jkk: Uczestniczycie Państwo w produkcji filmu o Violetcie Villas?
MG: Jesteśmy od dawna zaangażowani w produkcję filmu "Dzięcioł i Violetta", bo ja i reżyserka napisałyśmy razem scenariusz, więc to już trwa naprawdę długo. Ale w tej chwili nasza rola się skończyła, film jest w produkcji, nakręcono ok. 1/3 zdjęć. I zobaczymy, co się wydarzy dalej, jak to wyjdzie. Z tego, co wiem, na razie wygląda to tak, jak zostało napisane. W tym momencie o wszystkim decydują reżyser i współscenarzystka - Karolina Bielawska - i produkcja.
jkk: Film w dużej mierze będzie opowiadał nie tyle historię samej Pani Violetty, ale jej relacji z synem. Czy Krzysztof wchodzi na plan zdjęciowy, czy ma coś do powiedzenia w tym momencie?
No raczej na plan to nie, na planie to są osoby określone, które mają zadania do wykonania. Mój mąż miał do powiedzenia bardzo dużo u zarania tego projektu, bo historię opowiedzianą właśnie przez niego zobaczymy na ekranie. Ale na planie to by chyba tylko przeszkadzał... To było tak, że Krzysztof opowiedział nam obu swoją historię z matką. A następnie Karolina Bielawska i ja zabrałyśmy się do pisania, najpierw w trójkę. Później już tylko szlifowałyśmy materiał i nadałyśmy mu kształt ostateczny. Pracowałyśmy nad tym naprawdę bardzo długo razem.
jkk: Czyli jak długo tworzyłyście panie scenariusz?
MG: Ładnych parę lat, tak się mogę wyrazić. Ładnych parę lat...
jkk: To pewnie dużo emocji rodzinnych w tym było i jest?
MG: Było i będzie bardzo dużo emocji, bo taka jest ta historia. I sama Violetta budziła emocje i w ogóle same wspomnienia je budzą. Teraz się emocjonalne pomału wyciszamy, ale myślę, że wszystko wróci, może w bardziej złożonej formie. Jak ten film będzie już zmontowany i mój mąż na własne oczy zobaczy to, co opowiedział, znów będziemy przeżywać. Na razie staramy się spokojnie żyć sobie.
jkk: Mąż jest zadowolony z aktorów, którzy będą go odgrywać?
MG: To jest trzech chłopców, bo historia zahacza o różne etapy życia Krzysztofa na przestrzeni wielu lat.
jkk: I zadowolony jest?
MG: Zobaczymy po wszystkim. Na razie jeszcze niczego nie widzieliśmy, bo jest nakręcona dopiero jedna trzecia historii. Materiał jeszcze nie jest zmontowany, montaż tego kawałka zaplanowany jest na wczesną jesień.
jkk: Violettę Villas zagra Sandra Drzymalska. Czy mieliście państwo wpływ na obsadzenie w najważniejszej roli tej właśnie aktorki?
MG: My delikatnie sugerowaliśmy najlepszą, naszym zdaniem, aktorkę. Decyzja jest oczywiście kolegialna, ale mieliśmy swój udział w obsadzeniu roli. Na przykład oglądaliśmy wcześniej tych chłopców, którzy zagrają Krzysia. Bardzo to było trudne, no bo to jednak są dzieci, powinni być podobni do siebie nawzajem. To nie był łatwy wybór, a jak się sprawdzą na planie, dopiero się okaże. My typowaliśmy Sandrę Drzymalską do roli Violetty dobre pięć, sześć, a może nawet siedem lat temu. Wtedy odbyły się pierwsze nasze spotkania. Sandra była naszym pierwszym wyborem, zaliczyliśmy takie nią "zauroczenie" wiele, wiele lat temu. No i udało się.
jkk: Czy pani też będzie miała swoją odtwórczynię w filmie? Pisała pani ten scenariusz także o samej sobie?
MG: Nie chciałam, nie brałam tego pod uwagę, ale okazało się, że moja postać pojawi się w maleńkim epizodzie. Okazało się to potrzebne. I tak bardzo króciutko zostało zaznaczone, że taka dziewczyna się tam pojawiła. Wiele lat później - od tego epizodycznego momentu życia - okazało się, że ta dziewczyna jednak jest ważna, w czterdzieści kilka lat po naszym ślubie... Bardzo starzy już jesteśmy. No, ale to ten czas tak zasuwa i nic się nad tym nie poradzi... A na razie jesteśmy, tak jak mówię, w tej chwili spokoju, staramy się po cichutku siedzieć i kibicować, największe emocje jeszcze przed nami. W końcu to bardzo trudna opowieść o matce, najbliższe osobie... Ale na pewno przyjdzie jeszcze czas na jakąś bardziej zdystansowaną refleksję.
Zobacz też: Żona Miśka Koterskiego rozgrzała Sopot do czerwoności. Na ten strój kąpielowy aż wstyd patrzeć