złośliwy, przeszła operację i zmagała się z powikłaniami.
  • Do końca była otoczona bliskimi, troskliwa wobec rodziny i pogodzona z życiem.

Diagnoza przyszła latem. To dlatego odwołała koncerty

Jak relacjonuje syn artystki, wszystko zaczęło się w lipcu, gdy rodzina dowiedziała się o guzie. W sierpniu padła kolejna, znacznie trudniejsza informacja – nowotwór okazał się złośliwy. Jeszcze we wrześniu Magda Umer przeszła operację. Pojawiła się nadzieja. W październiku artystka na krótko wróciła do domu. Był to czas oddechu, cichej radości i wiary, że najgorsze może być już za nią.

Nie przegap: Magda Umer miała dwóch synów z dwóch związków. To oni poinformowali o śmierci gwiazdy

Niestety, w listopadzie pojawiły się ciężkie powikłania, które ponownie zmusiły ją do hospitalizacji. Mimo słabnącego ciała Magda Umer – jak pisze jej syn – wciąż myślała o innych. Pytała o dzieci, wnuki, o pracę bliskich. Interesowała się światem, literaturą, planami.

W lipcu dowiedzieliśmy się, że guz. W sierpniu, że złośliwy. We wrześniu operacja. W październiku na chwilę do domu. W listopadzie powikłania. W grudniu umarłaś. Wczoraj, w urodziny Jeremiego.

Leżąc w kolejnych szpitalnych łóżkach, nadal była mamą – troskliwą, uważną, obecną:

Leżąc w kolejnych łóżkach dalej dbałaś o nas. Pytałaś o prozę, o wnuki, o prace. I powtarzałaś, wiele razy, że miałaś dobre i ciekawe życie i że może już po prostu pora je skończyć. Namawialiśmy, żeby jednak nie. A Ty nawet bywałaś dobrej myśli.

Małe zwycięstwa na szpitalnym korytarzu

W poruszających fragmentach wpisu Franciszek opisuje, jak jego mama – wspierana przez lekarzy i bliskich – biła kolejne „rekordy” spacerów po szpitalnych korytarzach na Banacha. Najpierw kilka metrów, potem kilkadziesiąt. W listopadowy czwartek udało się przejść całą długość korytarza. Była nadzieja. Były nawet ciche plany – nowa piosenka, powrót do domu, zupa dyniowa przygotowana na zapas. Następnego dnia wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. W piątek artystka dostała krwotoku. Stan gwałtownie się pogorszył.

Magda Umer zmarła w grudniu, w dniu urodzin swojego wnuka Jeremiego, wczesnym popołudniem. Przy jej łóżku byli najbliżsi. Syn puścił jej muzykę – Evę Cassidy, Norah Jones, Stinga. „Umarłaś do Nory” – napisał. Dodał, że artystka odchodziła w otoczeniu serdecznych i życzliwych ludzi:

Otoczona troską fantastycznych lekarzy z Banacha, bliskich na miejscu i niepoliczalnej grupy ludzi, którym na Tobie zależało. Wzruszyłabyś się, jakbyś zobaczyła, ile osób napisało coś miłego. Regularnie powtarzałaś kogo obchodzi los starszej pani, kto będzie chciał słuchać twoich piosenek? Obchodzi. Słuchają.

We wpisie pojawiają się także słowa, które szczególnie poruszają. Magda Umer wielokrotnie powtarzała, że miała dobre i ciekawe życie i że być może „już pora je skończyć”. Bliscy próbowali ją przekonywać, by myślała inaczej. Czasem sama była dobrej myśli.

Zobacz też: Nie pozwalają jej odejść w spokoju. Magda Umer brutalnie atakowana nawet w chwilę po śmierci

Magda Umer była przede wszystkim kochająca mamą i babcią

Syn artystki pisze o pustce, która została po jej odejściu. O nagranym głosie na sekretarce. O numerze telefonu, którego nie chce skasować. O wnukach, którym będzie opowiadał o babci – tej zwyczajnej, domowej, zawsze obecnej:

I będę opowiadał Lwu o babci. Babci, która przede wszystkim i ponad wszystko, zawsze była kochającą mamą. Z pomidorówką, kaszą gryczaną, zakupami, bo przyjeżdżamy i coś musi być w lodówce. Z zainteresowaniem, wspieraniem, przyjeżdżaniem na dni otwarte, mecze, przedstawienia, występy. Do przedszkoli, podstawówek i liceów. W Twoim pokoju ciągle wiszą laurki ze szkoły. Od Mateusza, ode mnie, Janki, Ludwika i Lwa. Wszyscy czuliśmy się przez Ciebie kochani. Zawsze.

„Bez Ciebie jest tu dużo gorzej” – kończy swój wpis.

Zobacz też: Magda Umer nie żyje. Dowbor, Turnau, Steczkowska i inni żegnają ikonę wrażliwości

I będę opowiadał Lwu o babci. Babci, która przede wszystkim i ponad wszystko, zawsze była kochającą mamą. Z pomidorówką, kaszą gryczaną, zakupami, bo przyjeżdżamy i coś musi być w lodówce. Z zainteresowaniem, wspieraniem, przyjeżdżaniem na dni otwarte, mecze, przedstawienia, występy. Do przedszkoli, podstawówek i liceów. W Twoim pokoju ciągle wiszą laurki ze szkoły. Od Mateusza, ode mnie, Janki, Ludwika i Lwa. Wszyscy czuliśmy się przez Ciebie kochani. Zawsze.
Super Express Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki