- Grudzień 2025 przynosi ocieplenie, a temperatury mogą sięgać nawet kilkunastu stopni Celsjusza.
- Amerykańskie modele pogodowe przewidują ochłodzenie przed świętami, ale na obfity śnieg raczej nie ma co liczyć.
- Synoptycy wskazują, że bardziej prawdopodobny jest deszcz niż śnieg, choć lokalne opady są możliwe.
- Czy mimo wszystko jest szansa na białe Boże Narodzenie? Sprawdź najnowsze prognozy!
Pogoda na Wigilię, 24.12.2025. Czy spadnie śnieg i złapie mróz?
Do świąt Bożego Narodzenia zostały ponad dwa tygodnie. Oznacza to, że modele pogodowe na ten okres stają się coraz bardziej dokładne. Początku grudnia 2025 w Polsce przyniósł ocieplenie i dodatnie temperatury. Taka pogoda utrzyma się przez najbliższy czas. Synoptycy wskazują, że do 18 grudnia nie ma co liczyć na zimę, a temperatury mogą sięgać nawet kilkunastu stopni Celsjusza. Apogeum ocieplenia przypadnie na środę, 10 grudnia, gdy termometry wskażą nawet 15 stopni Celsjusza. Już od początku grudnia obserwujemy sytuacje, gdy odnotowywana temperatura wynosi więcej niż średnia dla tego okresu. Według danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w pierwszym tygodniu grudnia na wschodzie Polski było nawet o 4 stopnie Celsjusza cieplej niż wynosi norma. Eksperci wskazują, że tak wysoka temperatura będzie odnotowywana w całym kraju, także na południu Polski. Oznaczać to może roztopy pokrywy śnieżnej zalegającej nawet w górach.
Czy takie prognozy oznaczają koniec marzeń o białym Bożym Narodzeniu? Amerykańskie modele pogodowe zakładają, że pod koniec grudnia może przyjść ochłodzenie. W okolicy 18 grudnia temperatury zaczną spadać. Pierwsze prognozy dawały nadzieję, że opady śniegu i znaczący mróz. Obecnie synoptycy wskazują, że faktycznie zrobi się chłodniej, ale w niektórych rejonach Polski temperatury będą oscylowały od 1 do 3 stopni Celsjusza. Niestety, na tą chwilę nie ma co spodziewać się śniegu do Bożego Narodzenia. Pogoda w Wigilię może być bardziej zimowa, a lokalnie może spaść śnieg. Jego opady nie będą jednak na tyle obfite, alby utrzymał się on dłużej. W wielu rejonach Polski bardziej prawdopodobny jest deszcz niż śnieg. IMGW wskazuje jednak, że obecne modele pogodowe nadal obarczone są dużym ryzykiem błędu i nie można wykluczyć silnego ataku zimy pod koniec grudnia.
Zima stulecia w PRL-u
Zima stulecia” w PRL-u to głównie przełom 1978/1979 roku, kiedy po dość łagodnym grudniu nagle, w nocy z 29 na 30 grudnia, a szczególnie w sylwestra i pierwszych dniach stycznia przyszły gwałtowne śnieżyce, zamiecie i silny wiatr. Temperatura w krótkim czasie spadła nawet do około –30°C w części kraju, a śnieg zasypywał miasta i wsie tak szybko, że w wielu miejscach w ciągu doby przybywało kilkanaście centymetrów pokrywy. Zaspy rosły jak mury, a drogi i tory znikały pod nawianym śniegiem; stąd w kronikach i wspomnieniach przewija się obraz „śnieżnych tuneli” między zaspami oraz pustych ulic, po których czasem dało się przejść szybciej na nartach niż pieszo.
Najbardziej odczuwalny był paraliż codziennego życia: kolej i komunikacja autobusowa stanęły, pociągi grzęzły w zaspach, a część szyn pękała od mrozu; do wielu miejscowości nie dało się dojechać tygodniami. Zima uderzyła też w energetykę i ogrzewanie, w blokach temperatura spadała do kilku stopni, zdarzały się awarie sieci, pęknięcia rur i przerwy w dostawach prądu oraz ciepła. Do odśnieżania masowo kierowano wojsko, kolejarzy, drogowców i zakłady pracy, ale sprzętu było za mało, więc często zwyciężała zwykła sąsiedzka pomoc: ludzie odkopujący ulice łopatami, dowożący sobie nawzajem jedzenie czy opał. Władze PRL próbowały opanować sytuację, ale skala kryzysu pokazała słabość państwa i stała się jednym z symboli schyłku epoki Gierka.