- 19-letni Oliwier z Elbląga zmarł po interwencji policji, co wywołało marsz milczenia i żądania sprawiedliwości.
- Wobec chłopaka użyto siły fizycznej, pałki, gazu i kajdanek, a dokumentacja medyczna wskazuje, że w momencie przekazania ratownikom nie miał tętna.
- Policja odmawia odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczące interwencji, a prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień.
- Co tak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy i czy milczenie policji ukrywa prawdę?
W niedzielę (7 września) przez Elbląg przeszedł marsz milczenia. Setki osób w deszczu, w ciszy, ale z jednym głośnym przekazem. Młodzi trzymali zdjęcie Oliwiera i baner z jego ostatnim zdaniem. "Chciałem tylko wejść do klatki..." Czarna flaga z białymi literami mówi więcej niż niejedno oficjalne oświadczenie. Matka chłopaka, pani Aleksandra (41 l.), trzyma w rękach portret syna i mówi ze łzami w oczach: "Zabito mi dziecko. Błagam o sprawiedliwość".
Co się wydarzyło nocą w połowie sierpnia w Elblągu (woj. warmińsko-mazurskie)? Oficjalna wersja policji mówi o zgłoszeniu dotyczącym niszczenia mienia. Oliwier próbował dostać się do klatki budynku, w którym mieszkał od trzech lat. I tyle wystarczyło, żeby użyć wobec niego siły fizycznej, pałki teleskopowej, gazu, kajdanek. Z dokumentacji medycznej wynika, że w chwili, gdy ratownicy przejmowali chłopaka, nie miał już tętna. Lekarka, która próbowała go intubować, została porażona gazem wydobywającym się z jego tchawicy. Oliwier miał rany na skroniach, na twarzy, siniaki na całym ciele. Policji pomagał były bramkarz z dyskoteki i jego kolega.
Pielęgniarki godzinę go myły z krwi, zanim mogłam go zobaczyć. Wyglądał jakby wypadł z okna albo zderzył się z samochodem.
- wspomina mama Oliwiera.
Policja twierdziła w wydanym komunikacie, że chłopak był przytomny przy przekazaniu do Zespołu Ratownictwa Medycznego. Dokumenty medyczne mówią coś innego. Ktoś mija się z prawdą. Jak Oliwier był zabierany przez medyków, jego serce nie biło i go reanimowali.
"Super Express" w ubiegłym tygodniu zadał policji 21 konkretnych pytań. Czy funkcjonariusze mieli włączone kamery nasobne? Czy przekazali te nagrania do prokuratury? Czy zgodnie z regulaminem rozpoczęli rejestrację interwencji od samego początku? Czy ktoś wyłączył kamery w trakcie działań? Czy użyto tasera (paralizatora - red.)? Czy zidentyfikowano cywilów, którzy brali udział w brutalnym obezwładnianiu chłopaka i ich przesłuchali i czy została zbadana zasadność ich uczestnictwa w interwencji? Kto zadecydował o użyciu pałki teleskopowej i gazu pieprzowego? Czy policjanci zostali objęci pomocą psychologiczną? Czy matka Oliwiera ją otrzymała? Czy policja ma sobie coś do zarzucenia?
Nie dostaliśmy do tej pory ani jednej odpowiedzi. Zamiast wyjaśnień – milczenie. Zamiast prawdy – komunikat sprzed kilku dni, który nijak ma się do faktów. Nawet symboliczne znicze, kwiaty i maskotki złożone w niedzielę ku pamięci zmarłego 19-latka postawione pod komendą zostały natychmiast usunięte. Szybko sprzątnięto ślady pamięci, ale nie da się tak łatwo sprzątnąć pytań.
Prokuratura w Elblągu odpowiada bardziej konkretnie. Potwierdza: użyto siły fizycznej, chwytów obezwładniających, ręcznego miotacza gazu, pałki teleskopowej i kajdanek. Śledztwo wszczęto ws. ewentualnego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy, co doprowadziło do nieumyślnego spowodowania śmierci. Ubrania Oliwiera zabezpieczono – trzy tygodnie od zdarzenia i to po publikacji "Super Expressu". Wydzieliny z dróg oddechowych nie zostały też pobrane i zabezpieczone. Dlaczego? Tego już nikt nie tłumaczy.
Sekcję zwłok przeprowadzono dopiero 22 sierpnia, prawie tydzień po śmierci. Do dziś nie ma wyników toksykologii i jasnego wyniku przyczyny śmierci Oliwiera. Nagrania z kamer nasobnych i monitoringu są zabezpieczone, ale jeszcze nieprzeanalizowane. Śledztwo trwa. Ale czasu nikt nie cofnie.
Matka Oliwiera patrzy w obiektyw, ściskając zdjęcie swojego syna, jakby trzymała go za rękę.
On nie był agresywny. Był zagubiony. Miał wrócić do domu. Dostał śmierć zamiast pomocy. Dlaczego? Co takiego zrobił? Nie przestanę pytać. Nie pozwolę im tego zamieść pod dywan.
- zapowiada zrozpaczona kobieta.
Oliwier miał 19 lat. Próbował wejść do klatki schodowej. Za to zapłacił życiem. Komenda Miejska Policji w Elblągu nie ma czasu, by odpowiedzieć na pytania. Ale znalazła czas, żeby usunąć znicze spod swoich drzwi. Może więc czas spojrzeć ludziom w oczy i powiedzieć, co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy?
Milczenie policji nie zatrzyma marszu prawdy, który już się rozpoczął. I nie zatrzyma matki, która straciła wszystko.