Zapadająca się podłoga w domu Państwa Stanisławek

i

Autor: Katarzyna Zaremba/SUPER EXPRESS Zapadająca się podłoga w domu Państwa Stanisławek

Mieszkają w czwórkę na 12 metrach kwadratowych, bo w pokoju zapada się podłoga!

Paweł Stanisławek (44 l.) z rodziną mieszkają w jednej z kamienic przy Okrzei w Świętochłowicach. W czwórkę zajmują obecnie dwanaście metrów kwadratowych, bowiem jeden z pokoi w ich lokalu jest wyłączony z użytkowania. W październiku podłoga w pomieszczeniu zaczęła się zapadać! Ani administracja budynku, ani miasto nie są w stanie pomóc rodzinie. Jedyne, co zaproponowano Stanisławkom, to mieszkania zastępcze, których stan jest daleki od oczekiwań. Niektóre nie mają nawet łazienek.

Państwo Stanisławek mieszkają w tym budynku od 19 lat. Paweł (44 l.) z żoną Aleksandrą (43 l.) mają dwie córki - Wiktorię (20 l.) i Sandrę (14 l.). Z mieszkaniem dotychczas nie było żadnego problemu. Rodzina reguluje w terminie wszystkie płatności. Niestety, 5 października lokatorzy zauważyli, że podłoga w jednym z pokoi zaczyna się zapadać. - Z początku nie zwróciliśmy na to uwagi, ale zaczęło się to pogłębiać. Poszliśmy zobaczyć, co się dzieje w piwnicy. Z sufitu zaczęły spadać cegły. To się zaczęło coraz bardziej sypać - opowiada pan Paweł. - Jedna kwestia to użytkowanie mieszkania przez nas, ale druga to występujące tu drgania. Tędy jeżdżą samochody, ciężarówki. To są stare budynki. Poprosiliśmy administrację budynku, aby sprawdziła podłogę. Stwierdzono, że nie jest bezpiecznie. Niestety, jedyne zaproponowane rozwiązanie to... zamknięcie pokoju - mówi.

Zobacz także: Podwyżki cen prądu i gazu. Szefowa przychodni dostała rachunek. "Nie śpi po nocach, płacze"

Administracja nie sprawdziła pozostałych pomieszczeń. Lokatorom kazała jedynie umieścić w problematycznym pokoju rzeczy i meble, które nie są w użytku na co dzień. Państwo Stanisławek nie mogą korzystać i z pomieszczenia. Obecnie w czwórkę gnieżdżą się na dwunastu metrach kwadratowych. - Chcieliśmy, żeby naprawili podłogę. Bronili się tym, że muszą nas wyprowadzić na czas remontu. Po drugie, mówili, że kucie w ścianach może spowodować dalsze szkody. Proponowali nam jakieś mieszkania zastępcze, ale one nie nadają się do zamieszkania. Jak się je ogląda 15 minut przy kimś, kto się spieszy, bo jest 16.00, to się go nie obejrzy. Poprosiliśmy o klucze, żeby samemu je ocenić. Ściany były popękane, występowały zacieki z dachu. To nie było do zamieszkania od zaraz - dodaje 44-latek. Śmieje się przez łzy, że kamienice w okolicy są w opłakanym stanie i nadają się jedynie jako tło w filmach wojennych. - Ostatni tu nagrywali "Śmierć Zygielbojma" i ten film o Pileckim - zauważa.

Zobacz także: Dramatyczne wyznanie mieszkanki Gliwic. "Jestem psychicznie wykańczana". Policjanci rozkładają ręce

Prezydent Świętochłowic Daniel Beger nie wyszedł z żadną propozycją, która usatysfakcjonowałaby rodzinę. Powiedział, żeby Stanisławkowie poszukali czegoś w zasobach spółdzielni. - Chorzów, nawet Ruda Śląska budują mieszkania zastępcze. Tymczasem nasz prezydent nie robi nic. On chce boiska budować i siłownie. Przychodzi na Lipiny i mówi, że będą siłownie przy Kalinie. To mnie już śmieszy. Na pewno tej emerytce, która idzie do walącej się ubikacji na półpiętrze przyda się ta siłownia - mówi Paweł.

- Znajomi nas pytają, czy my chcemy gdzieś pooglądać mieszkania. My mamy szukać po spółdzielniach? To miasto chyba wie, gdzie ma wolne lokale - dodaje jego żona Ola.

Zobacz również: Ania czekała na badania osiem godzin. Nie była zaszczepiona. Zmarła w karetce. Wpis brata rozdziera serce

Tomasz Lemański, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Lokalowej w Świętochłowicach mówi, że jest chęć pomocy rodzinie. - Nasi technicy sprawdzili budynek. Potwierdzili, że istnieje niebezpieczeństwo uszkodzenia stropu piwnicznego, bo mówimy o lokalu na parterze. Jeden z pokoi został wyłączony z eksploatacji, żeby żadne nieszczęście się nie przytrafiło. To jest sytuacja przejściowa. Ponieważ jest to lokal w kamienicy prywatnej, nie bardzo mamy możliwość poniesienia wysokich nakładów związanych z remontem, lokatorom zaproponowano inne lokale, w których mogliby zamieszkać.Państwo kilka lokali obejrzeli. Niestety, nie zdecydowali się na przyjęcie oferty zamieszkania w tych lokalach. My przygotujemy kolejne oferty. Tutaj jest kwestia porozumienia się co do wyposażenia lokalu. Jeśli się z Państwem porozumiemy, to taki lokal zostanie im zaproponowany. Oczywiście pomożemy w przeprowadzce - mówi.

Czytaj koniecznie: Mikołaj już raz pokonał śmierć. Trwa dramatyczna walka o jego zdrowie. "Serca pękają, gdy widzimy, jak on cierpi"

Jednocześnie tłumaczy, że rodzina w swoim obecnym mieszkaniu przeprowadziła remonty, które kosztowały ją kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale nie zgłaszała tego administracji. Chodzi m.in. o centralne ogrzewanie. MPGL może zaproponować rodzinie tylko takie mieszkanie, który standardem odpowiada obecnemu lokalowi. Lemański dodaje, że im szybciej uda się dogadać z rodziną, tym szybciej będzie możliwa przeprowadzka.

Zapadająca się podłoga

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki