- 15-letnia Daria Hładyr doświadczyła ataków słownych ze strony uczniów liceum TE Vizja w Warszawie. Szkoła twierdzi, że incydenty miały miejsce poza terenem szkoły i godzinami lekcyjnymi, jednak podjęła działania dyscyplinarne wobec sprawców.
- Pełnomocnik rodziny Hładyrów kwestionuje oświadczenie szkoły, wskazując na nieścisłości w także w innych twierdzeniach placówki.
- Rodzina i jej pełnomocnik zaprzeczają nadawaniu sprawie charakteru narodowościowego, podkreślając, że chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa i ochronę Darii przed bullyingiem.
Liceum TE Wizja wydało oświadczenie w sprawie nękania 15-letniej Darii
Sprawa 15-letniej Darii, córki siatkarza Aluronu CMC Warty Zawiercie, jest szeroko komentowana w ostatnich dniach. Po publikacji „Przeglądu Sportowego Onet” na temat linczu, jaki zorganizowali uczniowie liceum TE Vizja w Warszawie, pojawiło się wiele głosów oburzenia w tej sprawie – głos zabrało nawet Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy. Rodzina poszkodowanej walczy o sprawiedliwość dla swojego dziecka, ale okazuje się, że placówka, do której uczęszczała 15-latka, oskarża... rodzinę Hładyrów o to, że sprawa została przeniesiona na „przestrzeń szkolną”, a nękanie miało mieć miejsce poza szkołą i godzinami lekcyjnymi. Z tymi stwierdzeniami kategorycznie nie zgadza się pełnomocnik poszkodowanych.
Jurij Hładyr zabrał głos w sprawie obrażanej córki. Tak chce walczyć o sprawiedliwość
Towarzystwo Edukacyjne Wizja wydało oficjalne oświadczenie, w którym oskarża rodzinę o przeniesienie konfliktu osobistego na przestrzeń szkolną oraz o nadanie sprawie charakteru narodowościowego, co również zarzucono... dziennikarzowi Onetu, Sebastianowi Parfjanowiczowi, który nagłośnił całą sprawę. – Na wstępie wyjaśniamy, że z dokonanych przez Dyrekcję ustaleń wynika, iż opisywane zdarzenia nie miały miejsca na terenie szkoły, ani w czasie zajęć dydaktycznych, lecz poza placówką i po godzinach lekcyjnych, a ponadto iż źródłem incydentu był osobisty konflikt między nastolatkami, który rodzice uczennicy przenieśli na przestrzeń szkolną, wikłając w niego Dyrekcję szkoły za pośrednictwem pełnomocnika rodziców, adw. Mateusza Mickiewicza, a następnie dziennikarza Onetu Sebastiana Parfjanowicza, nadając mu charakter konfliktu narodowościowego – czytamy.
Córka ukraińskiego siatkarza została obrzydliwie zaatakowana. Ostry komentarz MSZ Ukrainy
Co ciekawe, mimo że szkoła twierdzi, że nękanie miało miejsce poza jej terenem, to i tak postanowiła działać. – Niezwłocznie po uzyskaniu informacji o incydencie Dyrekcja Liceum podjęła działania zgodnie z obowiązującymi w placówce Standardami Ochrony Małoletnich oraz powszechnie obowiązującymi przepisami prawa. W szczególności:
- powołano zespół interwencyjny, który przeprowadził postępowanie wyjaśniające, w skład którego wchodzili psycholog i pedagog szkolny,
- podjęto działania ukierunkowane na zapewnienie wsparcia osobie pokrzywdzonej, tj. zaproponowano spotkania z psychologiem i pedagogiem szkolnym,
- zastosowano adekwatne środki oddziaływania wobec uczniów poprzez przeprowadzenie działań profilaktycznych i wychowawczych wobec całej klasy, do której uczęszcza małoletnia, w celu zapobiegania podobnym sytuacjom w przyszłości, w szczególności zorganizowano warsztaty z uczniami, wdrożono Metodę Wspólnej Sprawy, skreślono z listy uczniów jednego ze sprawców zdarzenia, podpisano kontrakt wychowawczy z jednym z zaangażowanych uczniów, wystawiono naganę oraz uwagi – czytamy w oświadczeniu.
Rodzina Hładyrów wskazuje na nieścisłości w oświadczeniu szkoły
Adwokat Mateusz Mickiewicz, pełnomocnik rodziny Hładyrów, odniósł się do oświadczenia placówki i wytknął punkty, w których jego zdaniem liceum mija się z prawdą. – Jeśli zdarzenia odbyłyby się się całkowicie poza terenem szkoły, władze mogłyby się powoływać, że nie mają jurysdykcji, by ukarać uczniów. Jednak twierdzą, że ukarały. Więc nic widzę logiki w tych twierdzeniach. Zwłaszcza, że – co wiemy – 2 października Daria zgłosiła mamie przez telefon nękanie na terenie szkoły. Odbierająca ją z placówki pani Marina miała usłyszeć pod swoim adresem epitet "je**na matka" – cytuje adwokata „Przegląd Sportowy Onet”.
Polska siatkarka ratowała życie brata. 23-latka została dawcą szpiku
Co więcej, mama dziewczynki zauważa, że do ostatnich dni przed świętami wszyscy, którzy stali za atakiem na Darię, wciąż chodzili do szkoły. – Potwierdzamy razem z Darią, że do ostatnich przedświątecznych dni do szkoły uczęszczały wszystkie dzieci, które były prowodyrami ataku na moją córkę. A szkoła nam przekazywała, że zostały jedynie upomniane. Więc jeśli jest tak, jak szkoła pisze, czyli że jeden ze sprawców został skreślony z listy uczniów, to zdarzyć się to musiało już po publikacji tekstu – mówi Marina Hładyr, również na łamach „Przeglądu Sportowego Onet”. Adwokat odniósł się także do zarzutu o „unarodowienie” sprawy. – Nigdy też nie nadawaliśmy sprawie kontekstu narodowościowego. Bullying to bullying. Nie ma narodowości, a każde dziecko zasługuje na taką samą ochronę. Nam chodzi wyłącznie o dobro i bezpieczeństwo Darii – mówi Mickiewicz. Na koniec artykułu Sebastian Parfjanowicz udostępnił także zbiór 9. pytań, które zostały przesłane do placówki. Na żadne „Przegląd Sportowy Onet” nie uzyskał odpowiedzi.
