Anna zginęła z rąk córki. Poruszające słowa księdza na pogrzebie. "Tragedia, która rodzi bunt i oburzenie"

W sobotnie przedpołudnie (27 września) w kościele pw. św. Cyryla i Metodego w Knurowie, w swą ostatnią drogę ruszyła Anna S. (+80 l.), zamordowana przez własną córkę. Kobietę żegnało wielu żałobników. Na niejednej twarzy malował się ból i niezrozumienie tego, co się stało. Z niejednego oka polały się łzy nieukojonego żalu. Za trumną szedł mąż kobiety, który ledwie uszedł z życiem z ataku pasierbicy.

Super Express Google News

Rodzinny horror w Knurowie. Matka zginęła z rąk córki

Do tragedii doszło w poniedziałek (22 września). Było jeszcze ciemno, dochodziła godz. 4 nad ranem, gdy ludzi na ul. Mieszka I w Knurowie (woj. śląskie) zbudziły potworne wrzaski. Coś niedobrego działo się w mieszkaniu na parterze wielkiego bloku. To Ewa S. (52 l.), znana w okolicy jako „Sztywna”, mieszkająca wraz z mamą Anną (+80 l.) i ojczymem Kazimierzem W. (82 l.) szalała z nożem w ręku.

Niestety skutki szału, w jaki wpadła Ewa S. okazały się tragiczne. Matka nie przeżyła ataku nożem. Ranny ojczym trafił do szpitala. Morderczyni trafiła natomiast do policyjnej celi. W środę (24 września) została przewieziona do prokuratury. Tam usłyszała dwa zarzuty. - Zarzut zabójstwa oraz usiłowania zabójstwa. Na wniosek prokuratora sąd zdecydował o jej tymczasowym aresztowaniu na trzy miesiące - informuje Agnieszka Bukowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Pogrzeb zamordowanej pani Anny

W sobotę (27 września) odbył się pogrzeb zamordowanej kobiety. Rodzina, sąsiedzi, przyjaciele i znajomi pani Anny najpierw zgromadzili się w kaplicy przy kościele Św. Cyryla i Metodego w Knurowie, by tam odmówić w jej intencji różaniec. Dopiero potem, o godz. 10.30 kondukt przeszedł do kościoła, gdzie odprawiono mszę św. za jej duszę. W uroczystościach wziął udział maż zmarłej – pan Kazimierz, który po tragicznych wydarzeniach z 22 września został ranny i przebywał w szpitalu.

- Zawsze z przykrością przyjmujemy informacje, że ktoś zmarł nagle w wypadku czy przez nieuleczaną chorobę, ale jeszcze bardziej w ludzkim sercu rodzi się bunt i oburzenie, gdy śmierć nastąpiła w takich okolicznościach z którymi ciężko się pogodzić i rodzi się pytanie, które dziś towarzyszy wielu z nas. Dlaczego? – mówił podczas homilii ksiądz.

Ksiądz podczas pogrzebu: "Podziękujmy Annie za każde dobre słowo i uśmiech"

Dziś w pierwszej kolejności chcemy podziękować śp. siostrze Annie za jej każde dobre słowo, każdy uśmiech, za przebywanie w rodzinie i w różnych innych miejscach, jako sąsiadka, jako koleżanka - powiedział ksiądz.

Duchowny mówiąc o tragicznej śmierci, zwrócił uwagę, że warto "realizować drogę miłości w codziennym życiu". - Bo nie wiemy, kiedy przed Nim staniemy - przyznał ksiądz.

Duchowny mówił też o niełatwych pytaniach, które przychodzą dopiero wtedy, gdy tej drugiej osoby obok nas już zabraknie. - A może jeszcze mogłam ją odwiedzić? A może mogłem do niej jeszcze zadzwonić? A może porozmawiać i zapytać co u ciebie słychać? A może powiedzieć, jak jesteś dla mnie ważna? - wyliczał ksiądz. - Nie odkładajmy tego na kiedyś, na potem - zaapelował.

Ksiądz poprosił wszystkich zgromadzonych w kościele o modlitwę za spokój duszy Anny oraz "za wszystkich tych, którzy opłakują dzisiaj jej śmierć". - Za tych, którym dzisiaj łzy cisną się do oka, za ich ból, smutek i żal, bo mają świadomość, ze już przez resztę tego życia już jej nie będą mogli usłyszeć jej głosu, spotkać - powiedział ksiądz.

"Nie możemy poddać się smutkowi, wierzymy w życie wieczne"

Dodał, że "jako chrześcijanie nie możemy poddawać się smutkowi i rozpaczy, ponieważ wierzymy w życie wieczne". - I niech ta nasza duchowa pomoc, którą niesiemy Annie przez obecność dziś na eucharystii, przez modlitwę w jej intencji, przez przyjętą komunię świętą wyda również dobry duchowy plon w naszej codzienności – kontynuował duchowny.

Z kościoła w centrum miasta żałobnicy udali się na miejsce pochówku – na cmentarz komunalny przy ul. Słonecznej w Szczygłowicach, dzielnicy Knurowa. Potem składano kondolencje załamanemu wdowcowi. Żałobnicy przynosili z sobą pojedyncze białe róże, choć były też okazałe wieńce. Grób pani Anny wręcz utonął w kwiatach i wiązankach.

Ewa R. (52 l.), która zasztyletowała w ub. poniedziałek swą matkę jest w areszcie tymczasowym. Będzie odpowiadać za zabójstwo matki oraz usiłowanie zabójstwa ojczyma. Grozi jej dożywocie.

CZYTAJ TEŻ: "Sztywnej" Ewy bało się całe osiedle. Chciała zabić ojczyma, zginęła jej matka

Knurów pożegnał zamordowaną Annę

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki