Dramatyczny finał

Partner Moniki upomniał ją, że za dużo wypiła. Po chwili otrzymał cios prosto w serce

Dochodziła godz. 21, gdy na policję w Rudzie Śląskiej zadzwoniła roztrzęsiona i mówiąca niepewnym głosem Monika P. (37 l.). - Chyba go zabiłam - powiedziała oficerowi dyżurnemu. Taki był tragiczny finał sprzeczki kobiety z jej partnerem, który po raz kolejny wyrzucał jej, że nadużywa alkoholu...

Zadała mu cios w serce, bo upomniał ją, że za dużo wypiła

Był już wieczór 22 października, dochodziła godz. 21. Policjanci pognali na ul. Radoszowską. Zgłoszenie niestety okazało się prawdziwe.

Zabiła go, bo chciał, żeby przestała pić

- W mieszkaniu zastali kobietę klęczącą nad swoimi partnerem. Próbowała ręcznikiem zatamować krew tryskającą z rany na piersi mężczyzny - opowiada Arkadiusz Ciozak, oficer prasowy policji w Rudzie Śląskiej.

Wysiłki Moniki P. nic nie dały Stanisław C. (+52 l.) stracił zbyt dużo krwi i był martwy. Obok leżał duży kuchenny nóż. Jego ostrze miało 30 centymetrów. To właśnie tym nożem został nieco wcześniej dźgnięty pan Stanisław. Cios był tylko jeden, ale okazał się fatalny w skutkach.

Monika P. trafiła od razu do celi. Najpierw na komisariacie. Musiała wytrzeźwieć, bo jakiś czas po zdarzeniu jeszcze miała 1,7 promila alkoholu w organizmie. Potem została przesłuchana. Usłyszała zarzut zabójstwa.

- Przyznała się do winy i w ub. piątek na wniosek prokuratury sąd aresztował ją tymczasowo na trzy miesiące - mówi Arkadiusz Ciozak.

Do zabójstwa doszło w trakcie sprzeczki. Moniki P. nie było niemal przez cały dzień w mieszkaniu. Zjawiała się wieczorem I była wyraźnie wstawiona. To nie spodobało się jej partnerowi. Na swoja zgubę zaczął on strofować kobietę. - Wytykał jej, że nadużywa alkoholu - wyjaśnia Ciozak.

Kobieta nie chciała tego słuchać. Chwyciła nóż i wbiła go z całej siły w klatkę piersiową zaskoczonego Stanisława.

Co ciekawe zabójczyni tego samego dnia była widziana w sklepie. Miała głośno mówić, że "kiedyś go zabije", mając na myśli swego partnera. Nikt jednak nie potraktował tych gróźb poważnie. Niestety po kilku godzinach słowa okazały się prorocze.

Zbrodnia w Rudzie Śląskiej. "Ona się leczyła na głowę"

Do zbrodni doszło w dużej kamienicy. Monika mieszkała tam długo z partnerem. Jakiś czas temu straciła prawo do opieki nad swoja córeczką Oliwką. Dziewczynka trafiła pod skrzydła babci. Ludzie, którzy ją znają, podkreślają jeden fakt.

- Ona się leczyła "na głowę". To dlatego córeczka została przekazana do babci. Monika ma dwa oblicza. Raz była grzeczna i pomocna, bardzo sympatyczna, ale kiedy ją brała choroba, to pokazywała się z jak najgorszej strony. Zaczepiała ludzi, sąsiadów, wywoływała awantury. Nawet dzieciaki na podwórku atakowała. Do tej tragedii doszło zapewne przy ataku choroby - twierdzi jedna z naszych rozmówczyń.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki