Jak przekazał Albert Lorenz w mediach społecznościowych, 4 listopada złożył pismo do prokuratury, w którym zawarł szereg nowych dowodów dotyczących okoliczności swojego wypadku w "Ninja vs Ninja".
W dniu dzisiejszym wysyłam szereg dowodów, które udało mi się skompletować w sprawie mojego złamania kręgosłupa na Power Tower w programie "Ninja Warrior Polska". Uchylę wam może rąbka tajemnicy, co w nich się znajduje. Przede wszystkim są to trzy opinie biegłego sądowego, który stwierdził, że nie spełniały one określonych norm strażaka zawodowego, który dotykał tego materaca i stwierdził, że osoby, które próbują się targnąć na swoje życie miałyby jeszcze łatwiej, bądź też jednego z właścicieli firm, który buduje takie tory i zabezpiecza je i stwierdził szereg uchybień i brak podstawowych norm. I to nie wszystko, bo z informacji, które otrzymałem, okazuje się, że ten materac został zrobiony dzień przed nagraniami, prowizorycznie, z jakichś sztywnych gąbek. A ten, który miał być faktycznie, podobno nie dojechał. To wszystko trafi w dniu dzisiejszym do prokuratury, a wy pamiętajcie, nikt nie jest poza prawem i zawsze macie prawo walczyć o swoje.
W nagraniu Lorenz podkreślił, że na planie programu zabrakło odpowiednich zabezpieczeń, a użyty sprzęt nie spełniał podstawowych norm bezpieczeństwa.
Polecamy: Wstrząsający finał Ninja vs Ninja! Wiemy, kto zgarnął chwałę i grubą kasę
Dramatyczny wypadek na planie programu "Ninja vs Ninja"
Do zdarzenia doszło kilka miesięcy temu podczas nagrań kolejnego sezonu programu "Ninja vs Ninja", realizowanego jako kontynuacja popularnego show "Ninja Warrior Polska". W trakcie wykonywania jednej z konkurencji Albert Lorenz niefortunnie upadł z dużej wysokości, doznając złamania kręgosłupa.
Prosto z planu został przewieziony do szpitala, gdzie przeszedł szereg skomplikowanych operacji. Udało mu się uniknąć paraliżu, jednak – jak sam przyznał – czeka go długa i wymagająca rehabilitacja.
Dla widzów to tylko kilka sekund... dla mnie – moment, który mnie ukształtuje
– napisał po emisji odcinka w mediach społecznościowych.
Spór o bezpieczeństwo i odpowiedzialność
Albert Lorenz od początku utrzymuje, że organizatorzy programu nie zapewnili odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa uczestnikom. Twierdzi też, że po wypadku ubezpieczenie nie pokryło nawet podstawowych kosztów leczenia i leków przeciwbólowych.
Z kolei producent programu – Jake Vision – w oświadczeniu przesłanym mediom stanowczo zaprzeczył zarzutom. Firma poinformowała, że uczestnik natychmiast po wypadku otrzymał pomoc medyczną, a zabiegi nie wymagały od niego ponoszenia żadnych kosztów.
Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Gliwicach, która prowadzi śledztwo w sprawie ewentualnych zaniedbań na planie programu.