Ta tragedia wstrząsnęła całym miastem. Do koszmarnego wypadku doszło w maju 2006 r. przy ul. Faradaya. Michał L. stracił panowanie nad samochodem i uderzył w słup sygnalizacji świetlnej. Ten przewrócił się i przygniótł chłopca. Radek nie przeżył.
Do szpitala trafiła trójka jego rodzeństwa. Jedna z dziewczynek jest trwale okaleczona. Lekarze cudem uratowali jej nogę. Dziewczynka porusza się na wózku inwalidzkim.
Michał L. przyznał się przed sądem do spowodowania wypadku. Przekonywał jednak, że do tragedii by nie doszło, gdyby nie feralny słup. Mężczyzna, który zaledwie dwa miesiące wcześniej odebrał prawo jazdy, twierdził, że jechał nie więcej niż 20 km/godz. i podczas manewru zawracania kierownica wyślizgnęła mu się z rąk.
- Okoliczności nie budzą tutaj wątpliwości. Oskarżony wykonał wadliwie manewr zawracania, spanikował, przycisnął pedał gazu i wjechał w słupek - mówił wczoraj sędzia Mateusz Matuszewski.
Oprócz odsiadki w zawieszeniu, sąd zakazał Michałowi L. kierowania samochodami przez 8 lat. Nakazał mu również zapłatę 10 tys. zł zadośćuczynienia dla rodziców tragicznie zmarłego chłopca. - Ta kara jest adekwatna do winy - przekonywał sędzia Matuszewski.
Innego zdania są rodzice Radka. Podczas ogłoszenia wyroku mama chłopca przez cały czas płakała. W czasie procesu rodzice domagali się nie tylko zadośćuczynienia i odszkodowania, ale też renty dla poszkodowanego rodzeństwa. - Nie wykluczamy apelacji po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku - zapowiedział adwokat rodziców nieżyjącego chłopca.