Lekarz miał faszerował dzieci psychotropami, ale może dalej leczyć

i

Autor: Shutterstock (2)

Ustalenia prokuratury

Lekarz miał faszerował dzieci psychotropami, ale może dalej leczyć

Trudno zrozumieć praktykę, jaką wcielał w życie lekarz psychiatra Michał M. Medyk specjalizujący się w psychiatrii dzieci i młodzieży swych pacjentów mógł narazić nawet na śmierć. Wstrzykiwał dzieciom ilości leków psychotropowych przekraczające dawki dzienne. Wszystko to działo się w Ośrodku Leczniczo-Rehabilitacyjnym w Kamieńcu.

Psychiatra faszerował dzieci "końskimi" dawkami leków

Pokrzywdzonych przez doktora zostało kilkadziesiąt dzieci. Według materiałów zgromadzonych przez Prokuraturę Okręgową w Gliwicach Michał M. podczas pracy w ośrodku w Kamieńcu w latach 2021-2022 podawał podopiecznym za duże dawki leków. Gdy dzieci się buntowały, wymuszał przemocą posłuszeństwo - wykręcał im ręce, rzucał na podłogę itp. Miał się przed nimi przechwalać, że posiada czarny pas karate, licząc na zastraszenie młodych pacjentów.

- Lekarz usłyszał 35 zarzutów. Sześc z nich dotyczy wymuszania określonego zachowania, dwa naruszenia nietykalności cielesnej, a pozostałe 27 zarzutów dotyczy narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to do 5 lat pozbawienia wolności - wylicza Karina Spruś, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Z materiałów zgromadzonych w śledztwie wynika, że Michał M. podawał dzieciom w rożnym wieku - pacjenci mieli od 8 do kilkunastu lat,leki psychotropowe. Tylko nie zawracał sobie głowy dobieraniem odpowiedniej, indywidualnej dawki dla konkretnego pacjenta. Co więcej, zdarzało mu się podawać także takie medykamenty, które były przeznaczone wyłącznie dla dorosłych pacjentów. Dzieci dostawały od razu dawki całodobowe rożnych specyfików. Po czymś takim nie było z nimi już więcej kłopotu - po prostu spały odurzone psychotropami.

Czytaj także: Cieszyn: Rozbiórka kamienicy po wybuchu gazu. Co dalej z zabytkowym budynkiem?

Sęk w tym, że taka "farmakoterapia" mogła skończyć się dla małych pacjentów tragicznie. Z opinii biegłej, którą dysponuje prokuratura, wynika, że wszystkie 27 dzieci były narażone na "nagły zgon sercowy" w wyniku podawania im przysłowiowych "końskich" dawek psychotropów.

Psychiatra odpowiada przed sądem. Nie przyznał się

Sprawa trafiła do sądu w połowie marca. Michał M. do niczego się nie przyznał. Lekarz odpowiada z wolnej stopy. Złożył zeznania. Stwierdził w nich, że podawał zbyt wielkie dawki podopiecznym ośrodka w Kamieńcu, bo dzieci były "trudne". Ponadto podkreślał, że przyczyniła się do tego zła organizacja pracy w ośrodku, a nawet, że winni są inni lekarze, którzy wcześniej leczyli te same dzieci, a dawki określili właśnie oni.

Co zadziwiające, już na pierwszej rozprawie sąd zdjął wobec lekarza wcześniejszy zakaz pracy z dziećmi i młodzieżą. Argumentem za tym było to, że medyk nie będzie utrudniał postępowania. Tyle że przecież nie o to chodziło prokuraturze. Liczyło się raczej dobro młodych pacjentów. Ochronienie ich przed podobnymi działaniami ze strony doktora. Prokuratura nie składa broni.

- Złożyliśmy zażalenie na decyzję sądu umożliwiającą lekarzowi powrót do terapii dzieci i młodzieży. Naszym, zdaniem zachodzi obawa, ze przypadki opisane w akcie oskarżenia mogą się powtórzyć. Ma ono być rozpatrzone w nadchodzącym tygodniu - mówi Karina Spruś.

Postępowanie wyjaśniające prowadzi też Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Katowicach. Jak przekazała Alicja Alicja van der Coghen, rzeczniczka Śląskiej Izby Lekarskiej: W sprawie trwają czynności, a postępowanie zostało wszczęte z urzędu. O sprawie poinformowała rzecznika prokuratura.

- Do tej pory żaden pacjent nie złożył skargi do OROZ na postępowanie tego lekarza - dodaje w rozmowie z dziennikarzem "Super Expressu"

Nasza redakcja próbowała skontaktować się z Michałem M. Do chwili publikacji tego artykuły nie odpowiedział na nasze próby kontaktu.

Lekarze ze szpitala Rydygiera w Krakowie uratowali życie motocykliście
Super Express Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki