Nikt nie zauważył siniaków, złamań na ciele Kamilka. Nikt też nie poniósł konsekwencji
Minęło osiem miesięcy od śmierci 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Chłopca miesiącami katował jego 27-letni ojczym. W końcu Kamilek z poważnymi obrażeniami ciała trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Ojczym oblał go wrzącą wodą, rzucił na rozpalony piec, przypalał papierosami. Chłopczyk miał też liczne nieleczone złamania. Lekarze wprowadzili chłopca w śpiączkę farmakologiczną. Chłopiec walczył przez 35 dni. Niestety, jego malutki organizm wycieńczony wielomiesięcznym maltretowaniem poddał się. Kamilek zmarł. Jego ojczymowi przedstawiono zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, a matce zarzuciła narażanie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenie pomocy mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Oboje nie przyznają się do winy.
W takim stanie Kamilek z Częstochowy chodził do szkoły
Wiadomo, że w tej rodzinie od dawna działo się źle. Mimo tego sąd w 2021 roku nie zdecydował się na wniosek Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej zabezpieczyć dzieci Magdaleny B. Kobieta ma ich sześcioro z trzema mężczyznami. Z kolei szkoła zaufała zeznaniom matki, która twierdziła, że Kamil chodzi do placówki ze złamaną ręką, bo się przewrócił. Sąd, ośrodki pomocowe i szkoła zgodnie twierdzą, że nie było sygnałów o przemocy w tej rodzinie.
Jak podał w komunikacie MOPS z Częstochowy, pracownik socjalny w ciągu "czterech tygodni pobytu rodziny w Częstochowie (w marcu tego roku przyp. red.) był w środowisku trzy razy. Podjął również działania sprawdzające sytuację rodziny, co jest niezbędnym elementem dalszej współpracy. Nawiązał kontakt z placówką edukacyjną potwierdzając, że chłopiec uczęszcza na zajęcia. Wystąpił również o wydanie przez szkołę do której dziecko uczęszczało na piśmie opinii o sytuacji dziecka. W opinii nie było informacji, które mogłyby wskazywać, iż dziecko może doświadczać przemocy".
Profil Szczyty Alienacji Rodzicielskiej niedługo po tym oświadczeniu opublikował dwa zdjęcia, na których jest Kamilek. Zostały one wykonane najprawdopodobniej w szkole. Wedle informacji SAR pochodzą z 8 i 20 marca, czyli okresu, w którym dziecko miało już doświadczać przemocy. Na jednym z nich chłopczyk stoi smutny z pękniętą wargą. Na drugim ma rękę w gipsie.
Choć od śmierci chłopca minęło 8 miesięcy i żadna z instytucji nadzorująca rodzinę nie poniosła konsekwencji. Jak wynika z ustaleń "Faktu" poza matką ojczymem i wujostwem, żaden z urzędników nie usłyszał zarzutów. Matce i ojczymowi chłopca przedłużono areszt do 29 grudnia bieżącego roku.
Sprawę Kamilka badało również kuratorium oświaty, które nie dopatrzyło się nieprawidłowości w działaniu szkoły, w której uczył się chłopiec.