STANIĄTKA: Jerzy Abramczyk uratował pingwinki papieża

2011-12-12 3:00

Siostry benedyktynki z klasztoru w Staniątkach (woj. małopolskie) na pewno nie zamarzną zimą.

Właściciel tartaku, Jerzy Abramczyk (41 l.) z Rząśnika na Mazowszu, wysłał im ciężarówkę wyładowaną drewnem. Zakonnice, które Jan Paweł II nazywał pieszczotliwie "kochanymi pingwinkami", dostały też od naszych Czytelników pieniądze i pomoc rzeczową.

O tragicznej sytuacji 19 zakonnic ze Staniątek pisaliśmy przed dwoma tygodniami. Brakuje im jedzenia, opału, nie mają nawet butów na zimę. O. Jan Szewek (39 l.) zaapelował wtedy na naszych łamach: "Ratujcie moje pingwinki!". Na odzew nie trzeba było długo czekać.

- Gdy przeczytałem, że siostry mogą nie przetrwać zimy, postanowiłem pomóc. Potrzebne im drewno na opał? Ja je mam, to mogę wysłać - opowiada właściciel tartaku Jerzy Abramczyk. - Zakonnice klauzurowe swoimi modlitwami chronią ludzi przed różnymi zakusami, a jest to niedoceniane. Chciałem im okazać wdzięczność - dodaje.

Pan Abramczyk znany jest w Rząśniku z dobrego serca. Sam w 2003 roku był na skraju nędzy, gdy spłonęła część jego zakładu. Ponad rok odbudowywał zniszczenia. - W trudnych sytuacjach nie można się poddawać, tylko trzeba szukać pomocy, tak jak benedyktynki - radzi. Wierzy, że Pan Bóg wszystko daje po coś, więc "pingwinki" staną na nogi i wyjdą z trudnej sytuacji.

Najważniejsze, że nie są same. - Czytelnicy "Super Expressu" to bardzo dobrzy ludzie. Zaraz po ukazaniu się artykułu zaczęli przesyłać nam pieniądze, pomoc rzeczową. Dziękujemy wszystkim - mówi wzruszona siostra Stefania, przeorysza benedyktynek.

Pingwinki papieża

"Pingwiny moje kochane" - tak pisał papież Jan Paweł II do sióstr z klasztoru w Staniątkach

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki