- W Będzinie doszło do tragicznego ataku dwóch dużych psów na 71-letnią kobietę i jej małego czworonoga.
- Pies kobiety, Kajtek, nie przeżył ataku.
- Agresywne psy zostały odnalezione i przewiezione do schroniska, ale czy to koniec problemu? Dowiedz się więcej o działaniach policji i dalszych losach psów.
Sprawę opisali dziennikarze TVN24. Zgłosiła się do nich pani Iwona, której 71-letnia mama została zaatakowana przez dwa duże agresywne psy, w typie wilczurów, podczas porannego spaceru z jej małym czworonogiem. Przechodnie szybko zareagowali, ale małego psa nie udało się zaatakować. Zdarzenie miało miejsce w Będzinie.
- Moja mama od lat codziennie wychodziła rano z Kajtusiem. To był mały, bardzo spokojny pies. Miał 16 i pół roku. Został nam po mojej siostrze, która zmarła. Do tragedii doszło nagle, gdy mama znajdowała się z psem na jednej z mniej uczęszczanych ulic Będzina. Dwa duże psy, prawdopodobnie wilczury, podbiegły do niej. Jeden z nich złapał Kajtka za kark i trzymał, drugi zaczął go gryźć. Mama próbowała ich odgonić parasolką, krzyczała, ale wtedy jeden z psów rzucił się na nią – relacjonowała pani Iwona dziennikarzom TVN24.
Pomóc próbowali świadkowie. Psy udało się wreszcie rozdzielić, ale Kajtka uratować się nie dało. Śmierć ukochanego psa bardzo poruszyła 71-latkę. Na szczęście kobieta nie ucierpiała fizycznie. - Policja została wezwana na miejsce, ale pojawiła się dopiero po ponad godzinie. Moja mama czekała w tym deszczu i zapytała policjantów, dlaczego tak długo musiała czekać. Usłyszała, że "jest ich tylko dwóch na całe miasto – opowiedziała pani Iwona.
Według kobiety w Będzinie nie po raz pierwszy duże psy chodzące luzem miały zagryźć mniejsze czworonogi.
Jak twierdzi, to nie pierwszy raz, gdy w Będzinie dochodzi do podobnych sytuacji. Według pani Iwony duże, chodzące luzem psy już wcześniej miały zagryźć w mieście mniejsze psiaki.
- Ludzie mówią, że niektórzy właściciele wypuszczają psy, bo nie chce im się z nimi chodzić. Policja nie zrobiła nic, by je wcześniej odnaleźć. A przecież te same psy prawdopodobnie były już wcześniej zgłaszane - wspomina pani Iwona.
Sprawą zajmuje się Komenda Powiatowa Policji w Będzinie. Mł. asp. Marcin Szopa potwierdził dziennikarzom TVN24, że wpłynęło zgłoszenia o ataku dwóch, dużych psów. - Na miejscu ustalono, że dokładnie było tak, iż jej pies został zaatakowany przez owczarki niemieckie. Kobieta została przebadana przez Zespół Ratownictwa Medycznego, który nie stwierdził pogryzienia kobiety – powiedział policjant.
Szopa dodał, że agresywne psy odnaleziono w okolicy Koszelewa i złapano je, przy pomocy strażników miejskiej i Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta w Będzinie. - Psy zostały przetransportowane do schroniska w Sosnowcu. Pracownik schroniska został poinformowany o konieczności pozyskania i przekazania danych osób, które ewentualnie odbiorą psy. W tym momencie psy uważane są za bezpańskie, ponieważ nie mają chipa - podsumował Marcin Szopa.
CZYTAJ TEŻ: Miasto zakazało ujeżdżania byków! Rodeo zostało odwołane
Źródło: tvn24.pl