- Przed meczem z Holandią Jan Tomaszewski wspomina legendarną rywalizację z 1975 r.
- Opowiada o wygranej 4:1 w "kotle" na Śląskim i słowach, które usłyszał od Johana Cruyffa.
- Jaki błąd w rewanżu pozbawił Polaków awansu na mistrzostwa Europy?
Niezwykły mecz na Stadionie Śląskim. "W takim kotle jeszcze nie grałem"
We wrześniu 1975 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie doszło do starcia gigantów. Polska, trzecia drużyna świata, podejmowała wicemistrzów globu, Holandię. Stawką był awans na Mistrzostwa Europy. Jak wspomina Jan Tomaszewski, atmosfera na trybunach była absolutnie wyjątkowa i odegrała kluczową rolę.
- Stadion nieprawdopodobnie dopingował nas. Po meczu rozmawiałem z Johanem Cruyffem. Powiedział mi jedną rzecz: "słuchaj, ja grałem na wielu stadionach świata, ale w takim kotle jeszcze nie grałem" - wspomina Tomaszewski.
Przeczytaj także: Jan Tomaszewski przeszedł operację. Nowe informacje w sprawie legendarnego bramkarza reprezentacji
Mecz był niezwykle zacięty. Polacy, uskrzydleni dopingiem niemal 90-tysięcznej publiczności, otworzyli wynik w 16. minucie po golu Grzegorza Laty.
- Dostali bramkę, którą strzelił Grzegorz Lato po nieporozumieniu obrońców z bramkarzem. Grzesiu praktycznie do pustej bramki głową tę bramkę strzelił i oni od razu poszli, żeby odrobić te straty. Rzeczywiście była to typowa wymiana ciosów - analizuje legendarny bramkarz.
Mimo naporu Holendrów, to Polacy byli skuteczniejsi. Tuż przed przerwą na 2:0 podwyższył Robert Gadocha. Po zmianie stron dzieła zniszczenia dokończył Andrzej Szarmach, który dwukrotnie pokonał Jana van Beverena. Przy stanie 4:0 klasę pokazał Johan Cruyff.
- Wyszedł ze mną sam na sam z boku. Ja skróciłem kąt, wyszedłem do niego i on moim zdaniem powinien strzelić. On jednak podał piłkę do boku i van de Kerkhof praktycznie do pustej bramki trafił. Wielkość, naprawdę wielkość Johana Cruyffa - ocenia Tomaszewski.
Bolesna porażka w Amsterdamie i błąd, który kosztował awans
Miesiąc później w Amsterdamie odbył się rewanż. Polacy, pewni siebie po efektownym zwycięstwie, popełnili ten sam błąd, co Holendrzy w Chorzowie. Po szybko straconej bramce rzucili się do odrabiania strat, zapominając o kalkulacji.
- Pojechaliśmy tam do Holandii jako zwycięzcy i popełniliśmy ten sam błąd. Dostaliśmy dosyć szybko pierwszą bramkę i poszliśmy na wymianę ciosów. Nikt z nas sobie nie zdawał sprawy z tego, że my przegrywając ten mecz 0:1, gramy dalej o mistrzostwa Europy- przyznaje z goryczą Tomaszewski.
Zobacz też: Jan Tomaszewski zdradził, na kogo zagłosuje w wyborach prezydenckich. "Trzeba zakończyć wojnę polsko-polską"
Ostatecznie Polska przegrała 0:3 i zajęła drugie miejsce w grupie, tracąc szansę na awans. Jak dodaje "Człowiek, który zatrzymał Anglię", decydujący okazał się również ostatni mecz eliminacji z Włochami, który decyzją "odgórną" rozegrano na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie.
- Nie było tego fenomenalnego dopingu i myśmy to spotkanie niestety zremisowali 0-0. Gdybyśmy to spotkanie wygrali, bylibyśmy na finałach w czwórce najlepszych drużyn Europy - kwituje.
Johan Cruyff – wirtuoz i prekursor Messiego
Jan Tomaszewski miał okazję grać przeciwko wielu wybitnym piłkarzom, ale Johan Cruyff zajmuje w jego pamięci szczególne miejsce.
- Uważam, że było trzech najlepszych piłkarzy świata po mistrzostwach świata w 1974 roku. Był to Franz Beckenbauer, Johan Cruyff i Kaziu Deyna. Cruyff był takim zawodnikiem, który pobudzał tę drużynę do gry. On po prostu wyprzedzał epokę i dla mnie to był taki prekursor Messiego - uważa Tomaszewski.
Legendarny bramkarz podkreśla nie tylko boiskową wirtuozerię Holendra, ale także jego charakter. Wbrew pozorom, Cruyff nie był wyniosłą gwiazdą.
- Był to naprawdę kolega, proszę mi wierzyć. Kiedy grałem w meczu reprezentacji świata, wyszedłem w pierwszym składzie z Pele, z Cruyffem, z Eusebio. Tam nie było widać żadnej wyższości. Po prostu wszyscy byliśmy równi - wspomina Tomaszewski.
Patrząc w przyszłość, przed meczem w Rotterdamie, Jan Tomaszewski ma nadzieję, że obecna kadra pokaże charakter i postawę, która da kibicom satysfakcję, niezależnie od wyniku.
- To moim zdaniem jest taki pierwszy test mecz, czy możemy się przeciwstawić najlepszym drużynom świata, bo Holandia taka jest. Jeśli tu zagramy dobrze, to mamy prawo się nie bać nikogo na świecie - podsumowuje Jan Tomaszewski.