- Dziennikarz przypomniał głośny cytat Jandy: „Czuję się, jakby ciągle na mnie srano” – aktorka skomentowała.
- Janda uważa, że milczenie wobec krzywdy i absurdów jest współwiną, a obowiązkiem osób publicznych jest protest.
- Choć gwiazda nie ukrywa frustracji, wciąż marzy o Polsce nowoczesnej, otwartej i wolnej od nienawiści.
Krystyna Janda od lat znana jest nie tylko jako wybitna aktorka i dyrektorka dwóch teatrów, lecz także jako osoba, która ostro komentuje życie publiczne w Polsce. W trakcie wywiadu, którego udzieliła ostatnio "Vivie", dziennikarz przypomniał jej głośne, dosadne słowa sprzed lat: „Czuję się, jakby ciągle na mnie srano”. Aktorka nie zaprzeczyła, ale wyjaśniła, że wypowiedziała je w ogromnych emocjach i oburzeniu wobec niesprawiedliwości. Dziś wciąż uważa, że milczenie osób publicznych oznacza współwinę, a jej marzeniem jest Polska otwarta, nowoczesna i wolna od ksenofobii.
Janda i jej najsłynniejszy cytat o polityce
Krystyna Janda od lat nie boi się mówić wprost, co myśli o rzeczywistości w Polsce. W trakcie ostatniego wywiadu dla "Vivy" prowadzący rozmowę Wiktor Krajewski wrócił do jej głośnej i bardzo mocnej wypowiedzi sprzed lat. Słowa te swego czasu obiegły wszystkie media i wywołały ogromną dyskusję, wielu Polaków wciąż pamięta je, i ciągle budzą one ogromne emocje, o czym świadczą tysiące komentarzy na profilu Super Expressu na Facebooku. Jak dziś komentuje je sama aktorka?
Byłam tak wtedy zła, tak dotknięta nieprawdą i oburzona niesprawiedliwością, że było mi już wszystko jedno. Byłam w takiej emocji – wyjaśniła w wywiadzie.
„Kto milczy, ten współwinny” – Janda o obowiązku zabierania głosu
Choć dziś z dystansem patrzy na tamte słowa, Janda wciąż jest przekonana, że artysta nie może pozostawać obojętny wobec krzywdy czy absurdu.
Ktoś, kto nie mówi na ten temat, jest współwinny. Przynajmniej trzeba zaprotestować
– zaznaczyła. Aktorka podkreśla, że publiczne zabieranie głosu nie jest dla niej kwestią wizerunku, ale obowiązkiem wobec ludzi. Jej zdaniem osoba, która ma dostęp do szerokiej widowni, powinna mówić o sprawach ważnych społecznie, nawet jeśli naraża się na krytykę.
Zobacz też: Komorowska i Janda napisały list do Nawrockiego i Tuska. To "List sprzeciwu polskich kobiet"
Mocne słowa o przyszłości Polski: "Może umrę"
Rozmowa zeszła też na temat politycznej przyszłości kraju. Pytana o scenariusz, w którym do władzy wróci poprzednia ekipa, Janda ponownie zareagowała bardzo emocjonalnie.
Może umrę? Może już umrę do tego czasu
– powiedziała półżartem, półpoważnie. Choć wypowiedź miała w sobie nutę ironii, doskonale pokazała, jak mocno artystka przeżywa sprawy publiczne i jak niewiele ma wiary w poprawę sytuacji politycznej w Polsce.
Nie przegap: Krystyna Janda dostała aż 200 tys. zł dofinansowania! Teraz komentuje. "Awantura gigantyczna"
Marzenie o nowoczesnej, otwartej Polsce
Mimo ostrych słów Janda nie traci nadziei. W rozmowie przyznała, że Polska przeżyła szczęśliwe trzy dekady po 1989 roku i chciałaby, by ten rozwój trwał nadal.
Chciałabym, żeby rządzili nami ludzie otwarci, nowocześni, nieksenofobiczni. Ludzie, którzy rozumieją współczesny świat i potrafią wziąć odpowiedzialność za nas wszystkich
– podkreśliła. To – jak mówi – jej największe polityczne marzenie.
Krystyna Janda przyznała, że jest osobą emocjonalną i czasem jej słowa wynikają właśnie z emocji, a nie z chłodnej kalkulacji. Jednak dzięki tej szczerości jej głos zawsze wywołuje burzę i sprawia, że trudno przejść obok niego obojętnie.
Galeria: Krystyna Janda rozjuszyła Polaków?! Szokujące komentarze i bolesne porównania