Nanga Parbat. Rodzina Mackiewicza jest wściekła. Co się stało?

2018-02-15 10:49

Dramat, który rozegrał się pod Nanga Parbat, do dziś budzi skrajne emocje. Część osób uważa, że Tomasza Mackiewicza można było uratować, zaś inni sądzą, że jego stan tuż po zdobyciu szczytu był już krytyczny. Głos po raz kolejny postanowiła zabrać rodzina himalaisty, która odniosła się do informacji o rzekomej akcji poszukiwawczej.

Dramat pod Nanga Parbat rozegrał się 26 stycznia. Tomasz Mackiewicz oraz Eli Revol razem stanęli na szczycie, ale potem Polak miał ogromne problemy ze schodzeniem i został w szczelinie na wysokości 7200 metrów. Francuzkę udało się uratować dzięki akcji Denisa Urubko oraz Adama Bieleckiego. Fracuska himalaistka przyznała potem, że nie może sobie darować tego, że okłamała Tomasza Mackiewicza po zejściu ze szczytu. - Muszę przed sobą przyznać, że to ja go zostawiłam w górach, mimo że to nie była moja decyzja. Zostawiłam go, ale powiedziałam mu wcześniej "pomoc nadejdzie", czyli okłamałam go i ja też czuję się zdradzona. W tym momencie nie mogę tego zaakceptować, nie mogę się z tym pogodzić - powiedziała Eli Revol w rozmowie z TVN 24.

15 lutego w kościele pod wezwaniem św. Stanisława Kostki została odprawiona msza w intencji Tomasza Mackiewicza. Jego szwagierka przyznała, że ma już dość doniesień medialnych, które mówią o tym, że już wkrótce wyruszy wyprawa poszukiwawcza po polskiego himalaistę. - To nie wygląda tak, że Pakistańczycy, którzy są tragarzami i wchodzą najwyżej na wysokość pięciu tysięcy metrów, nagle dostaną helikopter, który zawiezie ich wyżej, a oni wezmą sobie ciało Tomka i przez pionowe ściany je zniosą. Nie. W ludziach budzi to nadzieję, a we mnie wściekłość. Takich informacji nie powinno się rozpowszechniać - powiedziała Małgorzata Sulikowska.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki