23-letni Dorian, oskarżony o brutalny gwałt, od półtora roku mieszkał w Warszawie, pochodzi jednak z Myszkowa. To tam udali się reporterzy portalu „fakt.pl”, by porozmawiać z jego byłymi sąsiadami. To co powiedzieli, nie mieści się w głowie. − To niepojęte, że ten grzeczny chłopak zrobił taką krzywdę tej Białorusince. Nie znamy go z tej strony − dziwią się, komentując zbrodnie, którą popełnił w stolicy.
W niedzielę (25 lutego) chłopak z nożem w ręku i kominiarce na głowie zaatakował 25-letnią Białorusinkę. Brutalnie ją wykorzystał, po czym zostawił w bramie. Jej ciało odnaleziono kilkadziesiąt minut po ataku. Dziewczyna trafiła do szpitalu, gdzie kilka dni później zmarła. Chłopak został zatrzymany i osadzony w tymczasowym areszcie.
Pół roku po przeprowadzce do Warszawy dokonał brutalnego gwałtu?
− Ja bym złego słowa o nim nie powiedziała. Ojczym Doriana był bardzo dobrym człowiekiem, ta rodzina była przykładnym małżeństwem, z domu wyniósł dobre zasady wychowania − mówi o nim kolejna kobieta.
Jak twierdzą sąsiedzi, w domu Doriana, tam gdzie mieszkał w przeszłości, nigdy nie było przemocy, awantur. − Mieszkał w naszym bloku wiele lat. Dla mnie to był normalny, bardzo grzeczny chłopak. Jakieś 3-4 lata temu wyprowadził się z dziewczyną do Opola, miał tam szukać pracy, potem znalazł się w Warszawie − relacjonują.
Jak udało nam się ustalić w trakcie naszego dziennikarskiego śledztwa, zatrzymany 23-latek w przeszłości był już karany za posiadanie narkotyków i kradzieże. Jego dziewczyna nie wiedziała o jego zatrzymaniu i tym, co planuje zrobić. Według naszych nieoficjalnych informacji, była zszokowana tym, co się wydarzyło. Nic nie zapowiadało takiej tragedii.