Paweł Rek ma obecnie 16 lat. Kiedy był dzieckiem, wszczepiono mu w ciało zastawkę, odprowadzającą płyn mózgowo-rdzeniowy. Oprócz tego rozwijał się normalnie.
Trzy lata temu, podczas szkolnej wycieczki, życie Pawła legło w gruzach. Zastawka zerwała się. U Pawła pojawiły się objawy typowe dla tego zdarzenia, czyli wymioty i ból głowy. Wychowawczyni klasy Pawła zlekceważyła objawy. Nauczycielka poleciła koledze 13-letniego wówczas chłopca, aby odprowadził go do domu. Kolega Pawła wezwał pogotowie.
Lekarz zignorował gorsze samopoczucie Pawła, a także słowa jego matki o tym, że chłopiec ma zastawkę. Niedługo potem rodzice po raz kolejny wezwali pogotowie. Ten sam lekarz wpisał wówczas w kartę pacjenta, że chłopiec udaje nieprzytomnego. Rodzice ubłagali lekarza, aby zabrał ich syna karetką do szpitala, pojazd nie jechał na sygnale do szpitala.
Lekarzowi zabrakło pokory? Stwierdził u Pawła niestrawność
Ojciec Pawła, pan Marcin, wspomina, że karetka zatrzymywała się na każdych światłach i jechała tak, jakby w środku nie było żadnego pacjenta. Lekarz zdiagnozował stan Pawła jako zwykłą niestrawność. Chłopiec tracił przytomność, jego matka mówiła o zastawce, ale lekarz uznał, że chłopiec udaje.
– Moja osobista opinia, dlaczego doszło do tej sytuacji, jest taka, że lekarz nadmiernie wierzył we własną wiedzę i umiejętności Zabrakło pokory, słuchania mamy, która wie i wyczuwa stan swojego dziecka zwykle najlepiej – tłumaczy reporterom "Uwagi" mec. Jolanta Budzyńska, adwokat rodziny Pawła. – Zabrakło też tego, że lekarz nie wziął pod uwagę scenariusza niebezpiecznego dla dziecka i zaryzykował diagnozę, która przyniosła dla niego największe zagrożenie.
Oskarżeni nie przyznają się do winy
W 2019 roku zarówno lekarz pogotowia, jak i wychowawczyni Pawła, usłyszeli zarzuty. Po dwóch latach oczekiwania ruszyła sprawa sądowa. Nauczycielka została oskarżona o nieumyślne działanie. W przypadku lekarza w akcie oskarżenia padają słowa, że "działał w wyniku z góry powziętego zamiaru". Oznacza to, że prokuratura uznała, że lekarz miał świadomość konsekwencji swoich działań i godził się z nimi.
– Na kolejnej rozprawie oskarżony będzie odpowiadał na pytania sądu i swojego obrońcy. Odmówił odpowiedzi na pytania rodziców dziecka i prokuratora – mówi dziennikarzom TVN-u mec. Jolanta Budzyńska.
Rodzina Pawła oczekuje wyroku, w którym sąd zakaże lekarzowi wykonywania zawodu. Tymczasem medyk wciąż pracuje w zawodzie. Jemu, a także nauczycielce, grozi do 5 lat więzienia. Oboje nie przyznają się do winy.
Rodzina Pawła marzy, aby 16-letni obecnie chłopak mógł wstać i pójść z nimi na spacer do parku, pojeździł na rowerze i - co najważniejsze - odezwał się.