- Wyjazd Roberta Lewandowskiego do Nowego Jorku na obchody Dnia Niepodległości wywołał falę krytyki, którą ostro skomentował Jan Tomaszewski.
- Legendarny bramkarz stanął w obronie Lewandowskiego, nazywając krytyków "zazdrośnikami" i podkreślając jego rolę jako symbolu narodowego.
- Tomaszewski odwołał się do własnych doświadczeń, aby podkreślić wagę reprezentowania kraju na arenie międzynarodowej.
- Czy jego argumenty przekonają sceptyków i jak ta sytuacja wpłynie na atmosferę przed kluczowymi meczami reprezentacji?
Tomaszewski o krytykach: "Odwaga pomyliła im się z odważnikiem"
Przed kluczowymi meczami reprezentacji Polski w eliminacjach do mistrzostw świata z Holandią i Maltą, wiele uwagi poświęca się Robertowi Lewandowskiemu. Jego patriotyczny gest w Nowym Jorku, gdzie zapalił światła na Empire State Building w barwach Polski, spotkał się z nieoczekiwaną krytyką. Jan Tomaszewski w rozmowie z "Super Expressem" nie pozostawił na krytykach suchej nitki.
- Wydaje mi się, że tym krytykantom odwaga pomyliła się z odważnikiem. Po prostu są to zazdrośnicy, którzy nie mogą znieść tego, że Robert jest jednym z najlepszych piłkarzy świata i jest doceniany przez cały świat - uważa Tomaszewski.
Przeczytaj także: Olaf Lubaszenko nie ma złudzeń ws. Lewandowskiego. Padły gorzkie słowa o jego następcy [WYWIAD]
Były bramkarz podkreśla, że wyjazd z pewnością był konsultowany z władzami PZPN i selekcjonerem. Sam postąpiłby identycznie, ponieważ Lewandowski reprezentował nie tylko siebie, ale cały naród.
- Jestem dumny z tego, że Robert tam pojechał. Mój młodszy kolega dokonał tego, czego nie było żadnej propozycji dla nas, dla żadnego z Orłów Górskiego. Wszyscy Polacy, powtarzam, wszyscy, obojętne czy z lewej, czy z prawej, wszyscy ten Dzień Niepodległości świętują. Robert stał się tutaj symbolem. Moim zdaniem dwie osoby mogłyby zapalić to światło: albo Iga Świątek, albo Robert Lewandowski. Współczuję Idze, ale gratuluję Robertowi - stwierdził legendarny zawodnik.
"Byłem w podobnej sytuacji". Tomaszewski wspomina grę z Pele
Jan Tomaszewski, by poprzeć swoją tezę, przywołał historię z własnej kariery, kiedy został powołany do reprezentacji świata i musiał opuścić treningi w klubie.
- Kiedy po raz pierwszy zostałem powołany do reprezentacji świata, to musiałem opuścić trzy treningi ŁKS-u. Reprezentowałem nie tylko siebie, ale i wszystkich Polaków. To nie podlega żadnej dyskusji. Wystąpiłem wspólnie z Cruyffem, Eusebio, Pele. Proszę mi wierzyć, że gdyby wtedy jakiś, przepraszam, idiota powiedział: "co on robi", to by się po prostu ośmieszył - wspomina Tomaszewski, dodając, że krytycy powinni zamilknąć. - Niech się uduszą, jak to się mówi, tą swoją żółcią, która się przelewa.
Kto zastąpi kontuzjowanych? Tomaszewski wskazał bramkarza
Były reprezentant Polski odniósł się również do trudnej sytuacji kadrowej, w jakiej znalazł się selekcjoner z powodu licznych kontuzji, m.in. Jana Bednarka czy Łukasza Skorupskiego. Mimo to, zdaniem Tomaszewskiego, nadchodzące mecze, szczególnie ten z Holandią, to szansa dla innych zawodników.
Przeczytaj także: Robert Lewandowski z ważnym gestem. Tylu Polaków dziennie dowiaduje się o tej chorobie
- Nawet jak przegramy, ale my, kibice, będziemy zadowoleni z postawy drużyny narodowej i zawodnicy sami będą zadowoleni, będzie to już nasz sukces. Oczywiście musimy wygrać z Maltą, to nie podlega dyskusji - zaznaczył.
Zapytany o to, kto powinien stanąć w bramce pod nieobecność Skorupskiego, Tomaszewski nie miał wątpliwości i wskazał na Kamila Grabarę.
- Sądzę, że selekcjoner postawi na Grabarę, który zaprezentował się nieźle i niech w tej chwili pokaże, jak będzie grał o stawkę. Sprawa jest otwarta, kto będzie pierwszym bramkarzem podczas Mistrzostw Świata. I to jest bardzo ważne, a Grabara ma ogromne szanse - zakończył Jan Tomaszewski.