- Jak wiecie z moich relacji, to był hardcorowy dzień. Rozwalony samochód i dużo nerwów. Z jednej strony to zwątpiłam w ludzi, patrząc na sprawcę, który, mimo że świadkowie go zatrzymywali, uciekł z miejsca zdarzenia. A z drugiej strony właśnie dzięki pomocy świadków "pan d*pek", który wjechał w mój samochód, już nie jest anonimowy (...) - powiedziała na Instagram Stories Patrycja Sołtysik. Sposób, w jaki nazwała sprawcę stłuczki, nie przypadł do gustu jednej z toruńskich parafii. - Jak można nazwać drugą osobę "d*pkiem"? Trochę szacunku do ludzi. Widać, że nie chodzi pani do kościoła. (...) Nic nie widać (...) Każda osoba ma prawo popełnić błąd i nie można tak mówić o drugim człowieku. (...) Pani mogła mu okazać miłosierdzie. (...) - napisał administrator profilu w wiadomościach prywatnych do żony Sołtysika.
- Szacunku? Do osoby, która uciekła od odpowiedzialności? Co ma kościół do tego? A co do drugiego komentarza - widać zniszczenia owszem widać. Naprawa wyceniona wstępnie na ok 20 tys złotych... drzwi do wymiany... więc nie jest to rysa "którą ledwo widać" - odpowiedziała rozjuszona Patrycja.
Reakcja żony dziennikarza była uzasadniona?