Łukasz Żak przed sądem. Zeznania kolejnych świadków w sprawie wypadku na Trasie Łazienkowskiej
Podczas rozprawy sąd wezwał na przesłuchanie Sarę S. oraz jej byłego partnera, Adama K., którzy byli pasażerami samochodu prowadzonego przez Łukasza Żaka w noc wypadku. – Jechałam Arteonem z Pauliną, Łukaszem, Maciejem i Adamem. Prowadził Łukasz – zeznała Sara S. – Myślę, że jechaliśmy zbyt szybko. Prędkość była odczuwalna. Spojrzałam na przód i było 150 km/h albo powyżej – dodała. Z powodu złego samopoczucia ciężarnej Sary S., sędzia musiał przerwać jej przesłuchanie.
Adam K. dobrowolnie poddał się karze za nieudzielenie pomocy rannym i udzielenie telefony Żakowi. Jego zeznania wprawiły uczestników rozprawy w osłupienie. Sędzia odczytał trzy protokoły przesłuchań. W każdym z nich K. mówił co innego. Sugerował m.in., że Żak zjawiając się w jego mieszkaniu mówił o ucieczce. Przed sądem plątał się w zeznaniach przecząc samemu sobie. W końcu doszedł do wniosku, że oskarżonemu nie chodziło o ucieczkę, tylko o wyjście z jego domu.
Wszystkie rozbieżności złożył na karb problemów z koncentracją. – Mam ADHD – twierdził. Wcześniej zeznał też m.in., że widział, jak na liczniku samochodu kierowanego przez Żaka jest 190 km/h. Przed sądem nie był już tego jednak pewny.
Łukasz Żak kpił z zeznań byłego kolegi Adama K.
Jednak to nie słowa Adama K. najbardziej zapadły w pamięć. Największą uwagę zwracało zachowanie Łukasza Żaka. Oskarżony reagował na zeznania byłego kolegi bardzo emocjonalnie. Przeszkadzał mu, kpiąc z niego głośno i ironicznie komentując jego zeznania. Wcześniej wstawał i zabierał głos niepytany, głośno się śmiał. Sędzia musiał interweniować, aby przywołać go do porządku. – Nie chcę pana stąd wyprowadzać – ostrzegł sędzia. Dopiero wtedy oskarżony się opanował.
Z powodu ograniczonego czasu, sąd nie zdążył przesłuchać matki Pauliny K., Karoliny, która specjalnie przyleciała na rozprawę ze Szwecji. Jej zeznania mają zostać wysłuchane na kolejnej rozprawie, która została zaplanowana na sierpień.