Zabiłem 15 osób!

2007-11-22 21:22

- Widzę tych ludzi do samego końca, do momentu uderzenia... A potem ten łoskot, łomot... ten trzask człowieka uderzającego o czoło pociągu...

Tego dźwięku nigdy nie zapomnę - z trudem wyznaje Sławomir Świątkowski, maszynista PKP. Mężczyzna ma 57 lat, ponad połowę swojego życia przepracował na kolei. Prowadząc pociągi, przejechał ponad milion kilometrów, był katem dla 12 samobójców i 3 ofiar wypadków.

Odwraca głowę

- Droga hamowania pociągu to 300 do nawet 600 metrów, nie ma szans, żeby maszyna się zatrzymała - opowiada pan Sławek. - Włączam syrenę, staram się za wszelką cenę zahamować i odwracam głowę...

Mężczyzna co chwilę przerywa, a na jego twarzy coraz wyraźniej zarysowuje się zdenerwowanie. Bolesne wspomnienia sprzed lat ciągle powracają jak żywe.

Odciśnięty ślad człowieka

- Myślę, że nie ma ludzi na tyle mocnych, którzy do końca mogliby się temu przyglądać. Tego nie chce się widzieć, ale to wszystko niestety słychać... - To głuche uderzenie jest naprawdę przerażające - mówi maszynista. I kontynuuje:

- Po uderzeniu przy prędkości 100 km/h ciało człowieka jest rozszarpywane, krojone na kawałki. Potem policja musi to wszystko w worki zbierać, bo inaczej się nie da... Najgorsze jest to, że przez długi czas na pudle (czoło pociągu) widać odciśnięty ślad głowy człowieka. Jeździmy z nim, dopóki blacha nie zostanie wyklepana - maszynista nie szczędzi drastycznych szczegółów.

Wymazać z pamięci

Choć tragiczne wspomnienia powracają w snach i każdy zdrowy człowiek starałby się je wymazać z pamięci, pan Sławomir udowadnia, że o takim dramacie nie da się zapomnieć. Codziennie po powrocie z pracy zajmuje się swoją ukochaną wnuczką Olą (6 l.), prowadzi osiedlową świetlicę dla dzieci z patologicznych rodzin i każdą wolną chwilę poświęca na pomaganie potrzebującym - ale to i tak tragiczne obrazy z przeszłości powracają. Pan Sławek jest w stanie wymienić wszystkich samobójców, którzy przez lata stawali na jego drodze.

Córka znajomej

- Najbardziej zapamiętałem młodą dziewczynę - miała dokładnie 17 lat. Stała na końcu peronu. Nie sądziłem, że może skoczyć na tory. Ale ona obejrzała się tylko na mnie i... Później okazało się, że to była córka znajomej. Chyba chodziło o jakiegoś chłopaka. Wiem, że poszła do kościoła, pomodliła się, a potem skoczyła pod pociąg, który prowadziłem - opowiada pan Sławomir.

Mężczyzna bez chwili wahania mówi dalej, bo twarze samobójców, na których trafił, na zawsze wryły się w jego pamięć.

Pierwsza ofiara - 34 lata temu

- Pierwszy raz zabiłem człowieka w 1973 roku, gdy miałem ledwie 23 lata. Nigdy tego nie zapomnę. Szedł po torach, była jesień, taka szarówka. Może nie usłyszał pociągu, a może to też był samobójca - wspomina wyraźnie poruszony.

- Potem Międzylesie. 17-letni chłopak rzucił się na tory. I kolejny przykład: - Facet ze stacji Lublin Północny zostawił siedmioro dzieci. Nie radził sobie, nic mu w życiu nie wychodziło i postanowił w tak desperacki sposób odebrać sobie życie - mówi maszynista. - Miałem taki przypadek, że mężczyzna stanął na torach, skulił się i tylko czekał na uderzenie...

Odłożył parasolkę i położył się

Inny, 76-letni staruszek usiadł przed przejazdem. Myślałem, że sobie odpoczywa, ale on nagle złożył parasolkę, położył ją obok słupka, a sam położył się na tory - dodaje po chwili pan Sławomir.

Dopiero w domu emocje biorą górę. Pan Sławomir nie musi nawet mówić żonie Ewie o tym, co się stało, bo ona od razu wyczuwa, że tego dnia na jego drodze ktoś znowu targnął się na własne życie.

"Od trzech lat nikogo nie zabiłem..."

- Niewiele osób o tym wie, ale ja przeżywam każdą z tych śmierci tak, jak rodzina tego samobójcy. Albo tak jak on sam. Samobójcy nie zdają sobie sprawy z tego, że po drugiej stronie jest człowiek, że pociąg nie jedzie sam. Wydają na siebie wyrok, a ja mimo woli staję się egzekutorem - zwraca uwagę maszynista.

Dzisiaj Sławomir Świątkowski marzy tylko o jednym: żeby już do emerytury nie uczestniczyć w żadnym wypadku, żeby po raz kolejny nie musieć tego przeżywać.

- Czy mam wyrzuty sumienia? Nie. Moja wina jest tylko taka, że nie mogę nic zrobić. Jestem bezsilny - kończy mężczyzna. Chwilę potem wyrusza w drogę.

Prawie każdy maszynista pociągu ma kilku samobójców na sumieniu

Takich jak on są tysiące, bo tylko kilkudziesięciu maszynistów w Polsce ma "czyste konto". Rekordzista ma na swoim koncie około 40 osób, "średniaki" zabijają po kilkanaście.

Według oficjalnych statystyk prowadzonych przez Polskie Linie Kolejowe tylko w 2006 roku 25 Polaków rzuciło się pod nadjeżdżający pociąg, do końca października tego roku już 16.

I o ile historie ludzi decydujących się na tak desperacki krok są nagłaśniane, o tyle nikt nie zastanawia się nad tym, co czuje maszynista, który mimo woli wykonuje wolę samobójcy.

Prof. Zbigniew NĘcki, psycholog:

Najgorsze to stłamsić to w sobie

- Trauma pozostaje na zawsze, bo negatywne doświadczenia śmierci "przyklejają" się do psychiki na dobre. Najgorsze, co taki człowiek może robić, to tłamsić to w sobie. Niech mówią o tym swoim bliskim. Dobrze, że rozmawiają z innymi maszynistami na temat tragicznych wypadków. Zasada jest prosta: jeśli omówisz kilka razy problem, to się z nim oswoisz. Ale o całkowitym pozbyciu się emocji i tak nie może być mowy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki