Łzy same napływają do oczu

Osiem osób zginęło w wybuchu gazu. Ogrom tej tragedii łamie serce

Rodzina Kaimów była znana w Szczyrku. Od zawsze związana z górami i narciarstwem. Wojciech (39 l.) pracował w klubach sportowych MKS Skrzyczne Szczyrk i KN Siepraw Ski. Szkolił młodych narciarzy. Miał żonę i trójkę dzieci. 4 grudnia 2019 roku o godzinie 18.26 położonym w Beskidach miastem wstrząsnął potężny wybuch. Pod gruzami zawalonego budynku zginęło osiem osób, w tym czworo dzieci. Właśnie dobiega końca proces w tej sprawie.

Wybuch gazu w Szczyrku. Całe miasto pogrążyło się w rozpaczy

Kilkudziesięciu strażaków na miejscu, psy tropiące, pogotowie i policja w gotowości - tak wygląda akcja ratownicza służb po wybuchu gazu 4 grudnia 2019 roku, w którym zginęło osiem osób, w tym czworo dzieci. Dramatyczna akcja trwała całą noc. Rozpoczęło się przeczesywanie terenu, gdzie znajdował się zrujnowany w jednej chwili dom. Niestety, po godz. 1.00 w nocy odnaleziono pierwsze dwa ciała. Z każdą kolejną godziną, nadzieja gasła. Widoczność była ograniczona, wszędzie panował mrok. Po wybuchu nadal unosił się dym. Niestety, nadzieja gasła z każdą chwilą. 5 grudnia przed godziną 15.00 znaleziono ostatnie ciało. W wyniku wybuchu gazu zginęli: 39-letni Wojciech, jego żona Anna, oraz trójkę dzieci: 3-letni Staś, 6-letnia Marcelina i 10-letnia Michalina. Feralnego wieczora 4 grudnia 2019 roku razem z nimi w domu przy ul. Leszczynowej w Szczyrku był również 60-letni Józef z żoną Jolantą oraz ich 8-letni wnuk Szymon. Z lokatorów domu przy Leszczynowej ocalała jedynie pani Katarzyna, mama 8-letniago Szymona. Kobiety nie było wówczas w środku. Cały Szczyrk był pogrążony w żałobie. Ta wielka strata pozostawiła ogromną wyrwę w sercach wielu ludzi.

Doszło do wybuchu, bo przewiercono rurę gazociągu pod ulicą?

Jak ustalono w toku śledztwa, trwającego kilkanaście miesięcy, przyczyną wybuchu gazu w Szczyrku było uszkodzenie gazociągu podczas prac budowlanych. W sprawie zatrzymano, a później postawiono zarzuty Romanowi D., właścicielowi firmy budowlanej, a także Marcinowi S. i Józefowi D., którzy wykonywali prace. Nie przerwali ich, choć mieli świadomość, że w miejscu prowadzenia budowy przechodzi gazociąg, a kilka godzin wcześniej w czasie przewiertu doszło do przerwania wodociągu.

W 2021 roku przed Sądem Okręgowym w Bielsku-Białej ruszył proces w sprawie wybuchu gazu i zawalenia się domu w Szczyrku. Zdaniem prokuratury, następstwem przebicia gazociągu był wypływ gazu ziemnego. Wydostający się gaz przemieszczał się gruntem pod budynek, po czym wypełnił pomieszczenie przyziemia domu. To doprowadziło do eksplozji, a następnie zawalenia budynku, pożaru i śmierci osób, które się w nim znajdowały. Teraz proces ma się ku końcowi. Zakończono już postępowanie, rozpoczęły się mowy końcowe.

Prokurator Lucyna Stebelska we wtorek, 16 kwietnia zażądała uznania za winnego szefa firmy i wymierzenia mu kary 10 lat więzienia oraz zakazu wykonywania zawodu przez 5 lat. Dla pracownika, który dokonał odwiertu, zażądała 8 lat więzienia, a dla jego pomocnika – 6 lat. Oni także przez jakiś czas nie będą mogli wykonywać zawodu.

Dla osób, które usłyszały zarzuty spowodowania nieprawidłowości w dokumentacji przy rozbudowie sieci gazowej, zażądała kar od 5 lat i 2 miesięcy do 5,5 roku, zakazu wykonywania zawodu przez 5 lat i zapłacenia solidarnie wielusettysięcznych kwot za zniszczenia wyrządzone przez wybuch. Zdaniem prokuratury, oskarżeni realizowali prace, choć nie mieli pewności, w którym miejscu przebiega gazociąg.

Źródło: PAP, Dziennik Zachodni. SE.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki