Warszawa, Śródmieście. Nie żyje 25-letnia Liza
Horror rozegrał się w niedzielę, 25 lutego, przy ul. Żurawiej 47. Zaledwie 23-letni Dorian S. zdaniem śledczych założył kominiarkę, przyłożył młodej kobiecie nóż do szyi i zaciągnął w bramę kamienicy. Tam dusił i gwałcił bezbronną 25-letnią Lizę. Nagą i ledwo żywą kobietę dopiero kilkadziesiąt minut później znalazł ochroniarz pracujący w kamienicy. Trafiła do szpitala, jednak lekarze przegrali walkę o jej życie. Liza zmarła w piątek, 1 marca.
Jej oprawca kilkanaście godzin po ataku został zatrzymany i doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzuty związane z usiłowaniem zabójstwa kobiety na tle rabunkowym i seksualnym. Decyzję o tym, czy zarzut ten zostanie zaostrzony, prokuratura podejmie po sekcji zwłok 25-latki.
Świadkowie nie zareagowali
W miejscu brutalnego ataku warszawiacy składają znicze i kwiaty. Czy tej tragedii można było uniknąć? Okazuje się, że okoliczny monitoring zarejestrował świadków zdarzenia, którzy nawet na moment nie zatrzymali się, by pomóc bezbronnej kobiecie. Skąd taka znieczulica? Dlaczego chociaż nie zadzwonili pod 112?
Z ustaleń TVN Warszawa wynika, że świadkami brutalnej napaści były dwie kobiety. Przechodziły obok, gdy Dorian S. gwałcił bezbronną Lizę. Na policji zeznały, że nie widziały, że są świadkami przestępstwa. Nie słyszały wołania o pomoc. Myślały, że para w bramie po prostu uprawia seks. Co więcej, mężczyzna miał im wulgarnie powiedzieć, żeby poszły. O horrorze młodej Białorusinki dowiedziały się dopiero z mediów.